czwartek, 18 kwietnia 2013

Gees 4

Rada na przyszłość – myśl zanim coś powiesz, Gees!

     Tak, znowu zrobiłam coś zanim pomyślałam o konsekwencjach. Dlaczego choć raz nie mogłabym zrobić czegoś we właściwej kolejności?!” 

     Tak jak robiła to zawsze, gdy chciała pomyśleć, rozsiadła się na parapecie okna, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Podobnie jak za dnia było niemal bezchmurne, teraz jednak błyszczało, rozświetlone milionami gwiazd. To był długi dzień - jeden z najdłuższych w jej kilkunastoletnim życiu. Miała wrażenie, jakby zamiast siedemnastu, miała co najmniej siedemdziesiąt lat. To wszystko powoli zaczynało ją przerastać - co gorsza, miał być to dopiero początek trudności. Zakończenie terapii rozpoczęło lawinę zmian. Jak na razie było w miarę spokojnie - dopiero pojedyncze kamienie zsuwały się z góry zdarzeń. A ona już teraz czuła się wykończona! 
     Rozmyślając, zerkała ukradkiem na pamiętnik, wciąż leżący u jej stóp. Jakaś część jej umysłu zastanawiała się, jak ubrać w słowa dzisiejsze wydarzenia. Jednak żadne, nawet najlepiej napisane zdania nie były w stanie oddać tego, co czuła zwierzając się z całego swego życia. Wiedziała jednak, że powinna coś napisać. Nie po to, by nie zapomnieć – o to się nie martwiła.

     "Działanie ludzkiej psychiki - mojej psychiki - nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Latami budowałam, a potem umacniałam mur zapory myślowej, by zburzyć go przy pierwszej okazji. Nie oznacza to jednak, że żałuję. Cieszę się, że po tylu latach zrzuciłam ten ciężar. No, może nie tyle zrzuciłam, co... nie wiem, jak to ująć. Nie chcę myśleć, że część tego ciężaru zrzuciłam na innych, by ulżyć sobie samej. To całe wyznanie sprawiło, że ciężar stał się lżejszy. To jeden z tych dni, które zapamiętuje się do końca życia. Kolejne wspomnienie zajmujące specjalną szufladkę zarówno w mózgu jak i w sercu. Czy zapisze się jako dobre wspomnienie? Zdaje się, że na odpowiedź muszę poczekać.”

    Nie była w stanie dodać nic więcej. Ponownie wyjrzała w rozgwieżdżoną noc. Świat nocy - świat zmor, był poniekąd jej światem. Choć nigdy o to nie prosiła i chętnie zamieniłaby się z kimś innym, należała do tego świata - czy tego chciała, czy nie. Pogodziła się z tym, choć niezmiennie tkwiła w przekonaniu, że się do tego nie nadaje. Powinna dysponować odwagą, a do odważnej było jej daleko. Nawet napaść na Muriel nie była aktem odwagi, tylko zmęczenia - miała tej baby po prostu dość. Czy bała się duchów? Nie, lecz i to nie miało nic wspólnego z odwagą - po prostu widziała zjawy od urodzenia i ich obecność od zawsze była dla niej czymś zupełnie naturalnym.
    Słysząc trzepot skrzydeł, Gees wyjrzała za okno. W nocnym mroku nic nie dostrzegła, wyraźnie jednak słyszała w pobliżu trzepot skrzydeł przebijający się przez nocne odgłosy. Postawiła nogi na ziemi by móc bez obaw wychylić się przez okno. Gy kilka centymetrów od swojej twarzy dostrzegła wielkiego czarnego kruka, odskoczyła w głąb pokoju jak poparzona. Ptak jednak się nie wystraszył. Przysiadł spokojnie w miejscu, w którym przed chwilą siedziała Gees. Dziewczyna z szybko bijącym sercem przyjrzała się przybyszowi. Ten najwyraźniej nigdzie się nie wybierał. Siedział, spokojnie skubiąc pióra. Gees z wahaniem zrobiła krok w stronę kruka. Ptak nie zareagował, więc zrobiła kolejne dwa kroki. Kruk uniósł główkę i spojrzał na nią przenikliwie czarnymi oczami, po czym spuścił łepek. Gees podążyła spojrzeniem za głową ptaka. Dopiero teraz dostrzegła zawiniątko przywiązane do nogi zwierzęcia. Jak zwykle ciekawość zwyciężyła i Gees podeszła do nocnego gościa. Odwiązała karteczkę i przeczytała ją. Z niedowierzaniem przyglądała się zapisanym słowom. 
     - Co to ma być? - zerknęła na ptaka, wiedziała jednak, że nie otrzyma od niego odpowiedzi. 
     Kruk zerknął na nią czarnymi jak smoła oczami, zakrakał, wzbił się w powietrze - i już go nie było. Gees została sama w ciemności. W jej głowie huczały słowa zapisane na karteczce.


Pamięć i świadomość, bez względu na to, jak niewygodne i bolesne, stanowią przecież niezbędny początek każdej przemiany.”


     Mężczyzna w szykownym czarnym garniturze cichym krokiem przekroczył próg. Stare deski zaskrzypiały. Zaklął cicho, zdjął buty i stąpając na palcach ruszył w głąb domostwa. Minął masywną szafę i drzwi zdobione kwiatami lilii, których nigdy nie udało się otworzyć. Spojrzał na wielki stary zegar z wahadłem – niestety nie działał. Nie widział zbyt wiele, nie chciał jednak zapalać światła. Rozejrzał się – jedyne co dostrzegł to zarysy mebli, z których żaden nie stał w miejscu, w którym stał uprzednio. Niczego nie dotykał – podobała mu się czerń jego garnituru i nie zamierzał zmieniać jego koloru na siwy. Wciąż na palcach udał się do obszernej kuchni. Na stole zastał stos kanapek, kubek soku pomarańczowego oraz karteczkę „Smacznego, tato :)”. Zatem jego córka wiedziała, że dziś wróci. Przed nią nic się nie ukryje. Postać usiadła w miękkim fotelu który nie powinien znajdować się w kuchni – to także robota jego córki. 
    Kuchnia była chyba jedynym miejscem, w którym jeszcze nic nie zmieniono. Wszystkie meble stały w takim samym porządku jak miesiąc wcześniej – gdy kupili ten dom. Nie miał pojęcia, ile lat nikt nie przebywał w tych murach. Gdy wszedł tu pierwszy raz, miał ochotę wziąć nogi za pas. Pewnie by tak zrobił, gdyby jego małżonka od razu nie pokochała tego miejsca. 
    Przeżuwając kanapki popijane zimnym sokiem rozmyślał o swym odkryciu. Nie był pewien, czy ta informacja w czymkolwiek im pomoże. Wiedział jednak, że ucieszy ona dziewczynę, a po wszystkim co przeszła potrzebna jej była jakaś dobra wiadomość. Jego uszu dobiegł trzepot skrzydeł. Uśmiechnął się widząc czarny kształt lądujący obok talerza z kanapkami. Usadowił się wygodniej w fotelu i zamknął oczy. Nie otworzył ich już ponownie. Śnił spokojny sen o dziewczynie, która zajmowała jego myśli przez ostatni tydzień.




     - Gees – mama delikatnie potrząsnęła ramieniem córki. - Gees, obudź się.
     Gees nie miała pojęcia co się dzieje. Otworzyła zaspane oczy. Pochylała się nad nią mama.
     - Gees, dobrze się czujesz?
     - Tak, coś się stało?
     - Krzyczałaś.
     - Krzyczałam?
   Powoli zaczęły powracać do niej obrazy pochodzące ze snu, który powtarza się tak często. Dziewczyna w białej sukience i pożeracz wchłaniający duszę niewinnej. Tym razem jednak nie było z nią Javiera.
     - Już w porządku córeczko, nie płacz.
     Dopiero gdy zimna dłoń matki otarła jej łzy, Gees zorientowała się, że płacze.
     - O czym był ten sen? Krzyczałaś, że ma ją zostawić. Kto? Kogo ma zostawić?
     - Nie wiem mamo, to był tylko sen. Naoglądałam się za dużo horrorów. Już w porządku, wracaj do łóżka.
    Matka uśmiechnęła się do córki, pogłaskała ją po twarzy i wstała. Zatrzymała się jednak w drzwiach by jeszcze raz spojrzeć na córkę.
     - Gees...
     - Tak, mamo?
     - Wiesz, że z ojcem bardzo cię kochamy i zawsze możesz nam zaufać?
     - I liczyć na Was kiedy mam problemy. Wiem mamo. Też was kocham.
     Po wyjściu mamy, Gees rozejrzała się niespokojnie po pokoju. Nasłuchiwała, jednak była sama. Pożeracz jeszcze jej nie znalazł. Nie miała jednak wątpliwości, że to się stanie. Pytanie nie brzmiało już „czy” ale „kiedy”. Sięgnęła pod łóżko i wydobyła pamiętnik. Zapaliła nocną lampkę, chwyciła za długopis i zaczęła pisać.
    Muszę ostrzec Javiera. Dlaczego nie pojawił się w dzisiejszym śnie? Może pożeracz już go dopadł? Nie, raczej nie. Musi być zatem inne wytłumaczenie. Dowiem się tego.”
     Odłożyła pamiętnik i boso podreptała do okna. Myślała o Javierze, jego mamie i siostrze. Byli dla niej tacy dobrzy. Nie wyśmiali opowieści o jej przeszłości. Wręcz przeciwnie – przyrzekli, że jej pomogą. Teraz to ona będzie musiała pomóc im. Jest im to winna.
    Przed oczami Gees coś przemknęło. Zasłoniła usta dłonią by nie krzyknąć. To był tylko duch. Wciąż dawały jej spokój, jednak wiedziała, że nie potrwa to długo.
     Wróciła do łóżka. Wiedziała, że nie zaśnie. Złapała telefon by sprawdzić godzinę. Dochodziła piąta. Zdziwiła się widząc nieodebrana wiadomość. Pochodziła od Javiera.
     „Gees, przepraszam, nie będzie mnie dziś we śnie. Proszę, nie wchodź tam sama. Ps. Przyjdź jutro, jeśli będziesz mogła - mój tata wrócił z Afryki i bardzo chciałby Cię poznać. Do zobaczenia jutro.
     Jego tata chce ją poznać? Niby po co?
    „Jak to mam nie wchodzić w ten sen? Javier, ja przecież nad tym nie panuję! A poza tym, już za późno, byłam tam. Ps. Będę ok. jedenastej.
     Opadła na poduszkę, nie zamykała jednak oczu. Gdy tylko to robiła, powracał obraz ze snu. Podniosła się i ponownie sięgnęła po pamiętnik. Musiała zapisać słowa pożeracza. Pierwszy raz się odezwał, kierując swe słowa prosto do niej. Wcześniej jedynie kierował na nią swój wzrok. Z drugiej strony, zawsze był tam Javier.
   
     „Przede mną się nie ukryjesz. Będziesz moja. Zginiesz, błagając o łaskę - o to, bym po prostu wyssał duszę z twego ciała. O tym będziesz marzyła. O złączeniu się ze mną w śmiertelnym pocałunku, szybko i bezboleśnie. Wiedz jednak, że będziesz cierpiała. Jak nigdy wcześniej. Nikt ci nie pomoże. Będziesz bezradnie obserwować jak sprawiam cierpienie twojej rodzinie. Potem zajmę się twoim przyjacielem. Ciebie zostawię sobie na deser. Potem przepadniesz. Na zawsze staniesz się częścią mnie.”
   
     Zadrżała, czytając te słowa na głos.
     - Może i to ty mnie znajdziesz. Nigdy jednak nie stanę się częścią ciebie. Zniszczę cię i ocalę dusze, które wchłonąłeś. Znajdę sposób, choćbym sama miała zginąć - wyszeptała. 
     Komórka zawibrowała obwieszczając przyjście wiadomości. Javier.
    "Jak to, nie panujesz nad tym? Gees, dlaczego o tym nie wspomniałaś? Przyjdź jak najszybciej, będę czekał."
     "Dlaczego? Po pierwsze - myślałam, że wiesz! Po drugie - skąd miałam wiedzieć, że to ważne? Dobrze wiesz, że nikt nigdy mi tego wszystkiego nie tłumaczył!"
     "Racja. Przepraszam Cię. Po protu to, że nieumyślnie weszłaś w ten sen, nie powinno być możliwe. Może to dlatego, że nie posiadasz amuletu. Porozmawiamy o tym gdy przyjdziesz."
     "Wciąż nie wytłumaczyłeś mi, czym w ogóle jest ten amulet?"
     "Amulet to pewnego rodzaju talizman. Otrzymuje się go od rodziców w dniu narodzin. Zazwyczaj jest to zbiór lub pojedynczy kamień szlachetny (wiem - tandeta, ale tak już jest). Ma on chronić właściciela przed natrętnymi duszami. Posiadacz widzi tylko te dusze, które potrzebują najpilniejszej pomocy - inne są niezauważalne dopóki nie przyjdzie ich kolej. Amulet wykrywa też pożeraczy. "Wysyła" sygnały w postaci zmiany koloru lub wibracji ( o innych sygnałach w każdym bądź razie nie słyszałem). To dlatego widzisz wszystkie dusze, także te, których nie widzą posiadający amulety. Ale nie smuć się. Możliwe, iż tylko dlatego poznałaś Quinna. Nie rozumiem jednak, dlaczego nie wspomniał Ci o amulecie."
     Nie odpisała. Rozmyślała o Quinnie. Tyle się zmieniło, że zupełnie o nim zapomniała. Złapała pamiętnik i długopis.
     "Znaleźć Quinna.
     Poruszyć temat prawdziwych rodziców.
     Odnaleźć prawdziwych rodziców.
     Ostrzec Javiera i jego rodzinę.
     Znaleźć sposób na unicestwienie pożeraczy i ocalenie dusz.
     Postarać się przeżyć spotkanie z pożeraczem.
     Skombinować sobie prowizoryczny amulet i sprawdzić, czy choć trochę pomoże.
     Zrobić coś ze swoim życiem.

     Kolejność nieobowiązkowa."

---------------------------------------------
Po pierwsze - przepraszam, że tak długo.
Po drugie - przepraszam, że rozdział kompletnie mi się nie udał.
Po trzecie - postaram się, by następny był lepszy. ;)




8 komentarzy:

  1. Przesadzasz. Rozdział bardzo mi się podobał. Wszystko świetnie opisujesz. Zaintrygował mnie pożeracz. Trochę kojarzy mi się z dementorem z "Harrego Pottera". No i w końcu wyjaśniłaś do czego służy amulet. Powinnaś tylko uważać na powtórzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest dobry. Czekałam na ten rozdział! I sie doczekałam :)
    Mam nadzieję, że następne będą tez tak ciekawe jak te ostatnie co czytałam.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://volleyballmygamemyrules.blogspot.com/
    Oceń, bo wiesz jakie to ważne i motywujące :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystko od początku i mówię wielkie ''Jej, ta dziewczyna ma talent''. Jest trochę powtórzeń, ale tematyka jest świetna. I rozdział wyszedł Ci naprawdę świetnie.
    Pozdrawiam.

    i-am-katina.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, ale widzę talent! Historia, wydarzenia, opisy - wielkie, ogromne "Jestem na TAK!". Nie dostrzegłam żadnych błędów. Czułam się jakbym czytała książkę, jakiejś doświadczonej pisarki. Naprawdę masz do tego rękę. Nie wiem, co by tu jeszcze dodać. Powiem jedno, a właściwie, dwa słowa: SZACUN DZIEWCZYNO :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, czytam i czytam i miałam deja vu.
    Chyba czytałam wcześniej, ale zapomniałam zostawić komentarz :D
    Nic nie szkodzi, że przeczytałam drugi raz, bo serio: masz talent i mogę Twoje opowiadania czytać ciągle :)
    CZytam dalej :D

    drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. A tam: nie udał. Krótko, ale był jak najbardziej udany. Już, na początku myślałam, że ta rodzina ją wyśmiała i tego się obawiałam. Na szczęście tak się nie stało.
    Sen był strasznyy !! Aż po moim ciele przeszły ciarki. Pamiętaj, jak nie będę mogła zasnąć, posądzę o to ciebie :P
    Jestem ciekawa, kim jest ten pożeracz ? A ten mężczyzna z kartką ? Może ojciec Javiera ? Nie mogę się doczekać ^^
    Mam nadzieję, że szybko się wyjaśni sprawa z Gees, tak jak napisałaś w komentarzu :D Ale przez to jest jeszcze ciekawsze i bardziej wciąga *_*

    Również dziękuję za twoje komentarz, aż zachciało mi sie pisać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział dość krótki, ale jak zawsze boski.
    Coraz bardziej lubię Javiera.
    Fajnie, że Gees zapisuje sobie to wszystko. W ogóle ciekawe imię. Gees... Sama je wymyśliłaś czy takie istnieje?

    OdpowiedzUsuń
  8. Kompletnie się nie zgodzę, że ci się nie udało ! Rozdział jest super. Jedynym minusem jest, że krótko :P
    Ten tajemniczy facet mnie intryguje ... ciekawe kim on jest. Tylko mam nadzieję, że to nie ten z tych snów, bo wtedy naprawdę bym się już bała.
    Strasznie mi się podoba jak opisujesz te sny. Są świetne, naprawdę *_*

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń