piątek, 7 czerwca 2013

Gees 10

     Usłyszała skrzypnięcie drzwi. Przerażona, z trudem powstrzymała się od krzyku. Wyczuła znajome perfumy. Mama.  
     Kobieta pochyliła się nad córką, jednak ta nie dała po sobie znać, że już nie śpi. Pomimo szybko bijącego serca, udawała, że wciąż pogrążona jest we śnie. Matka westchnęła z rezygnacją, po czym opuściła pokój córki. Po chwili kobieta schodził już po drewnianych schodach, które skrzypiały cicho. Zaraz po wyjściu matki z pomieszczenia, Gees usidła na łóżku. Przetarła zaspane oczy. I tak już nie zaśnie.
     Rozglądała się po pogrążonym w mroku pokoju. Każdego ranka, gdy tylko otwierała oczy, miała ochotę przywrócić go do dawnej świetności. Nie mogła tego zrobić, dopóki rozszalałe dusze były okropnie natrętne. Jednak teraz, gdy miała już amulet...  
     Wstała pełna energii. Szybko się umyła, cały czas pogrążona w rozmyślaniach o amulecie. Ku jej zdziwieniu, czarne serce wiszące na jej szyi sprawowało swoją funkcję. W okolicy widziała jedynie pojedyncze dusze.  
     Wróciła do pokoju. Siva nadal spał. Zazwyczaj koty sypiają w łóżkach swoich właścicieli, jednak Siva upodobał sobie miejsce pod łóżkiem, zmuszając Gees do szczególnie częstego sprzątania tych rejonów. Po krótkim namyśle, zdecydowała się na przemeblowanie. Stanęła na łóżku (bowiem znajdowało się w centrum pomieszczenia), obracając się wokół własnej osi. Zastanawiała się, jakim cudem uda jej się samej poprzestawiać meble, oraz poznosić wszystko z piwnicy. Jednak, czy musiała robić to sama?
     Nie zważając na to, że nie ma jeszcze piątej, wybrała numer Javiera. Po kilku sygnałach usłyszała w słuchawce zaspany głos.
     - Gees? Czy ty wiesz, która jest godzina?  
     - Dochodzi piąta. Wstawaj.
     - Coś się stało?
     - Mam ci pomóc w bibliotece, tak? Zatem i ty pomożesz mi. Przyjdź jak najszybciej. Śniadanie zjesz u mnie.
     - Ale...
     - Zrobię naleśniki.
     - Będę za godzinę.

Javier

     Odłożył telefon na poduszkę. Zgodził się wstać o piątej nad ranem. Z drugiej jednak strony, dostanie naleśniki. W domu liczyć mógł jedynie na grzanki, i to tylko pod, warunkiem, że sam je sobie zrobi.  
Stanął przed lustrem w łazience. Ochlapał twarz zimną wodą – zbyt krótki prysznic ani trochę go nie rozbudził. Szczotkował zęby, jedną ręką wciąż przecierając zaspane oczy. Miały taki sam kolor, co oczy jego matki – były niemal szare. Po niej odziedziczył również burzę czarnych, gęstych włosów. Po ojcu dostały mi się pełne usta i prosty nos.
     Zbiegł po schodach, w dłoni ściskając telefon. Zerwał z wieszaka kurtkę (pomimo lata nad ranem wciąż bywało chłodno), jednocześnie wychodząc na zewnątrz. Potężnym kluczem zamknął drzwi, po czym schował go do kieszeni. Przedmiot zmieścił się tam nie bez problemów. Zapinając pod szyję czarną skórzaną kurtkę, ruszył szybkim krokiem w stronę domu Gees. Co prawda nigdy tam nie był, ale dostał od niej dokładne wskazówki jak tam dotrzeć.
     Po półgodzinnym marszu stanął przed niewielkim piętrowym budynkiem, pomalowanym w całości białą farbą. Wbiegł po kilku stopniach, usiłując jednocześnie dojrzeć coś w szybie znajdującej się w drzwiach. Już miał zapukać, gdy te otworzyły się. Stała w nich uśmiechnięta od ucha do ucha Gees.
     - Jak możesz mieć tyle energii o szóstej nad ranem?  
     - Ma się te zdolności. Właź.
     Od wejścia uderzył go zapach świeżych naleśników. Nie rozglądając się, ruszył w stronę miejsca, z którego unosił się ten cudny aromat. Dziewczyna obserwowała go z uśmiechem.
     - Hej, spokojnie! Przecież ci ich wszystkich nie zjem. Weź talerze, zjesz w moim pokoju.  
     Javier posłusznie złapał talerz z górą naleśników, i dwa mniejsze talerzyki. Gees wyjęła z lodówki miskę z mieszaniną pokrojonych owoców, drugą z masą twarogową. Chwyciła też butelkę syropu klonowego i bitą śmietanę, po czym poprowadziła chłopaka na górę.  
     Javier nie miał okazji rozejrzeć się po domu, bowiem pokój Gees znajdował się zaraz przy schodach.  
     - Uprzedzam, że nie wygląda zbyt ciekawie. Właśnie w tej sprawie cię wezwałam. - Gdyby nie swobodny ton głosu i szeroki uśmiech na jej twarzy, brzmiałoby to niemal oficjalnie. Jak w jakimś serialu kryminalnym. Miał nadzieję, że nie zastanie tam trupa.  
     Skrzywił się, zaraz po wejściu do pokoju. Jednak zaraz na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, spowodowany pewną wizją.
     - Co się tak szczerzysz? - spytała zaintrygowana dziewczyna, ustawiając wszystko na stole.
     - Nic, nic, po prostu... Wyobraziłem sobie, jak na ten widok zareagowała bym moja mama. Jest projektantką wnętrz.
     - Kiedyś było to całkiem przyjemne miejsce. Dopóki natrętni przybysze nie zaczęli go niszczyć.
     - Rozumiem. - Więc to dlatego jest tu tak pusto. Ducha łatwo wyprowadzić z równowagi, a poruszanie przedmiotami nie sprawia im większych trudności.  


Gees
     Jedząc, dyskutowali nad tym, jak będzie wyglądało pomieszczenie gdy skończą robotę. Według Javiera, powinni wyrobić się w jakieś dwie - trzy godziny. Łóżko wyląduje pod ścianą, na prawo od drzwi. Obok niego ustawiona zostanie szafa, a szafka znajdująca się po lewej, pozostanie na swoim miejscu. Biurko i sofa zostaną tu, gdzie są - stały tam od zawsze i wyglądało to całkiem nieźle. Półka z książkami, a także trzy jej podobne, które znajdują się w piwnicy, nieco zmieni swoje położenie. W centralnej części ściany powieszone zostanie zdjęcie Sivy, które Gees wykonała kilka dni temu. Będzie miało kształt kwadratu o metrowej krawędzi. Półki zostaną powieszone po bokach - trzy po prawej, jedna po lewej. Inne zdjęcie Sivy, posobnych rozmiarów, zawiśnie nad łóżkiem. Na ścianie po prawej od łóżka zostanie stworzona kolekcja zdjęć normalnych rozmiarów. W centralnej części pokoju znajdzie się wiszący fotel, po którym hak nie został jeszcze usunięty. Znajdzie się też miejsce na różnego rodzaju drobiazgi i ozdoby. Pokój będzie wyglądał lepiej, niż w najśmielszych marzeniach dziewczyny.


Javier

     Praca zajęła im niecałe trzy godziny. Ponownie siedzieli, wcinając resztę naleśników. Od rana zbierał się do zadania nurtującego go pytania. Gdy już chciał to zrobić, odezwała się Gees.
     - Dziękuję. - Zarówno w jej głosie jak i w spojrzeniu widoczna była nieskrywana wdzięczność.
     - Nie dziękuj. Zrewanżujesz mi się pomagając w bibliotece.  
     - Zmęczony?
     - Ani trochę. W zasadzie, mógłbym wziąć się za pracę w bibliotece już teraz.
     - No to na co czekamy? Wstawaj, już nie mogę się doczekać!
     - Hmmm... - Chłopakowi właśnie wpadła do głowy genialna myśl. Na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. - Jest szansa, że pomożesz mi przy czymś jeszcze?  
     Dziewczyna wahała się przez chwilę. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać. Po chwili jednak kiwnęła głową.
     -W czym? - spytała zaciekawiona.
     -Mam pewną ścianę do zburzenia. - Nie dając jej szansy na odpowiedź, złapał puste talerze i ruszył w stronę kuchni, nie przestając się uśmiechać.  

Gees

     Splotła włosy w warkocz, choć za tym nie przepadała. Wsadziła na głowę czapkę, z czym czuła się jeszcze dziwniej. Podwinęła rękawy szarej bluzki - uznała, że ten kolor będzie odpowiedni, biorąc pod uwagę tumany kurzu zalegające w bibliotece. Założyła rękawiczki, złapała miotłę i z uśmiechem zrobiła krok między nieodwiedzane od lat regały.
     Nigdy nie spotkała się z taką ilością kurzu, nie wiedziała więc jak powinni się do tego zabrać. Ostatecznie ustalili, że zaczną od usunięciu pajęczyn z sufitu, następnie zabiorą się za czyszczenie najwyższych półek, stopniowo schodząc do ziemi. Każde wzięło drabinę, kilka wiader z wodą, masę ścierek i innych niezbędnych przedmiotów. 
     Pół godziny później sufit był już czysty. Gees podeszła ze swoją drabiną do pierwszego z piętnastu rzędów książek. Chłopak, niczym posłuszny piesek, podążał za nią krok w krok, z przerażeniem obserwując wielkość pomieszczenia. Piętnaście rzędów, w każdym po jedenaście wielkich regałów, a na każdym co najmniej sto książek. Nigdy tego nie skończą. 
     Wspięła się na najwyższy szczebel drabiny, ze zmiotką i stertą ścierek - część z nich zmoczyła w wodzie. Jak tylko najdelikatniej potrafiła, przejechała zmiotką po wierzchach książek, zrzucając zalegający kurz i pajęczyny na ziemię. Gdy wierz był już czysty, delikatnie wyjęła pierwszą z książek.  
     Wcześniej umówili się, że choćby sprzątanie miało potrwać kilka miesięcy, będą sprawdzać każdą książkę po kolei. Pierwsza z obszernego zbioru pisana była w języku, którego Gees nie znała. Pokazała ją Javierowi, jednak i on go nie znał. Czarna prosta okładka była sztywna, dosyć nowa. Papier dopiero zaczynał żółknąć.  
     Wyjęła następną książkę. Podobnie jak tamta, pisana była w nieznanym im języku. Okładka była taka sama, z jedną, niewielką różnicą – widniała na niej ledwo widoczna rzymska cyfra II. Zatem była to kontynuacja tamtej książki. Zaintrygowana, wyciągnęła rękę, sięgając jak najdalej. Wyjęła szóstą z kolei książę. Zgodnie z jej podejrzeniami, widniała na niej cyfra VI. Wyczyściła każdą książkę o takiej okładce, nie otwierając już żadnej z nich. Seria ta zajmowała całą najwyższą półkę - łącznie piętnaście książek, każda po ok. pięćset stron.  
     Zeszła o dwa szczebelki niżej, by zabrać się za kolejną półkę. Książki znajdujące się na niej miały bordowe okładki ze złotymi zdobieniami - encyklopedie wydane w 1995 roku.
Praca szła powoli, jednak Gees nie nudziła się. Kochała książki, więc do każdej zaglądała z ciekawością. W niektórych znajdowała listy - każdy z nich odkładała na książkę, w której się wcześniej znajdował.
Wyczyszczenie dwóch półek pierwszego rzędu zajęło dziewczynie ponad godzinę. Każdą książkę dokładnie oglądała - wróciła nawet do książek z pierwszego rzędu, znajdując w nich kilka pocztówek i dwa listy. Każdą dokładnie czyściła, sprawdzała, czy nie ma podwójnych okładek - tak na wszelki wypadek.
     Javier trafił na książki z działu geografii - a tak przynajmniej wywnioskował po licznych mapach i rysunkach przedstawiających lodowce, góry, cykl obiegu wody, i inne tego typu rzeczy. Podobnie jak Gees, znajdował w książkach listy i pocztówki.  
     Gdy dziewczyna usłyszała swoje imię pomyślała, że chce poinformować ją o kolejnym znalezisku.
     - Co jest? Znalazłeś coś ciekawego?
     - Tak. To znaczy nie. Znaczy... nie wiem, to kolejny list, ale nic z niego nie rozumiem. Nie o to chodzi.
     - O co zatem?
     - Mogę cię o coś spytać? Tylko się nie denerwuj.
     - Jasne. - Odpowiedź padła po krótkiej chwili zawahania. Miała nadzieję, że chłopak się o tym nie zorientuje.  
     - Skąd... - zamilkł, zastanawiając się nad doborem słów. Nie chciał jej zdenerwować. - Skąd właściwie dowiedziałaś się tyle o tej całej Muriel?  
     Gees nie odpowiedziała od razu. Wspomnienia jej „Wielkiego wybuchu” powróciły.
     - Spotkałam Megan. A raczej to ona spotkała mnie.
     - Megan?
     - Jedną z tych, których Muriel udało się wysłać do psychiatryka.
     - Och. A jak ją spotkałaś? Skąd ona w ogóle wiedziała o twoim istnieniu? I... skoro wysłała ją do psychiatryka... jak to możliwe, że ją spotkałaś? 
     - To wydaje się skomplikowane, jednak wcale takie nie jest.  Megan była, to znaczy jest, duchem. Widywałam ją przez dłuższy czas, jednak nie zwracałam na nią większej uwagi. Tak jak pozostali zmarli domagała się mojej uwagi. Zwróciłam na nią uwagę dopiero, gdy podczas jednej z sesji zauważyłam ją w gabinecie Muriel.
     - Jak się zachowywała?
     - A co to ma do rzeczy?
     - W sumie nic. Po prostu jestem ciekaw.
     - No cóż... Głównie kręciła się w tę i z powrotem, wyraźnie szukając czegoś, czym mogłaby przyłożyć Muriel. Właśnie to przykuło moją uwagę.
     - I co dalej?
     - Dopuściłam ją do siebie.
     - Dopuściłaś? Gees, przecież wiesz, że nie do końca rozumiem twoje stosunki z duchami. Musisz mi wszystko wyjaśnić.
     - Muszę? - Dziewczyna posłała mu szeroki uśmiech. - Rozkazujesz mi?
     - Tak, dokładnie. Rozkazuję ci i masz być mi posłuszna, inaczej spotka cię okrutna kara. - Gees nie miała pojęcia, jakim cudem udało mi się zachować poważny wyraz twarzy. Po chwili nie było to już ważne, bowiem chłopak zaczął się trząść ze śmiechu, przy okazji wyrzucając w górę masę kurzu.
     - To nic nadzwyczajnego. Po prostu w pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Spytała, czy teraz zgodzę się z nią porozmawiać.
     - A ty się zgodziłaś. Jak wyglądała rozmowa?
     - Spytałam kim ona właściwie jest i skąd zna Muriel. Odpowiedziała po prostu, że to przez nią zginęła. Było to jakieś pół roku temu. Od tego czasu odwiedzała mnie mniej więcej codziennie, dostarczając mi kolejnych dowodów. Wszystko - każde zdjęcie, każda notatka, leży w teczce na dnie mojej szafy. A raczej w kilkudziesięciu teczkach.
     - Kilkudziesięciu?
     - Owszem. Łącznie ponad trzydzieści. Dwadzieścia pięć - na każdą wysłaną osobę jedna; kilka o samej Muriel i siedem o tych, których wysłała do szpitala w ciągu ostatnich dwóch lat.
     - To musiała być nudna praca.
     - Nie. Momentami przerażająca, jednak nie nudna. Dowiedziałam się o niej bardzo wielu rzeczy. Megan bez problemu zdobywała dowody. Zresztą, nie robiła tego sama.
     - Ktoś jeszcze wam pomagał?
     - Tak.
     - Kto taki? I... nurtuje mnie jeszcze jedno. Jak właściwie zginęła Megan?
     - Popełniła samobójstwo.
     - W zakładzie psychiatrycznym? Jakim cudem się jej to udało?
     - Megan miała dar.
     - Dar? Jaki?  
     - Leczyła, tak jak twoja mama. Gdy Muriel udało się przekonać jej rodziców, by wysłać ją do zakładu, otruła się.
     - Jedno mi nie pasuje. Rodzice Megan wiedzieli, że ma dar?
     - Wiedzieli.
     - Dlaczego zatem chodziła do psychologa?
     - Zaczęło się to po śmierci jej babci. Miała ten sam dar co wnuczka. Nauczyła ją wszystkiego. Były ze sobą bardzo blisko, i dziewczyna nie mogła pogodzić się z jej śmiercią.
     - Rozumiem. Więc, kto pomagał Megan zbierać dowody?
     - Siostra Muriel.
     - Że co?!
     - Już ci wszystko tłumaczę. Gdy zbierałyśmy dowody o Muriel, szukałyśmy wszystkiego. Sprawdziłyśmy niemal każdy dzień jej życia, każdą wizytę u lekarza - wszystko. Poszukując ciekawostek o jej rodzinie, dowiedziałyśmy się, że Muriel pochodzi z "utalentowanej" rodziny - chyba nie muszę tłumaczyć, o co chodzi. Muriel miała siostrę bliźniaczkę - Emmę. Emma odziedziczyła dar - posiadała władzę nad snami - chociaż nie mam pojęcia, co to za dar. W każdym bądź razie, Muriel nie odziedziczyła nic. Znienawidziła całą swoją rodzinę na czele z siostrą, nienawidziła każdego, kto posiada dar. Oszalała. Próbowała zamordować swoją siostrę. - Gees przerwała, by zerknąć nad chłopaka. Spoglądał na nią rozszerzonymi oczami, niezdolny do wypowiedzenia choćby słowa. Kontynuowała więc. - Wypchnęła ją  z okna. Dziewczyna przeżyła, jednak popadła w śpiączkę. Odniosła poważne obrażenia mózgu. W końcu jej rodzice zdecydowali, by pozwolić jej odejść. Emma i Muriel miały wtedy po osiemnaście lat.
     - To okropne. Dlaczego nikt nigdy tego nie zgłosił na policję? Dlaczego nie zamknęli Muriel?
     - Nie było świadków. Rodzina nie mogła udowodnić winy Muriel. Nikt nie mógł nic zrobić.
     - Co z Emmą? I z Megan? I z resztą, którą wysłała do psychiatryka?
     - Emma i Muriel próbują pomóc tym, którzy trafili do zakładów, jednak nie wiedzą, co mogą zrobić. Każdy z wysłanych posiada dar, i każdy stara się zachować trzeźwość umysłu.
     - Skąd wiesz, co się z nimi dzieje?
     - Odwiedzała mnie Megan.
     - A teraz? Co jeśli gdy cię odwiedzi, a ty jej nie zobaczysz?
     - Na jednym z parapetów zawsze położony mam notes i długopis. Ostatnio zapisałam tam twój adres, z krótką informacją, że jeśli nie ma mnie w domu, jestem tutaj. Jeśli jej nie zobaczę, Megan po prostu poruszy jakimś przedmiotem, by dać mi znać o swojej obecności.
     - Sprytne. Kiedy mniej więcej cię odwiedzi?
     Zanim chłopak zdążył dokończyć, szmatka leżąca dotąd przy drzwiach, poleciała prosto w ręce Gees.



------------------------------------------
Po pierwsze, przepraszam, że tak długo - a i tak nie wprowadziłam zmian wszędzie. Skupiłam się na początkowych rozdziałach. Zmiany nie są liczne, tu i ówdzie zmieniłam jedno zdanie, gdzieniegdzie dodałam opisy, by przedłużyć rozdziały.
Co zmieniłam? Stworzyłam opis kosmity (czyt. Muriel), który, uzyskawszy aprobatę, został dodany do rozdziału drugiego (choć osobiście mi się nie do końca podoba). W rozdziale siódmym dodałam okropny opis pokoju Gees sprzed remontu - jest on naprawdę szkaradny (uprzedzam, gdyby ktoś chciał sprawdzić).

Co do tego rozdziału - zauważyłam, że rozdziały wychodzą mi coraz dłuższe, i (chyba) lepsze. Ten nawet mi się spodobał, poza opisem pomieszczeń - zupełnie się do tego nie nadaję.

Dziękuję Wam, za wszystko! Nigdy nie sądziłam, że ktoś będzie chciał czytać moje wypociny ;)


7 komentarzy:

  1. Nowy blog? Super! Co do tego rozdziału to też bardzo mi się podoba :) Naprawdę lubię twoje opowiadanie, piszesz lekko i z przyjemnością czyta się twoje prace :) Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że w końcu dodałaś nowy rozdział!
    Spodobał mi się:)
    Życzę ci powodzenia w pisaniu nowego bloga.
    Z pewnością przeczytam twoje opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba ? Jest bosko i niema sensu się nad tym dłużej zastanawiać ! :P
    Rozdział jest szaleńczo, superowo, zarąbiście świetny ( UWAGA ! UŻYŁAM TYCH CZTERECH SŁÓW, GDYŻ NIE CHCE CI PRZEKLINAĆ NA BLOGU, CHOĆ PEWNE SŁOWO PASUJE JAK ULAŁ. NAPEWNO WIESZ JAKIE ;d ).
    Idealnie wczuwasz się w rolę i Gees, i Javiera. Aż ci zazdroszczę umiejętności pisania tak świetnych opowiadań ^^
    Ten rozdział wiele wyjaśniał i był bardzooo, ale to bardzoooo ciekawy ;D Ciekawa ta historia Muriel i Emmy i muszę przyznać, że strasznie się wczułam ^^
    Jak będziesz pisała nowe opowiadanie, proszę poinformuj mnie i tym ;D

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo ciekawy i wciągający. Już na oko widać, że jest dłuższy, niż poprzednie. Bardzo mnie interesuje za jaką tematykę teraz się weźmiesz. Cokolwiek to będzie, zapewne zrobisz to perfekcyjnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie! Czekam, lub niecierpliwię się do następnego rozdziału jak i bloga! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział, mam nadzieję, że zajrzysz :)
    Pozdrawiam
    http://wojna-elfow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpadłam tutaj przypadkowo i nie żałuję :) Na razie przeczytałam ten o to rozdział i powiem szczerze że jest rewelacyjny. Dowiedziałam się co nieco o głównych postaciach. Bardzo spodobał mi się twój styl pisania. Jest wprost rewelacyjny. Jeszcze ta wielka biblioteka do sprzątania. Aż mnie natchnęło do sprzątnięcia swojej! :) Pozdrawiam, weny życzę i nie mogę się doczekać aż ujrzę następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń