Schwycenie lecącego w jej stronę przedmiotu było zupełnie odruchowe. Gdyby była to tykająca bomba, pewnie i tak by ją złapała. Spoglądając w dół zastanawiała się, jak szmatka znalazła się w jej rękach. Wstrzymując oddech wolno odwróciła głowę w stronę drzwi, niepewna czego się spodziewać. Gdy w drzwiach ujrzała machającą do niej Megan, omal nie spadła z drabiny. Miała ochotę podbiec do niej i uściskać ją mocno. Niestety, jej bezcielesność nieco utrudniała sprawę.
- Gees? Co się dzieje? Co to było?
Duch?
Dziewczyna nie zwróciła na niego
najmniejszej uwagi. Uśmiechnęła się szeroko do ducha, który jako
drugi został jej prawdziwym przyjacielem.
- Megan! - po chwili była już
przy dziewczynie. Nie ważne, że nie mogła jej dotknąć. Musiała
znaleźć się blisko niej, upewnić, że jest prawdziwa.
Javier stał oniemiały
obserwując, jak Gees mówi do zamkniętych drzwi. Gdy usłyszał
imię dziewczyny, zatkało go. To była już lekka przesada. Zjawiła
się akurat w chwili, gdy o niej rozmawiali. To nie było normalne.
Czas mijał, a dziewczyny wciąż
nie zważały na jego obecność. Jakby go tu nie było. Kilka razy
próbował zwrócić na siebie ich uwagę chrząkając znacząco,
jednak nie przyniosło to żadnego efektu. Przynajmniej ze strony
Gees. Nie miał pojęcia, czy druga dziewczyna poświęciła choć
chwilę jego osobie. Nie, żeby chciał być wiecznie w centrum
uwagi. Jakieś zainteresowanie byłoby jednak mile widziane, tym
bardziej, że rozmowa dotyczyła jego. Gees właśnie zażyle
opowiadała Megan, jak się poznali. Gdy skończyła tę jakże
fascynującą opowieść, wreszcie zwróciła się w jego stronę.
Wydawała się być nieco zaskoczona jego obecnością. Kiedy dotarło
do niej, jak te kilkanaście minut wyglądało z jego perspektywy,
cała się zaczerwieniła.
- Przepraszam – wymamrotała pod
nosem, widząc jak robi urażoną minę.
- Czyżby macho domagał się być
w centrum uwagi?
Gees nie mogła się powstrzymać.
Ryknęła głośnym śmiechem, zginając się w pół. Zupełnie
zapomniała, jak to jest przebywać w obecności wiecznie roześmianej
Megan. Śmierć nie zasmuciła jej, a wyzwoliła. Była jednym z
niewielu szczęśliwych duchów jakie poznała. Drugim, a w zasadzie
pierwszym, był Quinn.
Za wszelką cenę starała się
opanować, jednak przez ciągłe żarty Megan było to trudne.
Wiedziała, że Javier czeka aż powie co tak ją rozśmieszyło.
Uśmiechnęła się do niego szeroko, nie mając zamiaru go oświecać.
- Gees? Tak właściwie, to
dlaczego on mnie nie widzi? - Głos Megan zdradzał szczere
zainteresowanie, ale i pewną niepewność. Czy aby na pewno jej nie
widział?
- Ty jej nie widzisz, prawda? - W
głosie Gees kryła się nadzieja. Czekając na odpowiedź ścierała
łzy, które wywołał nagły napad śmiechu.
- Nie. - Javier poczuł się
wyraźnie urażony. Mało, że olewały go przez dobre kilkanaście
minut, teraz jeszcze się z niego naśmiewały. Gdy przeanalizował
to, co właśnie odkryli, jego zły humor ulotnił się, zastąpiony
zaciekawieniem.
- Ale dlaczego? Przecież teraz
oboje mamy amulety. Gdyby Megan była duchem pierwszej potrzeby,
oboje byśmy ją widzieli, prawda?
- Prawda. Może to dlatego, że
znałaś ją zanim otrzymałaś amulet?
- To miałoby sens.
- Może niech zdejmie swój amulet?
- zasugerowała Megan, dokładnie przyglądając się chłopakowi. Ochota na śmianie się z niego opuściła ją. Gdyby była żywa,
niewątpliwie zabiegałaby o jego względy.
- Megan sugeruje, żebyś zdjął
amulet. Może wtedy ją zobaczysz.
- Byłoby miło. Mogłabym go
osobiście przeprosić za lekceważenie jego jakże zacnej osoby.
Gees obserwowała Megan niepewna,
czy może się roześmiać. W jej głosie słychać było
rozbawienie, jednak oczy pochłaniały jego osobę w skupieniu. To nie wróżyło niczego dobrego.
Ku zdumieniu Gees, Javier nie
wyjął spod bluzki czy z kieszeni spodni żadnego wisiora, zamiast
tego sięgając do lewego nadgarstka, na którym zawsze nosił
zegarek.
Nie zdejmował tego zegarka praktycznie nigdy. Czuł się
bez niego trochę tak, jakby odcięto mu palec.
- Nie patrz tak, Gees. Nie wszyscy
muszą mieć tak szpanerskie gadżeciki jak ty - roześmiał się
widząc jak w odpowiedzi na jego szeroki uśmiech pokazuje mu język.
Gdy odłożył przedmiot, zwrócił
swą uwagę na Megan. Długowłosa blondynka przyglądała mu się z
niepokojąco dużą uwagą. Po chwili oderwała od niego swe wielkie
piwne oczy, by uśmiechnąć się szeroko do Gees.
- No nieźle, Gees. Muszę
przyznać, że masz całkiem niezły gust co do facetów.
Żadne z nich się nie odezwało,
ani nie wykonało żadnego, najlżejszego nawet ruchu. Wpatrywali się w
nią osłupiali, niezdolni nawet do oddychania. Megan tymczasem
uśmiechała się do nich szeroko. Gdy Gees zabrakło powietrza w
płucach, wzięła głęboki oddech, a zaraz po tym zaczęła się
szaleńczo śmieć. Javier dołączył do niej po chwili. Megan wciąż
uśmiechała się do nich, niewzruszona. W jej głowie rodził się
chytry plan.
Gees wracała do domu samotnie.
Megan wróciła do szpitala zobaczyć jak radzi sobie Emma, a Javier
zasnął na bibliotecznej podłodze jeszcze zanim wyszły.
Szła uliczkami, pozwalając
myślom krążyć swobodnie. Zachwycała się pięknem nadchodzącej
nocy zastanawiając się, ile jeszcze takich wieczorów dane jej
będzie oglądać.
Nie oglądała się za siebie, nie
było takiej potrzeby. Czarne serce stało się częścią niej,
wiedziała, że w razie potrzeby ostrzeże ją przed czającym się w
ukryciu niebezpieczeństwem.
W domu zastała Sivę czekającego
niecierpliwie pod drzwiami. Urażony wlepiał w nie swe ciemne,
granatowe oczęta. Zupełnie o nim zapomniała.
Nakarmiła go i szybko się umyła, chcąc przed snem jeszcze raz
dokładnie przyjrzeć się jej nowemu-staremu pokojowi. Była nim
zachwycona. Szczęśliwa jak nigdy, zapadła w sen.
Jej uszu dobiegł huk
wystrzału. Potem następny. A więc zaczęło się, wojna pomimo
wszystko wybuchła. Skryła się pod podłogą, świadoma czającego
się na zewnątrz niebezpieczeństwa. Świadoma tego, że będą jej
szukać. Nienawidziła siebie za to, że przez moc której nie
pojmuje jest zagrożona. Przeciwnicy będą chcieli ją porwać, by
leczyła ich rannych żołnierzy. Jednak ona nie da się złapać.
Choćby sama miała zgiąć, nigdy nie przejdzie na stronę wroga.
Czekała cierpliwie, wsłuchując
się w odgłosy wojny. Co kilka minut armaty cichły, dając szansę
innym odgłosom. Tłuczone szyby, cichsze od armat odgłosy wystrzału
z pistoletów. Przerażone krzyki cywili. Pozornie spokojne i
opanowane rozkazy broniących jej żołnierzy. Niechętnie słuchając
rozkazów, udała się do podziemnego tunelu, by uciec jak najdalej
od przeciwników. W głębi duszy wiedziała, że to bez sensu. Miała
świadomość tego, że jej zbyt krótkie życie zakończy się
dzisiejszej nocy. Usiłowała odepchnąć od siebie te myśli, chcąc
spełnić obietnicę swej nieżyjącej już matki. Na łożu śmierci
nakazała jej przyrzec, że się nie podda. Nie mogła uleczyć jej
ran. Pozostało jedynie spełnić ostatnią wolę matki.
Biegła pochylona, po kostki
brodząc w błocie, zostawiając za sobą odgłosy wojny. Setki
istnień zakończy dziś żywot, a ona nie będzie w stanie nic z tym
zrobić.
Potknęła się o śliski
kamień. Żołnierz biegnący przed nią zatrzymał się, by pomóc
jej wstać.
Słabła, jednak nie mogła się
zatrzymać, nie mogła się poddać. Matka wierzyła, że ocaleje,
więc musiała spróbować.
Zastanawiała się, czy mogłaby
ocalić chociaż tych, którzy narażają własne życie by ją
ocalić. Nie interesowało jej to, że robią to tylko ze względu na
jej dar. Liczył się sam fakt poświęcenia.
Usłyszała za sobą chlupot
głośniejszy od tego, który wydawali biegnąc. Ktoś upadł.
Próbowała się zatrzymać, jednak żołnierz biegnący za nią
wciąż popychał ją do przodu. Nie mogła zrobić uniku w bok, było
za ciasno. Pozostawało jedynie biec do przodu w nadziei, że jej
obawy się nie potwierdzą.
Było jej coraz ciężej. Gdyby
nie wojskowi, poddałaby się. Wiedziała, że się bali. Gdyby tylko
mogła, kazałaby im odejść, ratować siebie i ich rodziny.
Usłyszała coś, co nie
pasowało do otoczenia. Ci, którzy jej bronili, nie odezwali się
ani słowem, odkąd weszli do śmierdzącego tunelu. A ona wyraźnie
usłyszała jak ktoś się odzywa. To potwierdziło jej obawy. Wróg
już ich gonił.
Oni też zdawali się to
usłyszeć, bowiem przyśpieszyli jeszcze bardziej. To było dla niej
zbyt wiele. Upadła, ponownie zanurzając twarz w błocie. Podciągali
ją do góry, jednak ona nawet nie starała się im pomóc. Jej siły
wyczerpały się.
Największy i niewątpliwie
najsilniejszy z mężczyzn wciął ją na plecy, a jej ciężar wcale
go nie spowolnił. Biegł, jakby wcale nie taszczył na plecach ponad
czterdziestu kilo.
Gdy się zatrzymali, zmusiła
powieki do uniesienia się. Widziała niewiele poza ciemnością,
jednak udało się jej dostrzec, że są w ślepej uliczce. Zgubili
się, a wróg był coraz bliżej.
Mężczyzna zdjął ją ze
swoich pleców, delikatnie sadzając ją pod ścianą. Sam odwrócił
się do swoich towarzyszy, wydając im niemy rozkaz. Trzech żołnierzy
podeszło do ściany, pod którą się znajdowała. Przesadzili ją,
po czym zaczęli kopać. Pozostała szóstka zajęła się
zakopywaniem części tunelu, w której się znajdowali.
Zebrała siły, by pomóc w
kopaniu. Musieli szybko wydostać się na powierzchnię, zanim
skończy się powietrze, lub zanim dopadnie ich wróg.
Łzy spływały po jej brudnej
twarzy, z podrapanych rąk strumieniami płynęła ciemna krew.
Zostali już całkowicie zakopani. Teraz wszyscy zajmowali się
tworzeniem drogi wyjścia. Mężczyźni szeptali pod nosem ciche
modlitwy.
Jeden już zaprzestał kopania.
Usiadł pod ścianą, a z kieszeni wyciągnął poszarpane zdjęcie
przedstawiającą dziewczynę w jej wieku. Niewątpliwie była jego
córką. Gdy ich spojrzenia się spotkały, w jego oczach dostrzegła
łzy smutku. Nie było tam oskarżenia, co załamało ją jeszcze
bardziej. Gestem ręki przywołał ją do siebie. Podczołgała się,
ledwo żywa.
- Dolor... - szepnął tak cicho,
że ledwo go dosłyszała. - Musisz przeżyć. Jeśli moja rodzina
przetrwa, proszę, daj jej to i powiedz, że ich kochałem. -
Trzęsącą się ręką wyjął zza pazuchy brudną kartkę papieru.
Dolor przyglądała się twarzy
mężczyzny. Widziała nadchodzący koniec, wiedziała, że już mu
nie pomoże. Wzięła od niego zdjęcie i złożyła je razem z
listem. Podczołgała się do reszty, by kontynuować kopanie.
Po chwili podszedł do niej
drugi z żołnierzy, również przekazując jej kartkę i zdjęcie.
Po nim nadeszli następni.
Dolor straciła wszelkie
nadzieje. Wiedziała, że oni oddadzą życie by ją ocalić.
Wiedziała, że nie zdoła im pomóc. Tak jak nie zdołała pomóc
matce.
Oparła się ciężko o ścianę,
wyjmując jedyne zdjęcie, które należało do niej. Przedstawiało
ją z matką. Były jak dwie krople wody. Każda taka sama, a jednak
zupełnie inna. Obie miały błyszczące rude włosy do ramion. Obie
posiadały nieliczne piegi i zielone oczy. Jednak Dolor posiadała
siłę i wolę życia, których zabrakło jej matce.
Ucałowała zdjęcie, po czym
schowała je głęboko. Słyszała zbliżającego się wroga.
Widziała, jak tunel idący dość stromo w górę, jest coraz
dłuższy. Wiedziała, że są blisko powierzchni. Choć tłumiła w
sobie to uczucie, rosła w niej nadzieja na przetrwanie.
Nieoczekiwanie jeden z mężczyzn
upadł. Jego siły wyczerpały się. Czuła, jak śmierć nadchodzi,
by im go odebrać. Smuciło ją to, ale i cieszyło. Przynajmniej nie
zginął z ręki wroga.
Z góry posypała się na nią
lawina ziemi. Poczuła, że jakiś łańcuch uderzył ją w głowę,
a spadając zahaczył się o poszarpany materiał spodni. W jej rękę
wpadł poszarpany kwiat. Uniosła głowę, a jej oczom ukazała się
czerń zachmurzonego nocnego nieba. Za nimi wróg przebił się przez
piach.
Przez chwilę stali, wpatrując
się w siebie. Obserwowała, jak wróg unosi broń celując w jednego
z mężczyzn. Echo wystrzału stłumiło krzyk ofiary.
Ten, który niósł ją
wcześniej uniósł ją do góry, ignorując kule, które w
niektórych miejscach przebijały jego ciało na wylot.
Dolor wydostała się na
powierzchnię. Nie rozglądając się, pobiegła w ciemny las. Krople
deszczu uderzały w jej twarz niczym krew poległych.
Schroniła się pod wielkim
drzewem, osłaniającym ją przed deszczem. Podciągnęła kolana pod
brodę, obejmując nogi ramionami. Na lewym przedramieniu poczuła
chłód łańcucha, wciąż zaczepionego o jej poszarpane spodnie.
Drżącą ręką sięgnęła do materiału. Oglądała przedmiot
rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. Była zbyt słaba by myśleć jak
to możliwe, że na lśniącym czarnym sercu, znajduje się jej imię.
Kilka krwawych łez sprawiło, że kolor sera zmienił się na
czerwony, a jej ciało zyskało siłę, by uciec od śmierci.
---------------------------------------------
Proszę, nie zabijajcie mnie! Przepraszam, za taką zwłokę, w mojej głowie nie działo się ostatnio najlepiej. Aczkolwiek teraz jest już lepiej, w związku z czym mogłam napisać rozdział. Ani trochę mi nie wyszedł, ale przynajmniej go napisałam ;)
Pochwalę się też, że jestem pieprzonym geniuszem i maturę zdałam.
Jeszcze raz przepraszam za zwłokę i nieudany rozdział. Na nowym blogu widnieje już prolog. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Bardzo przepraszam także, a przede wszystkim, za zaległości na Waszych blogach. W najbliższym czasie obiecuję wszystko nadrobić ;)
Bardzo przepraszam także, a przede wszystkim, za zaległości na Waszych blogach. W najbliższym czasie obiecuję wszystko nadrobić ;)
No nareszcie! Stęskniłam się już za Gees. ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Jak możesz pisać, że nie wyszedł?!
Gratuluję zdania matury! :D
Zajrzałam też na nowego bloga i muszę powiedzieć, że prolog jest cudowny. Świetny pomysł z tą anielico-diablicą (czy jak tam ją nazwać).
Weny!
Tak ogółem, gratuluję zdania matury :) Ja jeszcze dzięki Bogu mam to przed sobą. Co do rozdziału, jednym słowem - REWELACYJNY. Szybko i zwinnie czytało się ów kawałek. Po prostu tak wczułam się w ten tekst że w głowie wszystko widziałam. Kurczę, potrafisz pisać :) Pozdrawiam i weny życzę! :)
OdpowiedzUsuńBoże jak ja się cieszę, że dałaś nowy rozdział !!! Rozdział się udał i to naprawdę dobrze, czytało się jak zwykle cudownie. Nie będę tu pisać dłuższej recenzji bo rozdział po prostu cud, miód, malina :D .
OdpowiedzUsuńGratuluję serdecznie zdania matury. Z czego ci najlepiej poszło tak w ogóle?
Świetny jest również twój drugi blog co prawda nie komentowałam ale przeczytałam na pewno.
Zapraszam do sb http://kara-bra.blogspot.com/ oraz mojej kuzynki, która pisze zdecydowanie lepiej ode mnie http://my-road-my-dreams-my-life-kizia.blogspot.com/
Pozdrawiam i weny życzę.
PS: Zapomniałam wspomnieć, że twoje blogi zostały umieszczone w mojej karcie LINKI jeśli nie podoba ci się kolejność czy nazwa pod jaką zapisałam linki to napisz proszę, a ja poprawię od razu.
Mam jeszcze taką uwagę. W tych dwóch zdaniach " Nakarmiła go SZYBKO, choć sama nic nie jadła. Umyła się SZYBKO, chcąc przed snem.........." powtarza się słowo "szybko" i przy czytaniu jest to zauważalne. Przepraszam za głupią czepinkę i w ogóle ale ja mam taką głupią manię :P .
UsuńCo do matury: Szczere gratulacje ;D
OdpowiedzUsuńW rozdziale jest kilka błędów, ale zapewne wynikają one z roztargnienia ;). Ale co do treści to piszesz naprawdę świetnie! Wydaje mi się również, że z Twoje rozdziały są coraz dłuższe. Strasznie mnie zaciekawił ten rozdział, zwłaszcza wtrącenie o Dolor. Już nie mogę się doczekać następnego, więc błagam Cię ukryta weno, wyłoń się na powierzchnie! :D
Najpierw gratulacje co do matury :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Ta wzmianka o Dolor... naprawdę jestem pod wrażeniem. Gdy to czytałam, miałam wrażenie, że jestem w tym pieprzonym tunelu :D Naprawdę masz talent, rozwijaj się i pisz dalej, a ja z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam
http://wojna-elfow.blogspot.com/
Bardzo gratuluję :))
OdpowiedzUsuńRozdział świetny !:)
OBSERWUJĘ I LICZĘ NA REWANŻ :) http://linka-kattalinka.blogspot.com/
Rozdział świetny... nie wiem dlaczego twierdzisz że nie wyszedł ;)
OdpowiedzUsuńI gratuluję zdania matury! ^^
obserwuję i zapraszam do mnie ;)
http://anuula.blogspot.com/
Świetny rozdział. Wspaniale piszesz i masz do tego talent :D
OdpowiedzUsuńWeny!
I gratuluj,e zdania matury :)
Pozdrawiam i wpadnij kiedyś do mnie i pozostaw ślad po sobie :>
Witaj :D
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do "Libster Blog Awards" oraz "The Versatile Blogger Award" :). Po szczegóły zapraszam na mojego bloga: http://salvator-wybawcy.blogspot.com/2013/07/nominacje.html
Dodaj swojego bloga do katalogu blogów!
OdpowiedzUsuńwww.StayFamous.pl
Super blog !!!!! Kocham go <3 Gdzie ja byłam jak rozdawali taki talent ? hehe żartuję sobie ... fajnie piszesz , wciągające są twoje opowiadania:D
OdpowiedzUsuńMam też taką małą prośbę (jakby coś to nie naciskam) czy mogłabyś polecić mojego bloga na swoim ? to dla mnie dużoo znaczy :) Ja oczywiście poleciłabym twojego na moim ? : beyourself6969.blogspot.com/