sobota, 14 grudnia 2013

LET'S GO!

NOWY BLOG JUŻ ISTNIEJE!

wywiadzmartwa.blogspot.com 

Jednak nie jest to żadna z proponowanych historii. Zamiast tego zapraszam Was na... Wywiad z martwą. O czy będzie?
"Wywiad z martwą" to historia Elisabeth, dziewczyny, która zginęła przez przypadek i obserwuje, co dzieje się na Ziemi po jej zniknięciu. Lata mijają, ludzie ruszają naprzód, pamięć o zmarłych zostaje zepchnięta na dalszy plan, a umarli mogą się jedynie biernie przyglądać. Chociaż... nie do końca.
Brzmi ciekawie? Mam nadzieję, że tam ^^
ZAPRASZAM! ^^
wywiadzmartwa.blogspot.com

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Game Over.

   Z żalem, ciężkim sercem i łzą krążącą w oku informuję, że zamykam tego bloga. Powodów jest kilka, i czuję się w obowiązku podać Wam ten główny, a mianowicie brak czytelników. Pomysł na tą historię też kompletnie mi uciekł, i już sama nie wiem czego tu oczekiwać i co wymyślać.
   Jednak nie martwcie się, Devilla nie znika z blogspota zupełnie. Wciąż będę prowadzić mój drugi blog (o ile ktoś będzie go czytał) - niepokorna-alfajiri.blogspot.com oraz krzywe-spojrzenie-na-swiat.blogspot.com
 
   Czytaliście może ksiażkę "Ja, Diablica" bądź serię o Łowczyni Gildii autorstwa Nalini Singh? 
Co myślicie o opowieści w którymś w tych stylów? Co byście woleli?
 
   Pierwsza opowiadałaby o Liliannie, która ratując nieznajomego zostaje potrącona przez ciężarówkę. Po procesie podsumowującym jej życie, i, jak się okazuje, poprzednie wcielenie, trafia do piekła. Gdy udaje jej się sprawdzić, co dzieje się na Ziemi okazuje się, że od jej śmierci minął już miesiąc, a jej przyjaciele niezbyt dobrze radzą sobie ze stratą. Wkrótce jednak do piekła trafia także jej przyjaciółka, a potem i przyjaciel. Wszyscy zostali skazani za to samo, a mianowicie występki popełnione w poprzednim wcieleniu.
   Kto chciał ich śmierci? Dlaczego?
   W zaświatach rozgrywają się wojny, o których śmiertelnikom się nie śniło.

   Drugie (prawdopodobnie byłoby to opowiadanie typu +18) opowiadałoby o Elisabeth, urodzonej łowczyni. Urodzeni łowcy wyczuwają krew, a konkretnie jej zapach - zapach każdej osoby jest zupełnie inny, a mieszanki są zarówno pospolite jak i po prostu dziwne. Warunek jest tylko jeden - krew musi krążyć. Co jednak, jeśli przyjdzie jej wyśledzić istoty, których krew nie krąży?
   Dla archaniołów nie ma rzeczy niemożliwych, zawsze dostają to, czego chcą. Problem polega jednak na tym, że ten chce czegoś więcej niż odnalezienie przez Elisabeth odpowiedzialnego za tworzenie powstałych.

   Mam też w głowie historię, która mogłaby się rozgrywać w Polsce, w malutkiej mieścinie odpowiadającej takiej, w której sama mieszkam. Historia opowiadałaby o dziewczynie, której rodzice popełnili samobójstwo w ostępie kilku lat, a później wychowywała ją babcia. Dopiero kilka lat po śmierci drugiego z rodziców dziewczyna zdobywa się na odwagę, by odwiedzić to miejsce, którym jest kościelna wieża. Miejsce to jest powszechnie znane i często wybierane przez samobójców. Pomimo, że dostęp na nią jest zamknięty, jakimś cudem i tak się tam dostają. Owa wieża ma swoją historię związaną z legendą powstania tej mieściny. W jej otoczeniu pojawia się również chłopak - przystojny, arogancji, zdecydowanie zbyt wygadany i pewny siebie, i oczywiście doskonale wie, jakie wrażenie wywiera na płci przeciwnej. Chłopaczyna zaczyna kręcić się koło głównej bohaterki, która, gdy mija początkowa fascynacja przestaje być tym zadowolona. Do tego zadaje jej kłopotliwe pytania dotyczące jej rodziców i tego, czy sama czasem nie myśli o śmierci.



Być może kiedyś wrócę do opowieści o Gees, najpewniej założę nowego bloga i będę tam dodawać rozdziały na nowo, jednak nieco przerobione - mam nadzieję, że ta informacja Was, pozostałych czytelników, w jakimś stopniu pocieszy. To tylko kwestia czasu, bo sama wkręciłam się w opowieść o Gees, to moje pierwsze poważne opowiadanie od kilku lat, i chcę je dokończyć. Muszę to jednak przemyśleć, bo w którymś momencie - sama nie wiem którym, zboczyłam z głównego toru. Kiedy Gees powróci, będzie o wiele lepsza. Fabuła będzie dopracowana, bohaterowie podobnie. Nie będzie nieścisłości. Nie planuję też zmieniać imion bohaterów, bo te są idealne. Zatem do zobaczenia wkrótce! ^^

sobota, 16 listopada 2013

Gees 18

 Victoria
  Wizja nadeszła niespodziewanie. Nie szukała przyszłości, o nie. Nigdy nie robiła tego w miejscach publicznych.
   Tak więc w jednej chwili siedziała ze swym odbiciem lustrzanym - ukochaną siostrą bliźniaczką - w kawiarni, a w następnej tkwiła w tunelu, czasowej próżni, i zastanawiała się, co takiego ważnego ma przynieść przyszłość.
   Oparła ręce na biodrach i bez większego zainteresowania przyglądała się przelatującym obok obrazom. 
   Jeden z nich zatrzymał się, i niczym wywołany żołnierz wyszedł z szeregu i zatrzymał dokładnie naprzeciw niej.
   Już nie była znudzona. Nie opierała rąk na biodrach. Teraz była przerażona.
   Krew była wszędzie. Podobnie jak ciała. Ciała jej bliskich. Leżały rozczłonkowane, ich wnętrzności pokrywały każdy centymetr kwadratowy opustoszałego parkingu przy zamkniętym lata temu markecie. W samym centrum, w głębokiej kałuży posoki stało odzwierciedlenie śmierci, w nieskazitelnie czystym czarnym płaszczu, skórzanych spodniach i białek koszuli. W lewej dłoni trzymał kapelusz i laskę, prawą trzymał nad głowami klęczących przed nim postaci.
   Jedna ubrana była w suknię ciemnogranatową, na jej smukłej szyi zwisał agat.
   Druga w sukni ciemnozielonej, szafir otoczony srebrem sięgał poniżej piersi. 
   Ich włosy, teraz mokre od świeżo przelanej krwi, zazwyczaj były koloru miedziano-kasztanowego i spływały na plecy miękkimi falami. W ich pustych, lodowato błękitnych oczach tlił się zazwyczaj płomień życia i zapowiedź okrucieństwa. Na bladych wargach widniała rozmazana, krwistoczerwona szminka. 
   Mężczyzna wziął jedną z nich za rękę i pociągnął do góry. Odgarnął jej z twarzy mokre włosy i ignorując krew, przycisnął swe wąskie usta do jej pełnych warg. Po chwili odrzucił bezwładne ciało na ziemię, po jego brodzie ściekała krew. To samo zrobił z drugą dziewczyną. 
   Kiedy dusze ich obu znajdowały się już w jego ciele, kiedy czuł zalewającą go moc, a w jego czarnych oczach pojawił się błysk triumfu, wyciągnął z kieszeni nieskazitelnie białą chusteczkę i wytarł krew ze swej twarzy. 
   Schował chusteczkę, założył białe rękawiczki i uklęknął przy ciałach. 
   Z lewego nadgarstka jednej i prawego drugiej zdjął zawieszoną na grubym łańcuchu z czarnego srebra bransoletkę - połowę czarnego serca, każdą z innym imieniem.
   Victoria. Maya.
   Martwe. Bezużyteczne. Pokonane.
   Wygrał. Przepowiednia nigdy się nie spełni.
   A on zostanie władcą świata żywych i umarłych. 
   Wizja skończyła się tak nagle jak się pojawiła, a ona nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia siostry i kelnerki popędziła do łazienki by zwymiotować.
Maya
   Vicky wróciła z toalety po piętnastu minutach, a ona przez cały czas wierciła się na krześle. Chciała wiedzieć, co wytrąciło jej siostrę z równowagi. Co zobaczyła. 
   - Co to było? - spytała, gdy ta opadłą ciężko na siedzenie naprzeciw niej. 
   - Śmierć siostrzyczko. Widziałam naszą śmierć.

   Siedziała po turecku na środku swego kochanego łóżka. Łóżka, w którym miała spędzić ostatnią w swym krótkim życiu noc. 
   Ale to nie czas na rozterki. To czas na działanie.
   Zamknęła oczy. Wzięła kilka uspokajających oddechów. Uwolniła z uwięzi swą moc i udała się do świata snów.
   Tym razem nie będzie nikomu narzucać, o czym ma śnić. Nikt nie wyśni żadnego genialnego pomysłu, nie będzie powtórnie odgrywać dawno zapomnianych chwil. 
   Nie, tym razem będzie inaczej. Dziś sama będzie obserwować czyjś sen. Nakłaniać go do śnienia o swych planach i najskrytszych słabościach. O jego obawach.
   Znalazła go bez trudu. Znalezienie najczarniejszego umysłu na świecie nie jest szczególnie pracochłonnym zajęciem. 
   Bez wahania wkroczyła w ten mrok. Nie mogła się wahać. Inaczej mógł ją wyczuć. I znaleźć. A wtedy wizja jej siostry by się spełniła. A do tego nie mogła dopuścić.
   Odwiedzała wiele umysłów. W ramach ćwiczeń i z czystej ciekawości. Dowiedziała się z nich wielu rzeczy. Na przykład, że jej ojciec zdradza matkę z sekretarką. Albo, że Johnny Depp hasa po domu w swym kostiumie Szalonego Kapelusznika i nuci wszystkie melodie z Piratów z Karaibów, gdy miał pewność, że nikt go nie widzi.
   W tym umyśle nie było śmiesznych kostiumów i piosenek. Było za to mnóstwo śmierci. Ale i informacje, których szukała. 
   Nie były pierwszymi właścicielkami czarnego serca. Były inne dziewczyny, które on również chciał zabić. I z żadną mu się nie udało, same odebrały sobie życie zanim je odnalazł. Poczuła z tego powodu satysfakcję, jednak nie trwała ona długo. Bo to oznaczało, że ona i jej siostra też powinny zginąć. 
   Były też obawy, choć właściciel rzadko pozwalał im wypłynąć na wierzch. W końcu przyszły włada wszechświata nie powinien przyznawać się do słabości. 
   Była przepowiednia, główna przyczyna jego lęków. Opowiadała o dziewczynie, o której nie wiedział zbyt wiele. Miała ona być jego zgubą. Ostatnią, która odda życie by zapobiec klęsce. Tą, która wezwie poprzednie posiadaczki amuletu. Że wspólnie go zgładzą. 
   Musi więc zdobyć czarne serce. Zniszczyć je i odebrać życie każdej osobie, która choć raz dotknie tego przedmiotu.
   Otworzyła oczy. Siedząca naprzeciw niej postać nie zdążyła o nic zapytać. 
   - Musimy umrzeć, siostrzyczko. Odejść, zanim on nas znajdzie. 
   Po mlecznobiałym policzku Victorii spłynęła łza. Maya otarła ją.
   - Nie martw się, siostrzyczko. Wrócimy. I pomożemy go zgładzić. 

   Odrzuciła papier na stół i pędem ruszyła w stronę schodów. Za sobą usłyszała jeszcze głos Jeese'a, który zaczął czytać państwu Harvey zapiski jej snu.
   Bez pukania wbiegła do pokoju Orsey. Pusto. Następny na liście był pokój Javiera. Jeszcze zanim tam dotarła jej uszu dobiegł dźwięk młotka uderzającego w ścianę. Bez namysłu wparowała do środka, wyrwała przedmiot z dłoni chłopaka i ignorując zdumione spojrzenia jego i siedzącej na łóżku dziewczynki zaczęła jak szalona uderzać w ścianę. Po jej policzkach płynęły łzy. 
   Nie wiedziała, jak długo wyżywała się na niewinnej niczego ścianie. Kątem oka zarejestrowała wchodzących do pomieszczenia państwa Harvey i Wiedzącego. Mieli nietęgie miny. A więc i oni zrozumieli jej sen. Kilka minut później na twarzach Javiera i Orsey gościł dokładnie taki sam wyraz. 
   Przebiła się przez ścianę, zaczęła powiększać otwór. W pewnej chwili młotek uderzył w coś, co zdecydowanie nie było ścianą. Z otworu wychylał się kawałek metalowej tuby. Ostrożnie kuła wokół niej, póki nie udało jej się wydobyć przedmiotu. 
   Otrzepała ją z kurzu i ignorując ludzi wpatrujących się jej ze zdumieniem i wyciągnięte po tubę ręce, otworzyła ją. W środku znajdowała się pożółkła kartka. Jej treść nie poprawiła jej nastroju. 
Jak mnie prosiłeś, tak też zrobiłem. Złamałem prawo. Dla Ciebie, mój przyjacielu! Dla Ciebie, a raczej, przez Ciebie, zginąć za to mogę. W piekle się smażyć będę po wsze czasy! Spełniłem Twą prośbę jednak, piekło i tak mi pisane, za samą znajomość z Tobą, Szatanie! A więc, do tajemnej biblioteki się włamałem, wiersz odnalazłem, przetłumaczyłem i ubrałem w słowa, któreś w stanie zrozumieć. Treść jego następująca była:


Gdy dobro istnieje, i zło istnieć musi.
Ten zatem, który zniszczeniem i złem jest, który imię samej Śmierci nosi,
Potężniejszą siłę na swej drodze napotka.
Dobro we wcieleniach wielu, siłę czystą w sercu czarnym zamkniętą,
Gotową na wszelkie poświęcenie.
Była niegdyś pierwsza, zatem i ostatniej czas nadejść musi.
Pierwsza imię Świtu nosiła, i choć moc jej odwrotna, nowy początek zwiastuje.
Druga Bólem się zwała, i ból każdy uleczyć jest w stanie.
Trzeciej imię to Zwycięstwo, i w dal zaglądając wygranej jest symbolem.
Czwarta, Iluzja, w umysły wkracza by prawdę ukazać.
Piąta, Gwiazda, jak imię jej wskazuje, drogę w ciemności oświetli.
Ostatnia zaś, imię Ducha dzierżąca, przez Niszczyciela, choć imię Jego zdradliwe,
Odwagą i wiarą obdarzona zostanie, by przepowiednia spełnić się mogła.
I Ostatnia właśnie, Serce Czarne na piersi dzierżąc dumne,
Siostry swe wielkie z grobu przywoła.
Razem, gdy krew zostanie przelana, Śmierć pokonać zdołają,
By dobro i światłość zapanować mogło.

W bibliotece miesiące długie spędziłem, jednak żadna księga o żadnym Sercu Czarnym nie wspomina. Nie wiem więc przyjacielu mój, czymże jest ten, jak go nazwałeś, amulet.
Twój wierny przyjaciel, choć nie z wyboru.

   


 ---------------------------------------------------------------------
Nowy post, nowy szablon ^^
Chyba nabieram wprawy, co sądzicie? ;>  (na moim drugim blogu: niepokorna-alfajiri.blogspot.com - także pojawił się nowy szablon!)
Przepraszam za zwłokę. Drugi miesiąc studiów dobiega powoli końca i wszystko się normuje, więc będę miała więcej czasu na pisanie! ;)

Tymczasem zapraszam an nowo powstałego bloga grupowego, na którym jestem współaminką ;) (nie ja robiłam tamten szablon, którego zmianę koniecznie muszę zaproponować ;) )
http://land-of-the-moon.blogspot.com/ - serdecznie zapraszam do watahy mojej, bądź którejś innej! ^^