Stąpała boso po leśnej ściółce, zmierzając w stronę wielkiego jeziora. To hałas wybudził ją ze snu i kazał zmierzać właśnie w tym kierunku.
Zafascynowana, rozglądała się dookoła. Nie miała pojęcia jak się tu znalazła. Nie wiedziała, dlaczego ma na sobie długą do ziemi ciemnozieloną suknię, dlaczego jej długie włosy upięte są w ciasnego koka. Nie bała się jednak.
Przystanęła za wielkim świerkiem, obserwując jezioro. Idealnie czarną taflę wody oświetlał wielki księżyc w pełni, który był nienaturalnie blisko Ziemi. Coś zmierzało z wolna w stronę brzegu.
Wyszła powoli zza linii drzew. Zrobiła kilka kroków, zbliżając się do jeziora. Zanurzyła stopę w chłodnej wodzie. Szła przed siebie, zafascynowana tajemniczym przedmiotem.
Dół jej długiej sukni niknął w czerni. Zrobiła kolejny krok w stronę głębin. Jeszcze tylko kilka kroków i dosięgnie przedmiotu, który przykuł jej uwagę. Coś otarło się o jej nogę - zignorowała to. W tej chwili liczył się tylko przedmiot zmierzający wolno w jej stronę. Z każdym kolejnym krokiem oddalała się od brzegu. Wyciągnęła przed siebie rękę. Palcem musnęła butelkę, lecz nie zdołała jej złapać. Ta odpłynęła o kilka centymetrów. Dziewczyna starała się nie wykonywać gwałtownych ruchów. To tylko pogorszy sprawę. Zrobiła następny, malutki krok w przód. Tym razem spróbowała chwycić przedmiot spod powierzchni. Udało się. Butelka bezpiecznie tkwiła w jej mocno zaciśniętej dłoni. Zrobiła dwa kroki w tył, nie odwróciła się jednak w stronę brzegu. Skupiła wzrok na kartce papieru znajdującej się w butelce. Była mokra. Delikatnie ją wyjęła, po czym wrzuciła niepotrzebną już butelkę do wody. Rozwijała kartkę, cofając się jednocześnie w stronę brzegu. Była zbyt przemoczona by odczytać zapisaną na niej wiadomość. Zdołała odczytać jedynie część słów. „Unikaj nocy, strzeż się dnia, śmierć...” następne słowa były zamazane. Nie była nawet pewna, czy dobrze rozszyfrowała to zdanie. Powiodła wzrokiem w dół kartki. Ostatnie słowa były niemal nienaruszone. Z szybko bijącym sercem zaczęła rozglądać się wokoło, wciąż cofając się w stronę brzegu. Nadepnęła na śliski kamień. Kurczowo ściskając kartkę spadła w lodowatą czerń.
Zafascynowana, rozglądała się dookoła. Nie miała pojęcia jak się tu znalazła. Nie wiedziała, dlaczego ma na sobie długą do ziemi ciemnozieloną suknię, dlaczego jej długie włosy upięte są w ciasnego koka. Nie bała się jednak.
Przystanęła za wielkim świerkiem, obserwując jezioro. Idealnie czarną taflę wody oświetlał wielki księżyc w pełni, który był nienaturalnie blisko Ziemi. Coś zmierzało z wolna w stronę brzegu.
Wyszła powoli zza linii drzew. Zrobiła kilka kroków, zbliżając się do jeziora. Zanurzyła stopę w chłodnej wodzie. Szła przed siebie, zafascynowana tajemniczym przedmiotem.
Dół jej długiej sukni niknął w czerni. Zrobiła kolejny krok w stronę głębin. Jeszcze tylko kilka kroków i dosięgnie przedmiotu, który przykuł jej uwagę. Coś otarło się o jej nogę - zignorowała to. W tej chwili liczył się tylko przedmiot zmierzający wolno w jej stronę. Z każdym kolejnym krokiem oddalała się od brzegu. Wyciągnęła przed siebie rękę. Palcem musnęła butelkę, lecz nie zdołała jej złapać. Ta odpłynęła o kilka centymetrów. Dziewczyna starała się nie wykonywać gwałtownych ruchów. To tylko pogorszy sprawę. Zrobiła następny, malutki krok w przód. Tym razem spróbowała chwycić przedmiot spod powierzchni. Udało się. Butelka bezpiecznie tkwiła w jej mocno zaciśniętej dłoni. Zrobiła dwa kroki w tył, nie odwróciła się jednak w stronę brzegu. Skupiła wzrok na kartce papieru znajdującej się w butelce. Była mokra. Delikatnie ją wyjęła, po czym wrzuciła niepotrzebną już butelkę do wody. Rozwijała kartkę, cofając się jednocześnie w stronę brzegu. Była zbyt przemoczona by odczytać zapisaną na niej wiadomość. Zdołała odczytać jedynie część słów. „Unikaj nocy, strzeż się dnia, śmierć...” następne słowa były zamazane. Nie była nawet pewna, czy dobrze rozszyfrowała to zdanie. Powiodła wzrokiem w dół kartki. Ostatnie słowa były niemal nienaruszone. Z szybko bijącym sercem zaczęła rozglądać się wokoło, wciąż cofając się w stronę brzegu. Nadepnęła na śliski kamień. Kurczowo ściskając kartkę spadła w lodowatą czerń.
Gees usiadła,
gwałtownie łapiąc powietrze. Ze zdumieniem zaobserwowała, że
znajduje się w swoim pokoju. Spuściła wzrok. Na jej kolanach
znajdował się mały czarny kociak, przyglądający się jej
granatowymi oczami z mieszaniną rozdrażnienia i zaciekawienia.
Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. „To
tylko zły sen”, powtarzała sobie. Podniosła prawą rękę,
chcąc przyłożyć ją do szybko bijącego serca. Zatrzymała ją w
pół drogi. Na jej otwartej dłoni znajdował się skrawek mokrego
papieru, z zapisanymi ręcznym pismem słowami, których nie dało
się już odczytać. Jednak ona doskonale wiedziała, co było tam
napisane. „Strzeż się śmierci, Gees.”, tak bowiem
brzmiał koniec wiadomości z butelki.
Gdy ostatnia kropka
została postawiona, zamknęła zeszyt. Zsunęła nogi z parapetu,
odwracając się w stronę skąpanego w półświetle pokoju - jedynym miejscu w którym w stu procentach była sobą. Tylko tu czuła się bezpiecznie.
Zeskoczyła na ziemię, kierując się w stronę drzwi. Otworzyła je cicho, nie chcąc budzić rodziców. Na palcach zeszła po schodach, kierując się w stronę kuchni. Nalała sobie szklankę soku pomarańczowego, po czym wróciła na górę.
Zatrzymała się na chwilę przed czarnymi drzwiami, na których wisiała tabliczka „Nie wchodzić!”. Zawiesiła ją tu kilka lat temu, gdy zdecydowała się rozmawiać z martwymi przybyszami w pokoju. Specjalnie z tego względu zrobiła tu też remont, nie chcąc narażać cennych przedmiotów na napady złości zmarłych (w takich chwilach wyjątkowo łatwo wychodziło im rzucanie przeróżnymi rzeczami). Teraz jej pokój był wręcz pusty.
Przekroczyła próg, lecz nie weszła dalej. Rozglądała się, tak jakby pierwszy raz widziała to pomieszczenie. Lazurowe ściany nie sprawiały wrażenia chłodnych, przynajmniej nie dla niej. Idealnie komponowały się z miękkim ciemnofioletowy dywanem. Łóżko znajdowało się po środku pomieszczenia. Dostawiono do niego niewielką szafkę, na której znajdowała się nocna lampka, słoiczki z maściami i niewielkich rozmiarów tajemnicza szkatułka - nadal zamknięta. Za łóżkiem, tuż przy ścianie, stała niewielkich rozmiarów szafa, w której z łatwością mieściły się wszystkie jej ubrania, a także kilka innych drobiazgów. Obok szafy (po lewej) stała mniejsza szafka, w której znajdowała się bielizna. Ściany były praktycznie puste. Tylko naprzeciw łóżka wisiała półka na książki.
W ścianie naprzeciw drzwi znajdowały się trzy okna, zajmujące niemal całą jej powierzchnię. Parapety były szerokie, na specjalne życzenie Gees. Zawsze siadała na parapecie środkowego okna, bowiem nie stał tam żaden mebel. Pod lewym oknem stała sofa narożna, a przy niej niewielki stolik. Pod oknem po prawej stronie stało biurko z komputerem. Wszystkie meble i bibeloty, które niegdyś się tu znajdowały, spoczywały teraz zapomniane w piwnicy. Obecne umeblowanie pokoju ani trochę nie podobało się dziewczynie, jednak nie miała zbyt wielkiego wyboru - to było konieczne.
Rozglądała się poszukując kociaka. Ten schował się pod pościelą, bojąc się szalejącej burzy. Delikatnie przysiadła na łóżku, odstawiając szklankę na szafkę. W oddali zagrzmiało. Kociak miauknął przerażony. Gees delikatnie odkryła malucha. Spojrzał na nią rozszerzonymi ze strachu oczami.
Zeskoczyła na ziemię, kierując się w stronę drzwi. Otworzyła je cicho, nie chcąc budzić rodziców. Na palcach zeszła po schodach, kierując się w stronę kuchni. Nalała sobie szklankę soku pomarańczowego, po czym wróciła na górę.
Zatrzymała się na chwilę przed czarnymi drzwiami, na których wisiała tabliczka „Nie wchodzić!”. Zawiesiła ją tu kilka lat temu, gdy zdecydowała się rozmawiać z martwymi przybyszami w pokoju. Specjalnie z tego względu zrobiła tu też remont, nie chcąc narażać cennych przedmiotów na napady złości zmarłych (w takich chwilach wyjątkowo łatwo wychodziło im rzucanie przeróżnymi rzeczami). Teraz jej pokój był wręcz pusty.
Przekroczyła próg, lecz nie weszła dalej. Rozglądała się, tak jakby pierwszy raz widziała to pomieszczenie. Lazurowe ściany nie sprawiały wrażenia chłodnych, przynajmniej nie dla niej. Idealnie komponowały się z miękkim ciemnofioletowy dywanem. Łóżko znajdowało się po środku pomieszczenia. Dostawiono do niego niewielką szafkę, na której znajdowała się nocna lampka, słoiczki z maściami i niewielkich rozmiarów tajemnicza szkatułka - nadal zamknięta. Za łóżkiem, tuż przy ścianie, stała niewielkich rozmiarów szafa, w której z łatwością mieściły się wszystkie jej ubrania, a także kilka innych drobiazgów. Obok szafy (po lewej) stała mniejsza szafka, w której znajdowała się bielizna. Ściany były praktycznie puste. Tylko naprzeciw łóżka wisiała półka na książki.
W ścianie naprzeciw drzwi znajdowały się trzy okna, zajmujące niemal całą jej powierzchnię. Parapety były szerokie, na specjalne życzenie Gees. Zawsze siadała na parapecie środkowego okna, bowiem nie stał tam żaden mebel. Pod lewym oknem stała sofa narożna, a przy niej niewielki stolik. Pod oknem po prawej stronie stało biurko z komputerem. Wszystkie meble i bibeloty, które niegdyś się tu znajdowały, spoczywały teraz zapomniane w piwnicy. Obecne umeblowanie pokoju ani trochę nie podobało się dziewczynie, jednak nie miała zbyt wielkiego wyboru - to było konieczne.
Rozglądała się poszukując kociaka. Ten schował się pod pościelą, bojąc się szalejącej burzy. Delikatnie przysiadła na łóżku, odstawiając szklankę na szafkę. W oddali zagrzmiało. Kociak miauknął przerażony. Gees delikatnie odkryła malucha. Spojrzał na nią rozszerzonymi ze strachu oczami.
- No już, mały
- szeptała. - Nie bój się. Nic ci się nie stanie.
Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Gees wydawało się, że trochę się uspokoił. Głaskała malucha, póki ten ponownie nie zasnął.
Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Gees wydawało się, że trochę się uspokoił. Głaskała malucha, póki ten ponownie nie zasnął.
Przysiadła na na
parapecie otwartego okna. Niemal czarne chmury szczelnie przysłaniały
nocne niebo. Burza wciąż czaiła się w oddali, jakby bała się
zbliżyć.
Ponownie skierowała
wzrok na niepozorne pudełeczko, które postawiła przed sobą.
Jeszcze trochę i jej ciekawość wygra. Odwlekała jednak ten
moment. Obawiała się tego, co zastanie w środku. Wątpiła, by
znajdowały się tam odpowiedzi na jej pytania. Nie miała jednak
wątpliwości, że pojawią się kolejne.
Westchnęła
głośno, po czym z wahaniem wyciągnęła rękę w stronę
szkatułki. Gdy jej dłoń znalazła się kilka centymetrów od
przedmiotu, czarne niebo rozbłysło na ułamek sekundy. Schwyciła
przedmiot w dłonie. Zamknęła oczy. Przesunęła delikatnie palcem
po powierzchni, badając nierówności. Uśmiechnęła się, gdy
krople deszczu spadły na jej twarz, nie otworzyła jednak oczu.
Wciągnęła zapach nocnego powietrza, napawając się chwilą.
Otworzyła oczy, obserwując niezwykłe ręczne malowidło. Powiodła
palcem w stronę małego, niepozornego zamka. Był szorstki, jakby
zardzewiały. Wolnym, lecz zdecydowanym ruchem otworzyła szkatułkę.
Z wnętrza dobiegł ją niezwykły zapach. Słodki, lecz nie duszący.
Zaciekawiona otworzyła ją szerzej. Była wyłożona granatowym
materiałem, który przypominał jedwab. Na wierzchu leżała złożona
kartka papieru. List, o którym mówił Araon. Ponownie zamknęła
oczy. Drżącą ręką wyjęła kartkę, po czym zamknęła
szkatułkę. Nie chciała jeszcze wiedzieć, co jest w środku.
Powoli rozłożyła
kartkę. Odepchnęła od siebie powracające wizje snu. Skupiła
wzrok na ręcznie pisanym liście.
Gees. Jak pewnie się
domyślasz, ludzie tacy ja Ty czy mój syn są na całym
świecie. Musisz jednak
wiedzieć, że istnieją również inne „moce”.
Niektórzy zajmują się
leczeniem – tak jak moja małżonka. Inni, choć jest ich
niewielu, potrafią
„zaglądać” w czas. Z takim darem urodziła się Orsey.
Czy są inni? Owszem,
lecz dowiesz się o nich w swoim czasie. Przejdźmy
do sedna. Poznałem w
Afryce pewnego człowieka. Posiada on dar leczenia.
Opowiedziałem mu Twą
historię. To on poprosił, bym przekazał Ci ten wisiorek.”
-
Cholera – wyszeptała – Musiałeś pisać, co tam jest?
„Należał on do jego
córki. Nazywała się Nthanda, co oznacza gwiazdę.
Posiadała ona taki sam
dar co Ty. Padła ofiarą pożeracza. Ten wisior
był jej amuletem.
Chciał, byś teraz Ty go nosiła.”
Nie była
pewna jak długo wpatrywała się w słowa zapisane ręką Araona. Z
otępienia wyrwał ją głośny, bardzo głośny grzmot.
Przestraszona zerwała się z parapetu i wylądowała na podłodze.
Do pokoju zaczął wpadać grad. Gees złapała szkatułkę
zepchniętą z parapetu przez wiatr. Poderwała się i zamknęła okno.
Przez chwilę z zafascynowaniem obserwowała niezwykły taniec
piorunów.
Wsłuchiwała się
w pieśń nocy. Ulewny deszcz, z hukiem uderzający o ziemię,
tworzący strumienie na ulicach, grzmoty, coraz głośniejsze, coraz
bliższe. Burza, którą od zawsze tak uwielbiała, zbliżała się
nieubłaganie, pierwszy raz budząc w niej lęk. Światło zgasło,
lecz po kilku sekundach zapaliło się ponownie. Gees zasłoniła
okna, wyjęła świece z szafy i podeszła do łóżka. Na stoliku
dosuniętym do łóżka poustawiała wszystkie zgromadzone świece,
po czym kolejno je pozapalała. Zaciekawiony kociak podszedł do
niej. Usadowiła się po turecku na środku łóżka, kociak
rozłożył się na jej nogach. Prąd ponownie zniknął, jednak
świece doskonale oświetlały pokój.
- No, Siva - szepnęła patrząc w granatowe oczy kociaka, który słysząc swoje
imię spojrzał w górę. - Zobaczmy, co tam mamy.
Otworzyła
szkatułkę. Widząc, co jest w środku, wstrzymała oddech. Tak jak
pisał Araon, był to wisior. Delikatnie wyjęła go ze środka. W
jej dłoniach spoczywała najpiękniejsza rzecz, jaką widziała w
życiu. Siva natychmiast zaczął się bawić dość grubym
łańcuszkiem zwisającym z jej dłoni, w których spoczywało czarne
serce, na którym widniało jej imię.
Podziękujcie Evanscence za ten rozdział! :D
Rozdział krótki - jednak jest to zabieg celowy. Krótki, ale klimatyczny ;)
Za wszelkie błędy przepraszam.
Za wszelkie komentarze dziękuję ;)
Ten sen na początku... po prostu cudowny ^^
OdpowiedzUsuńTak jak cały rozdział :)
Czekam na kolejny :P
Będzie więcej takich, mam co do tego pewne plany... :D
UsuńZgadzam się, co do snu. Był świetny i taki zagadkowy. W ogóle w tym rozdziale czuć taką aurę tajemnicy.
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na nowy rozdział.
http://strazniczkajasmine.blogspot.com/
Niesamowity blog. Dopiero zaczęłam czytać, ale już ogromnie mi się spodobał. Uwielbiam takie tematy, będę zaglądać! :)
OdpowiedzUsuńWow. Masz talent. Ten sen na początku był taki.... emocjonujący, niezbyt umiem dobierać słowa :P.... Rozdział bardzo mi się spodobał choć był troszeczkę krótki ale rozumiem. Mam pytanie... Skąd wziął się pomysł na imię " GESS" ? bardzo jestem ciekawa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://kara-bra.blogspot.com/
Jak ja lubię Twój styl pisania!! Niezwykły, urzekający, pełen napięcia... Masz prawdziwy talent i cieszę się, że prezentujesz go szerszemu gronu odbiorców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kontrojanski.blogspot.com
genialny klimat i styl pisania...w dokładny sposób zostają opisane elementy dzieła, co powoduje lepsze wyobrażenie sobie całej akcji. Gratuluje pomysłowości
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz!
OdpowiedzUsuńMasz talent, zazdroszczę.
Jeszcze taki super klimat na tym blogu jest !
ZAPRASZAM :
margarett-world.blogspot.com < - Blog o moim życiu
this-is-horror.blogspot.com < - Blog o horrorach
Tak po za tym chciałam cie nominować do Liebster Award.Mam nadzieje,ze sprawiłam ci tym radość i zapraszam do mnie na pytania tobie zadane.
OdpowiedzUsuńTwoja:http://mikaelsonfamily.blogspot.com/
Bu, jestem ja niedobra i zła. To chyba niezbyt dobry początek, jeśli chodzi o cel tego komentarza, ale cóż, trudno. Mam tylko nadzieję, że mi wybaczysz. ;DD Rozdział mi się podoba, a jakżeby inaczej. Rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy, które jakoś mi się nie spodobało, ale nie potrafię do końca określić, o co mi chodzi. W każdym razie i tak nie masz, czym się martwić, bo wszystko mi się podoba i w sumie nie mam czego się przyczepić. No może oprócz tego, że krótki, ale ważne, że jest. Po prostu nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Pisz, pisz. Życzę dużo weny i masy nowych, ambitnych pomysłów.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;)
Walnęłam głową w klawiaturę jak zobaczyłam swój poprzedni komentarz. Bardzo przepraszam za napisanie GESS zamiast GEES. Poprawiając pytanie to : Skąd wziął się pomysł na imię " GEES"? Bardzo jestem ciekawa! I przepraszam za poprzedni błąd :P
OdpowiedzUsuńNie sądziłam ,że tak wciągnę się w twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent,mam nadzieje ,że za parę lat zrobisz ostrą rewolucję w literaturze :)
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy .
O jaaa. :D
OdpowiedzUsuńW końcu zdołałam przeczytać ten rozdział i jestem zachwycona *.*
'Strzeż się śmierci' ? Hmmm.
A ten wisiorek (wyobraziłam sobie) jest cudowny *.*
Jestem ciekawa, jaką akcje dasz. Domyślam się, że będzie ona mocna :)
Czekam z niecierpliwością na następny! ;*
Pozdrawiam :)
drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
serce-smierci.blogspot.com
trafiłam tutaj przez przypadek i jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest bardzo ciekawe, chociaż nie do końca moja tematyka to strasznie mnie wciągnęło.
będę wpadać:)
zapraszam do mnie, również piszę opowiadanie
pozdrawiam
http://eefiil.blogspot.com/
Hej. Tutaj dawna Coconut z Gassate. Nasza ocenialnia podupadła, niestety. Założona została nowa z częścią dawnego składu pod adresem pola-elizejskie.blogspot.com . Jeśli wciąż jesteś zainteresowana oceną, śmiało! Nasze kolejki sa puste.
OdpowiedzUsuńHej, hej! Dawno mnie nie było, nie miałam czasu- przepraszam.
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny. Bardzo ciekawy!
Czekam na następny :D
Zapraszam do mnie, proszę oceń go : http://volleyballmygamemyrules.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam.
Evenescence, dziękuję ci :)
OdpowiedzUsuńChociaż raczej powinnam powiedzieć : Devilla, kocham twoje opowiadanie !
Ahh te sny ... skąd ty je bierzesz ? List z butelki w jej ręce ? Jak to się stało ? I grad w pokoju O_O ? Kochana, masz nową czytelniczkę ... I powiem ci, że jest ona trochę niecierpliwa, jednak to opowiadanie jest tego warte. :)
Pozdrawiam 1
Nie powtórzę czegoś po raz 18.
OdpowiedzUsuńPo prostu niesamowite, powodzenia, będę tu wpadać :>
OSTRZEŻENIE: Ten komentarz będzie długi :D
OdpowiedzUsuńZaczynajmy zatem więc, dziś nadrobiłam wszystkie zaległe rozdziały opowieści o Gees i muszę powiedzieć, że ani trochę nie jestem rozczarowana ;). Odnośnie podpisu do poprzedniego rozdziału to proszę Cię, nie zakańczaj tego opowiadania, myślę, że w taki sposób wiele ludzi, Twoich fanów by się zawiodło. Wszystko co piszesz jest tak klimatyczne, że można się wczuć w akcje, aż ja sama poczułam ciarki na plecach czytając o pożeraczu :D, czuć taki lekki mroczek. Creepy najlepiej chyba to opisuje ;). A dom Javiera mhmm, taka odskocznia od dzisiejszych czasów, i to mi się podoba! I jeszcze jedno, czarny kot. Kot, kot, kot. Mogę bez końca powtarzać te słowo, bo jestem miłośniczką tych zwierząt. ;D Nie mogę się doczekać kolejnych liter Twojego dzieła.
Życzę Ci dużo weny i cierpliwości w pisaniu, bo choć czasami jest ciężko, to potem będziesz miała dużo satysfakcji. ^^
A Evanescence już to do siebie ma, że może natchnąć :)
Nie wiem co powiedzieć ... czytając to opowiadanie mam coraz większe wrażenie, że moje się przy tobie umywa ! Chyba muzę nad sobą troszkę popracować :P
OdpowiedzUsuńSuper wprowadzony jest tu wątek fantastyczny, jego lubię najbardziej ^^
I tez piszę przy Evenescence. Trzeba jej przyznać, że piosenki zmuszają do działania *_* ;D
Pozdrawiam !