czwartek, 23 maja 2013

Gees 9

Z góry uprzedzam, że jest dość długi (chyba) i nieco nudny. Proszę też o przeczytanie notki "Od autorki" ;)
-------------------------------------------------------------

     - Cholera! - krzyknęła, widząc ciemnoczerwoną ciecz sączącą się z wolna ze skaleczonego palca. W dwóch krokach doskoczyła do zlewu i wsadziła dłoń pod strumień zimnej wody. Wolną ręką sięgnęła po papierowy ręcznik, którym owinęła palec. Szybkim krokiem ruszyła do łazienki. Wyrzuciła całą jej zawartość poszukując plastra. Jedyny jaki znalazła musiał być bardzo, bardzo stary, lub kupiony przez przypadek. Z wahaniem okleiła palec plastrem z wizerunkiem Dzwoneczka. Wróciła do kuchni. Opierając się o stół przyglądała się dokładnie zielonej papryce leżącej na desce, jednak nie dostrzegła na niej śladów krwi. Dla pewności obejrzała dokładnie każdy, najmniejszy nawet kawałek. Pewna, że warzywo jest czyste, skończyła krojenie. Paprykę wrzuciła do miski, po czym zabrała się za tarcie sera wyjętego właśnie z lodówki. Siva przez cały czas kręcił się w pobliżu, licząc na smaczny kąsek.
     Pół godziny później Gees siedziała na ziemi ze skrzyżowanymi nogami, obserwując znajdującą się w piekarniku pizzę.
     Rzadko sama przygotowywała kolację. Zazwyczaj gdy rodzice wracali z pracy, ona już spała. Gdy wstawała – już ich nie było. Oddalili się od siebie. Dlatego właśnie Gees tak cieszyła się, wdychając zapach przygotowanej przez nią kolacji. Spojrzała na zegarek – rodzice powinni wrócić lada chwila. Zawsze wracali o tej samej porze. Mama kończyła pracę wcześniej i jechała po męża.
   Gees wyjęła pizzę z piekarnika, po czym szybko postawiła ją na stole. Wyłączyła i zamknęła piekarnik. Z szafki, do której jeszcze niedawno ledwo sięgała, wyjęła trzy talerze. Z drugiej szafki wydobyła trzy szklanki, a z lodówki wyjęła colę i sok pomarańczowy. Ułożyła sztućce. Z uśmiechem podziwiała zastawiony stół. Cieszyła się na ten wieczór. Wiedziała, że tą niespodzianką sprawi rodzicom niemałą przyjemność.
Przysiadła na swoim krześle. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Tak naprawdę, nigdy nie miała okazji się mu przyjrzeć. Ściany koloru dojrzałej pomarańczy wprawiały w dobry nastrój. Na niemal każdej ścianie wisiały brązowe szafki wykonane z ciemnego drewna. Pośrodku stał stół wykonany z tego samego drewna co szafki. Pamiętała, jak w dzieciństwie piekła tu z mamą ciasteczka i różne inne pyszności, którymi później wspólnie zajadali się przed telewizorem.
    Z rozmyślań wyrwał ją odgłos samochodu wjeżdżającego na podjazd. Po chwili jej uszu dobiegł perlisty śmiech mamy. Gees dopadła do drzwi. Zbiegła ze schodów, uśmiechając się szeroko do rodziców patrzących ze zdziwieniem w jej stronę. Ucałowała mamę w policzek i przytuliła ojca, który na krótką chwilę zamknął córkę w niedźwiedzim uścisku.
     Gees przyglądała się rodzicom rozmawiającym właśnie o nieznanej jej ciotce. Zastanawiała się, jak zacząć nurtujący ja temat. Zadania nie ułatwiał fakt, że dopiero przed chwilą dotarło do niej, że to świetna okazja. Nie potrafiła jednak zebrać się w sobie. Nie mała pojęcia jak chociażby zacząć rozmowę. Pytania, jedno za drugim, cisnęły się do jej głowy. Dlaczego? Czy nie mogli mieć dzieci? A może nigdy nie chcieli ich mieć, a ją znaleźli porzuconą gdzieś w jakimś parku? Dlaczego nigdy nie próbowali nawet zacząć tego tematu? Wodziła wzrokiem od jednego do drugiego, udając, że przysłuchuje się rozmowie. Matka miała krótko ostrzyżone blond włosy, jasnoniebieskie oczy, mały nos i pełne usta koloru jasnego różu. Była drobno zbudowaną kobietą, na której twarzy pojawiały się pierwsze zmarszczki. Obdarzona niebiańskim głosem, stworzona była do pracy piosenkarki, jednak wybrała pracę charakteryzatorki. Była w tym świetna, choć Gees podejrzewała, że była świetna we wszystkim. Dzięki spokojnemu charakterowi szybko zjednywała sobie ludzi.
   Na głowie ojca widniała burza czarnych włosów, zawsze w nieładzie. Piwne oczy spoglądały dobrotliwie, wzbudzając zaufanie. Łagodny głos przynosił ukojenie, lecz gdy było trzeba, był ostrzy jak brzytwa. Jako prawnikowi było mu to niezwykle przydatne. Kiedyś zabrał Gees na proces, w którym był oskarżycielem. Córka z zachwytem obserwowała pot wstępujący na czoło oskarżonego, który pod wpływem ojca przyznawał się do wszystkich popełnionych czynów.
     Chciałaby, żeby byli jej prawdziwymi rodzicami. Gdyby tak było, nie widziałaby zmarłych. Byłaby normalną, pewnie szczęśliwą dziewczyną. Dobrze by się uczyła, miała własną paczkę przyjaciół, a może nawet chłopaka. Rodzice byliby z niej dumni. Rzeczywistość nie była jednak tak kolorowa i najwyższy czas się z tym pogodzić. Gees nie należy do zwykłych ludzi. I nigdy nie będzie należała.
    Zamyślona wciąż wpatrywała się w rodziców. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała poruszyć ten temat, jednak nie chciała robić tego właśnie teraz. Wiedziała też, że odwleka to, bo się boi.
     - Gees, coś się stało?
     Słysząc głos ojca, wyprostowała się przestraszona. Rodzice wpatrywali się w nią z dziwnym wyrazem twarzy. Dobrze znała te spojrzenia.
     - Wszystko w porządku. Po prostu... Zastanawiam się, do którego z was jestem bardziej podobna. Co dziwne, nie przypominam żadnego z was. Ani trochę. - Gees sama nie wierzyła, że te słowa wydobywają się z jej ust. Speszona, spuściła wzrok, choć coś w jej głowie mówiło, by tego nie robiła. - Pójdę się położyć, chyba jestem przemęczona. - Nie czekając na odpowiedź, podniosła się z krzesła. Wzięła swój talerz, po czym zaniosła go do zlewu. Odwróciła się w stronę rodziców, którzy wpatrywali się w nią z mieszaniną zdziwienia i lęku. - Jutro pozmywam. Dobranoc.
     W drzwiach rzuciła ostatnie spojrzenie na rodziców. Nie patrzyli w jej stronę. Matka uporczywie wpatrywała się w oczy ojca, z mieszaniną lęku i smutku.
     Zamknęła drzwi swojego pokoju na klucz. Poczeka, aż rodzice pójdą spać, dopiero potem pójdzie się umyć. Zapaliła lampę, po czym przysiadł na łóżku. Siva podszedł do swej pani, wyczuwając, że coś ją trapi. Drapiąc kota za uchem i słysząc jego przyjemne pomrukiwanie, Gees powoli się uspokajała. Sięgnęła po słoiczek stojący na nocnej szafce. Siva, wyczuwając co się szykuje, obrócił się, wyciągając ku dziewczynie chorą łapkę.
     Już miała położyć się na poduszkach, gdy do głowy wpadł jej pewien pomysł. Wstała i podeszła do biurka stojącego naprzeciw łóżka. Odpaliła komputer. Złapała komórkę. Nieodebrana wiadomość od Javiera.
   „Hej Gees! Słyszałem, że musisz zająć czymś zarówno umysł jak i ręce. Mam pewną propozycję. Daj znać, jak będziesz mogła rozmawiać.”
   Po chwili zastanowienia odpisała mu. Nie była zbyt wylewna. W zasadzie nie miała najmniejszej ochoty na rozmowy.
     „Dawaj.”
     Oddzwonił po kilku minutach. Nie dała mu okazji na przywitanie się.
     - Co jest?
     - Cześć.
     - Mhm, to o co chodzi?
     - Nawet się ze mną nie przywitasz? Co się stało?
     - Chyba przypadkiem wywołałam małe tornado.
     - To znaczy?
     - Przygotowałam kolację dla rodziców.
     - I tyle?
     - Daj mi skończyć. Przypadkiem wymsknęło mi się, że nie jestem podobna do żadnego z nich.
     - I tle? Gees, czy ty aby na pewno nie przesadzasz?
     - Nie widziałeś strachu w ich oczach. Możliwe, że niebawem czeka mnie ciężka rozmowa.
     - Dasz sobie radę. To jak, chcesz wiedzieć, jako to genialny mam pomysł?
     - Dajesz.
     - Rodzice wyjeżdżają na kilka dni. Chcą dowiedzieć się czegoś o tym gościu od amuletu. Orsey wyjeżdża na biwak. A ja mam do sprzątnięcia całą bibliotekę. Sam, całkiem sam.
     - Zgaduję, że jesteś przerażony i mam ci pomóc.
     - Ależ ty mnie dobrze znasz! To jak, pomożesz mi?
     - Pewnie. Uwielbiam przebywać w twoim domy. Jest bajeczny.
     - Muzeum...
     - Marudzisz. Po prostu nie potrafisz dostrzec jego piękna.
     - Matka mówi mi to samo...
     - I ma rację. To o której mam być?
     - Hmmm... Wpadnij jak tylko wstaniesz. I tak nie będę spał.
     - W takim razie do zobaczenia jutro. Dobranoc.
     - Dobranoc, Gees. Powodzenia z rodzicami.
    Odrzuciła komórkę na łóżko. Zasiadła do komputera, uruchamiając przeglądarkę internetową. Choć wątpiła, by udało jej się coś znaleźć, wpisała w Google hasło „Alfajiria”.


W tym samym czasie – Javier
     Po zakończeniu rozmowy chłopak jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w telefon. W końcu jednak odłożył urządzenie na starą szafkę stojącą obok łóżka. Pokój cały skąpany był w brązach. Brązowe ściany, brązowe meble, nawet pościel jego wielkiego, miękkiego łózka była brązowa. Podobał mu się ten pokój. To pomieszczenie jako jedno z nielicznych w tym domu mu się podobało. Był duży, z wielkimi oknami, w których od zewnątrz tkwiły kraty. Od zewnątrz widoczny był również balkon, jednak nie było do niego przejścia, zostało ono zamurowane. Zamierzał zniszczyć tę ścianę. Wszystko, poza łóżkiem i szafką nocną, przykryte było białymi płachtami. Postanowił wyremontować swój pokój na własną rękę.
     Chciał, by Gees mu pomogła. Nie tylko ze względu na fakt, że to zadanie przerażało i niewątpliwie przerastało młodzieńca. Miał nadzieję, że uda im się znaleźć w bibliotece coś na temat amuletu. Nie miał pojęcia, ile lat mogą mieć te książki, nie ulegało jednak wątpliwości, że niemało. Miał też do niej kilka pytań. A konkretniej jedno pytanie, które nurtowało go, odkąd wysłuchał jej historii. Mianowicie, skąd ona tyle wiedziała o tej całej Muriel? Miał wrażenie, że maczał w tym palce jakiś duch. Chętnie wysłucha także tej opowieści.
     Spuścił nogi na zimną podłogę. Pomimo upału na zewnątrz, w domu panował przyjemny chłód. Wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Przez chwilę zastanawiał się, w którą stronę powinien się skierować. W końcu jednak skręcił w prawo, kierując się ku wąskim schodom, z których nie jeden raz już zleciał. Nie miał pojęcia, jak duży w rzeczywistości jest ten dom. Zawsze, gdy wydawało mu się, że był już wszędzie, odkrywa nowe pomieszczenie. Ten stary budynek zaczynał go fascynować, jednak nie zamierzał się do tego nikomu przyznawać. Gdy wszyscy spali, lubił przechadzać się korytarzami ze świecą w ręku. Czuł się wtedy, jakby trafił do innej epoki. Co dziwne, nie spotkał tu żadnego ducha. Gdy pierwszy raz stanął przed tym budynkiem, spodziewał się zastać tu masę udręczonych dusz.
    Wszedł do kuchni. Nie rozglądając się, wyciągnął paczkę czekoladowych ciastek, po czym ruszył w drogę powrotną na górę. W połowie drogi zmienił jednak zdanie, i wrócił po grubą kromkę suchego chleba. Po powrocie do pokoju, ruszył w stronę okna, rzucając po drodze ciastka na łóżko. Otworzył okno, a po dłuższej chwili także kraty. Wysunął się przez okno, wypatrując swego przyjaciela, jednak nigdzie go nie było. Skierował wzrok w stronę balkonu znajdującego się po prawej. Rzucił na niego chleb, po czym wrócił do pokoju. Sprawdził telefon. Brak wiadomości. Zastanawiał się, co teraz robi Gees.


Gees
     Tak jak podejrzewała, poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. Może uda im się coś znaleźć w bibliotece? Dowie się tego jutro.
     Leżąc już w łóżku przyglądała się amuletowi. Przejechała po nim palcem szukając niedostrzegalnego w ciemności imienia tajemniczej jasnowłosej dziewczyny.
     - Kim jesteś, Alfajirio? O co w tym wszystkim chodzi?


--------------------------------------------------
Od autorki.
Przepraszam, przepraszam, i jeszcze raz przepraszam, że tek długo nie dodałam rozdziału. To zasługa matur.
Zauważyłam, że od początku bardzo mało uwagi poświęciłam opiekunom Gees. Postanowiłam więc poświęcić im choć część rozdziału, są przecież dość ważnymi osobistościami.
Jak pewnie zdążyliście zauważyć wprowadziłam coś nowego – a mianowicie, co dzieje się w międzyczasie u Javiera. Co myślicie o tym pomyśle? ;)
Ostatnimi czasy rozdziały są owszem, klimatyczne, jednak bardzo zagadkowe. Po przeczytaniu możliwe, że niejeden z Was zadawał sobie pytanie „Co jest? O co biega? Co ona znowu wymyśliła?” - czy coś w tym stylu. Obiecuję, że niektóre zagadki wkrótce się wyjaśnią. Na rozwiązanie niektórych będziecie musieli niestety poczekać ;)
Zastanawiam się, czy po skończeniu opowieści (a raczej, nie oszukujmy się, książki), nie wysłać jej do jakiegoś wydawnictwa. Wiem, że nie jest najwyższych lotów i wiele brakuje jej do stanu dobrego. Mam też świadomość tego, że historia Gees nie zostanie wydana, nie ma na to szans. Ale przecież kto nie próbuje, ten nie zyskuję, więc postanowiłam spróbować. Może akurat dowiem się jakie popełniam błędy i nad czym muszę popracować ;)
To była najdłuższa dotychczas notka „Od autorki”. Na koniec mam jeszcze jedno pytanie. Co myślicie, o założeniu osobnej zakładki z tłumaczeniami tych zagadkowych i ciekawych (przynajmniej według mnie) imion bohaterów? Będą się one jeszcze niejednokrotnie powtarzać, i pojawi się ich więcej. A, że są one dość ważne, warto wiedzieć dlaczego właśnie tak się dany bohater nazywa. Będę też pisać, która to była postać i dlaczego właśnie takie imię – bo nie są one przypadkowe ;)
Liczę, że komuś będzie się chciało to czytać:P



16 komentarzy:

  1. Jej, nadgoniłam. ^^ Przeczytałam już wszystkie stare rozdziały i są niesamowite! *.*
    Ten rozdział też super. Może nic się nadzwyczajnego się nie stało ale to nie znaczy, że rozdział jest nudny! :) Mi się w każdym razie podoba. Ciekawe co zrobią rodzice Gees...
    Moim zdaniem taka zakładka to dobry pomysł. Wszystko byłoby łatwiejsze do zrozumienia dla nowych czytelników...
    Czekam na następny rozdział i życzę weny!


    http://oczami-scarlett.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam jeszcze podziękować za wszelkie nominacje. :) Niedługo już się z nimi uporam. :)

      Usuń
  2. Oczywiście, że taka zakładka byłaby odpowiednia. Stali czytelnicy, którzy są idealnie zapoznani z tym (w tym przypadku ja) nie potrzebują tego, ale na pewno nowym, lub innym się to przyda. :)
    Rozdział nie jest nudny. Nie zawsze musi się coś dziać. Jest wprost idealny :)
    Jestem ciekawa co z tym naszyjnikiem :)
    I wydaj tą książkę. Pod warunkiem, że wyślesz mi pocztą jeden egzemplarz z dedykacją i autografem <3
    Z miłą chęcią bym zobaczyła taką książkę w księgarni.
    Także chcę wydać w wakacje 'serce Śmierci' :) Czy się uda? Zobaczymy.

    Ale trzymam za Ciebie kciuki !
    Pozdrawiam!;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadania są niesamowite. Masz lekki styl pisania i z przyjemnością zagłębiam się w tą historię. Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział.
    Cóż... To tyle z mojej strony. Nie umiem wyrażań emocji, a szczególnie jeśli czytam takie wspaniałe opowiadanie jak twoje. :D
    Życzę Ci dużoooo weny i wolnego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już się za tobą stęskniłam, na prawdę!!! Mimo "długiego" (bynajmniej tak mnie zżerała ciekawość, że myślałam że mijają wieki) czekania nie zawiodłam się. Rozdział ciekawy, bardzo jestem zadowolona, że napisałaś więcej o rodzicach Gees. Gratuluję również pomysłu pisania z perspektywy Javiera bardzo mi się to spodobało :D. Z tym pomysłem żeby wysłać to gdzieś dalej też jestem niesamowicie szczęśliwa ponieważ uważam, że dużo osób chciało by kiedyś zobaczyć w księgarni właśnie tą książkę. I jeszcze bardzo, bardzo mi się podoba, że myślisz nad zrobieniem zakładki tłumaczącej wybór imion bohaterów, już miałam cię zasypać kolejną dawką pytań co do tego (jak na razie zdążyłam zapytać tylko o Gees). Podsumowując wilebię twój geniusz :D naprawdę. Pozdrowienia i weny, weny :D.
    Ps.: Moja wcześniejsza nazwa to Aga A. No i sory za rozpisanie ;D. Zapraszam do sb :D http://kara-bra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja kocham to opowiadanie *.* Rozdział fantastyczny
    Wydać jako książkę? Z chęcią bym kupiła ^^
    Czekam na kolejny i pozdrawiam.

    p.s. Nowy szablonik? Ładniutki ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie doczekałam się kolejnego rozdziału ;D, ale mogę wybaczyć w tym przypadku jeśli chodzi o matury :). Książka jest jak najlepszym pomysłem, należy spełniać swoje marzenia, chociaż musisz się liczyć z tym, że na początku nie będzie łatwo, chociaż sądzę, że i tak miałabyś bardzo dużo fanów :D. A co do imion, to sądzę, że przydałoby się ich wyjaśnienie, więc nowa zakładka jak najbardziej potrzebna.C
    Co do treści, to czytało mi się bardzo szybko i nic nie wskazywało na to, że będzie inaczej do samego końca rozdziału :). Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam na pewnym blogu Twój komentarz i tak mnie zaintrygowałaś do wejścia na swojego bloga, że od razu weszłam i tu takie ŁAŁ! Piękny wygląd, szczerość (xd)i piszesz jak prawdziwa, doświadczona pisarka. Co prawda muszę się przyznać, że przeczytałam tylko dwa akapity (które bardzo mi się spodobały!) i dość trudno mi cokolwiek ocenić, bo nie jestem na bieżąco. Gdy tylko będę miała czas wracam do pierwszego rozdziału i kończę ten, bo ta pizza narobiła mi smaka i chęci na więcej :)

    Z koleżanką założyłyśmy bloga-opowiadanie, jeśli będziesz miała czas to serdecznie zapraszam:agnes-and-erica.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. JEZU! Dziewczyno! Ja Cię normalnie ubóstwiam. Wydaj tę książkę i ja Ci normalnie mogę ją kupić dla siebie i dla innych, bo byłaby tego warta. Przyznam Ci się, że czytam mnóstwo blogów i tylko dwie osoby (w tym Ty oczywiście) mnie zaciekawiłyście i czytałam, czytałam nie mogłam przestać. Uwielbiam opowiadania i w ogóle wszystko, co wiąże się z duchami. Tak mnie to fascynuje. Trafiłaś idealnie w mój gust. Trochę mi zajęło czytanie, ale nie długo, bo to była sama przyjemność i czytało się lekko. Czekam z niecierpliwością na więcej. Życzę powodzenia i mnóstwo weny. Pozdrawiam :)

    W wolnym czasie, możesz wejść i do mnie (dopiero zaczynam) :) otchlan-dusz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest wspaniałe :) Trzymam kciuki by się udało z książką :)
    Bardzo fajny post, czekam na kolejny :)
    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż. Zebrałam się w sobie i przeczytałam całość. Niestety jak dla mnie przynajmniej temat jest trochę zbyt oklepany. Mnóstwo książek, opowiadań, a nawet seriali o ludziach widzących duchy. Na pewno nie moje klimaty, ale przez szacunek przeczytałam i czytać będę dalej. Tylko raz, bodajże w drugim rozdziale rzucił mi się błąd w dialogu, a tak oprócz literówek, albo zjedzonych literek nie ma się w sumie do czego przyczepić.Moim zdaniem dodajesz odrobinę zbyt mało opisów, a ja jestem tego zdania, że ich nigdy nie jest wystarczająco. Cieszę się, że nie skupiłaś się na duchach, a na głównej bohaterce i tajemnicy jej pochodzenia. Z duchami byłoby oklepane, a tak jest inne i intrygujące. Życzę ci dużo weny i zapału do pisania. A nawet sobie pomyślałam, że fajnie byłoby pisać coś razem z Tobą.
    Cieplutko pozdrawiam
    Mini z http://my-own-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ok, to zacznę po Twojemu, wytykając błędy ;] W niektórych miejscach przechodząc od zdania do zdania mylisz formy gramatyczne, np. gdzieś piszesz o pomieszczeniu (rodzaj nijaki) a w następnym zdaniu przeskakujesz w rodzaj męski. Poza tym jak dla mnie minusem są liczne, za to krótkie zdania, momentami wydaje się że przeskakujesz od sasa do lasa - byłoby ładniej, gdybyś połączyła je w dłuższe.
    No ok, zhejtoewałem, teraz się przyda trochę pochwalić. Przyznam, że o ile z formą lekko jeszcze kulejesz, to treść super. Podziwiam Twoją wyobraźnię, pomysła masz naprawdę dobrego, rozwijaj go ;] Świat przedstawiony jest dobrze dopracowany i to się chwali. Dużo zagadek, tajemnic również jest plusem, dzięki temu opowiadanie wciąga.
    Co do wydania, to odradzałbym w obecnej formie. Sama historia rysuje się zajebiście, ale szło by to ładniej technicznie napisać, tak porządniej. Więc ten... ulepsz trochę i wtedy dawaj wydawaj, będzie git.

    OdpowiedzUsuń
  12. przyznam szczerze, że już kiedyś byłam na twoim blogu i byłam na prawdę ciekawa treści, ale wygląd skutecznie mnie odstraszył. pamiętam bardzo szeroką kolumnę z postem i mało czytelną czcionkę, po których teraz nie ma śladu. :) bardzo się to chwali. ;P
    po pierwsze wygląd, bardzo ładnie. chociaż przeczytałam tylko ten post, z chęcią przeczytam poprzednie. bardzo zaciekawiło mnie, o co chodzi z tym amuletem i duchami.
    bardzo zazdroszczę ci takich ładnych opisów pomieszczeń. może wydawać ci się to głupie, ale na serio unikam ich jak diabeł święconej wody. boję się, że coś napiszę nie tak i będzie wstyd. ;/
    przeczytam poprzednie, ale pewnie trochę później i możliwe, ze dopiero na telefonie wieczorem, ale przeczytam :P jeśli według ciebie ten jest długi, to szybko nadrobię zaległości :)
    pozdrawiam, Jaga20098 :*
    http://zyje--chwila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Siemano. Tu Twoja nowa czytelniczka. :) Pisałaś, żeby nikt nie pisał "fajnie", to napiszę, zajebiście.
    Z resztą piszę tak, bo to prawda. Dobrze piszesz. Podoba mi się postać tego chłopaka. :)
    Pozdrawiam Cię, She Wolf.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam twoje opowiadanie!! Naprawdę masz talent! Co do pomysłu " W tym samym czasie... " to jest za :) Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
    Tak przy okazji mam do ciebię prośbę. Sama prowadzę bloga fantasy, jet to mój pierwszy blog i pierwsze opowiadanie. Mogła byś wpaść i napisać czy ci się spodobało, co muszę poprawić? Zależy mi na twojej opinii bo widać, że się znasz ;) Z góry dziękuje : http://wojna-elfow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj dawno mnie tu nie było ;P

    Masz całkowita rację. Rozdziały są coraz bardziej tajemnicze, a w mojej głowie, aż kłębi się od pytań ;D Nie będę ich tutaj zadawać, jest ich zbyt wiele xd
    Spotkanie z rodzicami było bardzo dobrym pomysłem. I to jak Gees przygotowywała kolację, przyjemnie się czytało.
    Czyli naprawdę jest adoptowana ? Po wzroku jej matki (który sobie wyobraziłam) można wywnioskować, że coś ukrywają. Tylko szkoda, że tak długo to ukrywają.
    Javier - ależ ja go lubię *_* Czytając to z jego perspektywy, można także jego zrozumieć, co bardzo mi się podoba.
    Wkradło się kilka błędów, ale to nie przeszkadzało w czytaniu :)
    A jeśli chodzi o zakładkę to super. Na twoim miejscu bym ją założyła, szczególnie, dlatego, że maja takie ciekawe imiona :D

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń