Na krótką chwilę jej serce zatrzymało się, by zacząć bić ze zdwojoną szybkością. Siłą woli powstrzymywała usta, które chciały otworzyć się ze zdziwienia.
Choć praca jej mózgu w tej chwili
znacznie odbiegała od normy, żart dotarł do niej zdumiewająco
szybko. Ich wspólny śmiech rozładował napięcie.
Wyraz jego twarzy zaczął się zmieniać. Początkowe zdziwienie spotkaniem z wolna ustępowało zrozumieniu. Jakby właśnie zdołał rozwikłać zagadkę, która nie dawała mu spokoju przez bardzo długi czas.
- Chodź. - Jak gdyby nigdy nic złapał ją za
rękę i zaczął ciągnąć ku wyjściu z parku. - Musisz kogoś
poznać.Wyraz jego twarzy zaczął się zmieniać. Początkowe zdziwienie spotkaniem z wolna ustępowało zrozumieniu. Jakby właśnie zdołał rozwikłać zagadkę, która nie dawała mu spokoju przez bardzo długi czas.
- Dokąd idziemy? - zapytała rozglądając się z ciekawością.
- Do mnie. Musisz kogoś poznać - powtórzył. - Moją mamę - dodał szybko z uśmiechem, gdy zobaczył jej niepewne spojrzenie.
Przez chwilę w skupieniu analizowała jego słowa. Zaufać mu? Z jednej strony nie miała powodu, by mu nie ufać, z drugiej jednak wolała trzymać ludzi na dystans. Po niespełna minucie, jej ciekawość jak zwykle przezwyciężyła obawy, i dała poprowadzić się chłopakowi w nieznane jej rejony miasta.
- Ledwo się znamy, a ty już zabierasz mnie do siebie? - zaśmiała się. Całe napięcie gdzieś z niej uleciało. Czuła się jakby znała go od zawsze.
Javier lekko się zmieszał, lecz gdy
zobaczył jej rozbawioną twarz, wybuchnął śmiechem.
- Szybki jestem, co nie?- Nie da się ukryć - odparła nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
Pogrążona w obserwowaniu trasy, nie słuchała Javiera, który zawzięcie o czymś opowiadał. Niewątpliwie była to jakaś ciekawa i mrożąca krew w żyłach historia, co Gees wywnioskowała po wyłapaniu słów "przypadek", "pożeracz" i "śmierć". Chłopak, niezrażony faktem, że mówi praktycznie sam do siebie, kontynuował swą opowieść. Gees zaś, niczym małe dziecko, nieustannie rozglądała się dookoła. Na całe szczęście powstrzymała się od zadawania co pięć minut pytania "Daleko jeszcze?".
Gdy wyszli z parku, natychmiast wkroczyli w pogrążone w ciągłym ruchu, głośne ulice miasta. Gees dziwiła się, że w parku było tak cicho. Hałas z ulicy w ogóle nie przebijał się przez ścianę drzew.
Z ciekawością, ale i lekkim lękiem obserwowała, co działo się dookoła. Wszyscy gdzieś się śpieszyli, co druga osoba w ręku ściskała telefon, gestykulując i wykłócając się ze swymi rozmówcami. Matki stały przy sklepowych wystawach, plotkując i jednocześnie uciszając marudne brzdące.
Nie przywykła do przebywania wśród tylu ludzi. Zazwyczaj rzadko wychodziła ze swojego pokoju, chyba, że było to konieczne. Nie czuła się dobrze w towarzystwie żywych istot. Już wolała nieustanne dokuczania duchów.
Mijali biurowce, sklepy i centra handlowe, zmuszeni do wplątania się w tłum i zwiększenia tempa marszu. Gdy wreszcie skręcili w cichszą uliczkę, Gees odetchnęła z ulgą. Wkraczali w dzielnice mieszkalne, pozostawiając za sobą cichnący gwar miasta. Ku jej zdziwieniu, przechodzili z uliczki w uliczkę, w ten sposób, że ostatecznie znowu zmierzali w stronę parku, tyle, że z innej strony. Javier, gdy tylko dostrzegł zdziwione spojrzenie Gees, szybko wyjaśnił:
- Inną drogą byśmy nie doszli. Kilka ulic za parkiem był wypadek, więc i tak kazaliby nam iść inną drogą.
Gees pokiwała głową. To miało sens.
Skręcili w kolejną uliczkę. Wszystkie budynki były tu nowe, a przynajmniej na takie wyglądały. Z jednym wyjątkiem. Już chciała spytać o to Javiera, gdy ten wskazał okazałą budowlę palcem.
- Widzisz ten duży brązowy
budynek? To tam mieszkam.Gdy wyszli z parku, natychmiast wkroczyli w pogrążone w ciągłym ruchu, głośne ulice miasta. Gees dziwiła się, że w parku było tak cicho. Hałas z ulicy w ogóle nie przebijał się przez ścianę drzew.
Z ciekawością, ale i lekkim lękiem obserwowała, co działo się dookoła. Wszyscy gdzieś się śpieszyli, co druga osoba w ręku ściskała telefon, gestykulując i wykłócając się ze swymi rozmówcami. Matki stały przy sklepowych wystawach, plotkując i jednocześnie uciszając marudne brzdące.
Nie przywykła do przebywania wśród tylu ludzi. Zazwyczaj rzadko wychodziła ze swojego pokoju, chyba, że było to konieczne. Nie czuła się dobrze w towarzystwie żywych istot. Już wolała nieustanne dokuczania duchów.
Mijali biurowce, sklepy i centra handlowe, zmuszeni do wplątania się w tłum i zwiększenia tempa marszu. Gdy wreszcie skręcili w cichszą uliczkę, Gees odetchnęła z ulgą. Wkraczali w dzielnice mieszkalne, pozostawiając za sobą cichnący gwar miasta. Ku jej zdziwieniu, przechodzili z uliczki w uliczkę, w ten sposób, że ostatecznie znowu zmierzali w stronę parku, tyle, że z innej strony. Javier, gdy tylko dostrzegł zdziwione spojrzenie Gees, szybko wyjaśnił:
- Inną drogą byśmy nie doszli. Kilka ulic za parkiem był wypadek, więc i tak kazaliby nam iść inną drogą.
Gees pokiwała głową. To miało sens.
Skręcili w kolejną uliczkę. Wszystkie budynki były tu nowe, a przynajmniej na takie wyglądały. Z jednym wyjątkiem. Już chciała spytać o to Javiera, gdy ten wskazał okazałą budowlę palcem.
Zagadka wyjaśniona. Przyjrzała się budowli. Drewniany budynek przypominał raczej niewielki pałacyk, a nie dom mieszkalny. Był bajeczny. Już od zewnątrz widać było, jak mieszają się w nim epoki. Stare, acz wytrzymałe drewno idealnie komponowało się z wielkimi, nowoczesnymi oknami, w których widniały ciężkie, bordowe zasłony. Na niewielkich parapetach przymocowano donice z cudownymi kwiatami. Gees nie znała ich nazwy, lecz zapach był zniewalający. W oknie na samej górze dostrzegła jakąś postać, nie zdążyła jednak dokładniej się jej przyjrzeć, gdyż Javier zaczął wciągać ją po schodach. Otworzył przed nią masywne drzwi (a raczej wrota) wpuszczając do środka. Poczuła się jak w bajce. W pięknej bajce. Pierwszym co zarejestrowała był zapach wosku. Spojrzała w górę i ujrzała średniowieczny żyrandol z palącymi się świecami. Gees nie miała pojęcia, jak komuś udało się je zapalić, lecz efekt był bajeczny. Świece nie oświetlały pomieszczenia zbyt dobrze, przez co panował tu niezwykły nastrój. Z zachwytem obserwowała drobinki kurzu tańczące w cienkiej strużce światła wpadającego przez szybę w drzwiach. Po prawej stała masywna stara szafa. Naprzeciw szafy znajdowały się piękne drzwi na których ręcznie wyryto kwiaty lilii.
- Mamo! Gdzie jesteś? Chcę ci kogoś przedstawić! - Javier zawył na całe gardło przywracając Gees do rzeczywistości, co wcale jej się nie spodobało.
- Coś nie tak? - spytał lekko zmartwiony widząc jej zmarkotniałą minę.
- Nie, nic. Tu jest jak w bajce. - Z uśmiechem okręciła się dookoła.
- Raczej jak w muzeum. Wszędzie kurz i jakieś stare rzeczy.
- Nie znasz się - odparła udając oburzenie, jednak iskierki w oczach zdradzały jej wyśmienity nastrój.
Gees podążyła za spojrzeniem
Javiera. Ku nim zmierzała trzydziestoparoletnia kobieta ubrana w
długą czarną suknię. Była piękna. Czarne lśniące włosy
sięgały prawie do pasa. Niebieskie, niemal szare oczy
pełne życia wpatrywały się w nich intensywnie. Uśmiechała się
do przyjaźnie.
- Ty musisz być Gees - uśmiechnęła się jeszcze szerzej widząc zdumienie na twarzy dziewczyny. - Cieszę się, że w końcu mogę zobaczyć cię na własne oczy.
- Dzień dobry - odparła Gees z
uśmiechem. Początkowy szok już minął. - Ma pani piękny dom.- Ty musisz być Gees - uśmiechnęła się jeszcze szerzej widząc zdumienie na twarzy dziewczyny. - Cieszę się, że w końcu mogę zobaczyć cię na własne oczy.
- Dziękuję ci. Niestety niektórzy nie potrafią dostrzec piękna tego miejsca - zmierzwiła włosy Javierowi uśmiechając się do niego ciepło. Jej oczy jaśniały z miłości.
- Mamo, przestań. - Javier był wyraźnie zakłopotany, co niezwykle rozbawiło Gees. - Nie jestem dzieckiem.
- Owszem, jesteś. Gees, może udamy się do ogrodu? W domu odbywają się generalne porządki, nie chcę żebyś zaraz cała była w kurzu.
- Chętnie.
- Javier, pójdź po siostrę.
Gdy Javier zniknął z pola widzenia
kobieta odezwała się do Gees.
- Więc Gees, widzisz duchy jak mój syn?
- Tak - odparła. Jej uśmiech nieco przygasł, co kobieta zdążyła zaobserwować
- Nie wydajesz się byś zachwycona tym faktem. - Gees już miała odpowiedzieć, lecz kobieta nie dała jej dojść do słowa. - Chodźmy do ogrodu, tam porozmawiamy.
- Więc Gees, widzisz duchy jak mój syn?
- Tak - odparła. Jej uśmiech nieco przygasł, co kobieta zdążyła zaobserwować
- Nie wydajesz się byś zachwycona tym faktem. - Gees już miała odpowiedzieć, lecz kobieta nie dała jej dojść do słowa. - Chodźmy do ogrodu, tam porozmawiamy.
Gees posłusznie ruszyła za kobietą
na tyły domostwa. Stanęła oniemiała. Wszędzie pełno było
kwiatów, z których nazwać potrafiła jedynie róże. Pozostałych
gatunków nie znała, widok i zapach były jednak zachwycające.
Matka Javiera zaprowadziła ją do rozłożonego na trawie koca. To
wyglądało jak piknik – obok koca stał kosz z przekąskami, sok i
jednorazowe kubeczki. Jakby spodziewali się jej przybycia.
Pałacyk - Gees nie potrafiła określić tego inaczej - prezentował się z tej strony jeszcze okazalej niż od strony ulicy. Z tej strony nie był drewniany. Najwyraźniej wcale taki nie był, a stare drewno było jedynie ozdobą.
Trzy piętra (nie wliczając poddasza), na każdym rząd sporej wielkości okien, w każdym od zewnątrz widniały kraty. Na każdym piętrze był też przynajmniej jeden balkon, niektóre z nich były zamurowane.
Podziwianie przerwał jej odgłos kroków, więc powiodła wzrokiem w stronę źródła dźwięku. Ku niej biegła około dwunastoletnia dziewczynka w krótkich dżinsowych spodenkach i niebieskiej koszulce z Myszką Miki. Za nią biegł Javier śmiejąc się radośnie.
- Orsey, daj jej spokój!
Pałacyk - Gees nie potrafiła określić tego inaczej - prezentował się z tej strony jeszcze okazalej niż od strony ulicy. Z tej strony nie był drewniany. Najwyraźniej wcale taki nie był, a stare drewno było jedynie ozdobą.
Trzy piętra (nie wliczając poddasza), na każdym rząd sporej wielkości okien, w każdym od zewnątrz widniały kraty. Na każdym piętrze był też przynajmniej jeden balkon, niektóre z nich były zamurowane.
Podziwianie przerwał jej odgłos kroków, więc powiodła wzrokiem w stronę źródła dźwięku. Ku niej biegła około dwunastoletnia dziewczynka w krótkich dżinsowych spodenkach i niebieskiej koszulce z Myszką Miki. Za nią biegł Javier śmiejąc się radośnie.
Siostra nie posłuchała jednak brata.
Niemal wpadła na Gees.
- Pokaż go! Pokaż go! - krzyczała
radośnie, jej oczy błyszczały.
- Ja... chyba nie rozumiem - odparła
Gees nieco zmieszana.
- Chodzi jej o amulet - dodał
Javier śmiejąc się nie wiadomo czy ze swojej siostry, czy z miny
Gees. Dziewczyna stała osłupiała.
- Amulet? Jaki amulet?
Matka Javiera spojrzała na Gees
zaniepokojona.
- Dzieciaki, uciszcie się. Gees,
czy wiesz, o jaki amulet chodzi?
Gees pokręciła przecząco głową. Czuła się coraz bardziej zagubiona.
- Jak to możliwe? - Javier zwrócił
się do matki.
Kobieta nie udzieliła mu odpowiedzi.
Mózg kobiety pracował na szybszych obrotach, analizując informacje i poszukując odpowiedzi na kolejne pytania. Wciąż wpatrywała się w zakłopotaną dziewczynę.
- Gees, czy często widujesz dusze?
- zapytała wreszcie, przerywając ciążącą wszystkim ciszę. Gdy dziewczyna potwierdziła, kobieta pytała dalej. – Czy są
one... Natrętne? - kolejne potwierdzenie - Czy widzisz duchy od
urodzenia? - kolejne nieśmiałe kiwnięcie głową.
Gees nie miała pojęcia co się
dzieje. Wszyscy wpatrywali się w nią zdumieni, zmartwieni,
oniemiali... Jakby właśnie zobaczyli kosmitę.
- Gees, wybacz te dziwne pytania,
ale to bardzo ważnie. Czy mieszkasz z rodzicami? Czy dobrze znasz
swoją rodzinę?Dziewczynę kompletnie zatkało. Przez ciągnącą się w nieskończoność minucie, nie zdołała nic z siebie wykrztusić. W końcu odezwała się drącym głosem:
- Tak, mieszkam z rodzicami. Jeśli
pyta pani, czy ktoś z mojej rodziny widzi duchy, to nie, jestem
jedyna - Gees była coraz bliższa płaczu. Stare, pozornie zabliźnione już rany, ponownie zapiekły żywym ogniem. Domyśliła się jakie
będzie następne pytanie, jeszcze zanim kobieta wypowiedziała je na głos.
- Przepraszam, ale muszę o to zapytać. Gees, czy ludzie z którymi mieszkasz są twoimi prawdziwymi rodzicami?
Choć bardzo starała się do tego nie dopuścić, w jej oczach zabłysły łzy. Nie panując nad swoim ciałem, upadła na kolana. Wybuchnęła spazmatycznym płaczem kręcąc przecząco głową. Była zrozpaczona. Przez tak długi czas tłumiła w sobie wszelkie emocje, że teraz wybuchły w niej niczym bomba. Zanim zorientowała się co się dzieje, uniosła głowę ocierając jedną ręką łzy. Czuła, że oni jej pomogą. Zaczerpnęła powietrza i zaczęła powoli mówić. Nikt nie śmiał się odezwać, przerwać jej, czy choćby zadać jakieś pytanie. Pewnie nawet nie wiedzieliby co powiedzieć.
Na pobliskich drzewach przysiadły ptaki. Na poręczy jednego z balkonów samotnie przysiadł wielki czarny kruk. Wszyscy siedzieli w milczeniu wpatrując się w siedzących w ogrodzie ludzi. Wiatr ucichł. Ptaki przestały ćwierkać. Nie było słychać dźwięków dobiegających z ulicy. Wydawało się, że cały świat zamilkł słuchając opowieści dziewczyny. Dziewczyny, która nie miała pojęcia jak bardzo zmieni się jej życie.
- Przepraszam, ale muszę o to zapytać. Gees, czy ludzie z którymi mieszkasz są twoimi prawdziwymi rodzicami?
Choć bardzo starała się do tego nie dopuścić, w jej oczach zabłysły łzy. Nie panując nad swoim ciałem, upadła na kolana. Wybuchnęła spazmatycznym płaczem kręcąc przecząco głową. Była zrozpaczona. Przez tak długi czas tłumiła w sobie wszelkie emocje, że teraz wybuchły w niej niczym bomba. Zanim zorientowała się co się dzieje, uniosła głowę ocierając jedną ręką łzy. Czuła, że oni jej pomogą. Zaczerpnęła powietrza i zaczęła powoli mówić. Nikt nie śmiał się odezwać, przerwać jej, czy choćby zadać jakieś pytanie. Pewnie nawet nie wiedzieliby co powiedzieć.
Na pobliskich drzewach przysiadły ptaki. Na poręczy jednego z balkonów samotnie przysiadł wielki czarny kruk. Wszyscy siedzieli w milczeniu wpatrując się w siedzących w ogrodzie ludzi. Wiatr ucichł. Ptaki przestały ćwierkać. Nie było słychać dźwięków dobiegających z ulicy. Wydawało się, że cały świat zamilkł słuchając opowieści dziewczyny. Dziewczyny, która nie miała pojęcia jak bardzo zmieni się jej życie.
------------------------------------------------------------
Rozdział po uaktualnieniu. Nie wykluczam jednak wprowadzenia jeszcze jakichś zmian. Co myślicie? Jest lepiej? A może to tamta wersja bardziej Wam odpowiadała? Wiem, że zmian jest niewiele, aczkolwiek, mimo wszystko - są ;)
Przepraszam za ewentualne błędy - w wolnej chwili wszystko popoprawiam.
Przyznam, że ten rozdział przysporzył mi niemałych trudności. Był niezwykle krótki, i trudno było go przedłużyć.
Rozdział po uaktualnieniu. Nie wykluczam jednak wprowadzenia jeszcze jakichś zmian. Co myślicie? Jest lepiej? A może to tamta wersja bardziej Wam odpowiadała? Wiem, że zmian jest niewiele, aczkolwiek, mimo wszystko - są ;)
Przepraszam za ewentualne błędy - w wolnej chwili wszystko popoprawiam.
Przyznam, że ten rozdział przysporzył mi niemałych trudności. Był niezwykle krótki, i trudno było go przedłużyć.
No wreszcie. xD
OdpowiedzUsuńŚwietny. Zresztą jak zawsze. Biedna Gees. :( Teraz będzie mnie zżerać ciekawość co to za amulet...!
Mam nadzieję, że szybciutko dodasz kolejny. ^^ Czekam!!
Ciekawe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńBęde czytac każdy rozdział jaki dodasz,strasznie mi się podoba.
Naprawdę masz talent i mam nadzieje,że będziesz nadal z zapałem pisac
to cudo!
Zapraszam do mnie na opowiadanie.
http://mrocznalove.blogspot.com
Świetny rozdział! Obserwuje, bo przypadło mi do gustu :3
OdpowiedzUsuńTylko szablon taki niewyrazisty ;p Jeżeli chcesz żebym pomogła ci przy grafice to pisz ;)
http://straznicy-swiatla.blogspot.com
Masz talent do pisania , świetne jest to opowiadanie ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, obserwuje ;p
Naprawdę ładnie piszesz. Zamierzasz rozwijać się zawodowo w tym kierunku?
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że o tym nie myślałam. Ludzie piszą, że mam talent. Nawet jeśli mają rację, czy jest on wystarczający? Będę musiała o tym pomyśleć. :)
UsuńWarto o tym pomyśleć :)
UsuńNaprawdę świetne opowiadanie. Jak robicie te fajne kursory na blogach? Jestem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie:
kulinarne-przygody-ziuty-i-pati.blogspot.com
pozdrowionka, Pati ;*
Świetnee!
OdpowiedzUsuńŁoooooooł jakie tajemnicze.Uwielbiam takie rozdziały jak w moich książkach. ♥
OdpowiedzUsuńDuchy? zjawy? ciekawe. :3
Przykra ta przygoda Gees.
Obserwuję.
W wolnej chwili zapraszam do mnie, też fantazjuję, będzie mi miło jeśli chociaż zajrzysz. ;)
http://friendshipbetweenmens.blogspot.com/
Super! Świetny styl pisania! Wciągająca fabuła :) Powodzenia w dalszym tworzeniu
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://wmrokudni.blogspot.com/ :)
Świetne opowiadanie. Uwielbiam fantasy. A o dziewczynie widzącej duchy jeszcze nie czytałam. Trochę kojarzy mi się z ,,Zaklinaczką duchów", którą lubiłam oglądać. Zajrzę tu jeszcze w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńPS. Ja też piszę opowiadanie fantasy. Jeśli chciałabyś je przeczytać i napisać co o nim myślisz byłoby mi bardzo miło http://strazniczkajasmine.blogspot.com/
Przeczytałam wszystkie rozdziały, ale aby mieć pewność że przeczytasz, piszę pod tym. Co do historii jest świetna i bardzo oryginalna. Naprawdę podoba mi się twój styl, piszesz tak że nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Jedyne do czego mogę się przyczepić i to zrobię, to dialogi. " - Ja... Chyba nie rozumiem.- Odparła Gees nieco zmieszana. " - Ten błąd powtarza się we wszystkich twoich zapisach. Jeżeli zapis po 2 myślniku odnosi się do wypowiedzi, nie stawiasz kropki. Czyli jeśli po 2 myślniku są czasowniki takie jak np.: odparła, krzyknęła, spytała, powiedziała itd. Po 2 myślniku piszemy z małej litery. Jeżeli to po 2 myślniku nie ma związku z wypowiedzią, to normalnie stawiasz kropkę i piszesz z dużej. Mam nadzieje że coś zrozumiałaś. Chętnie przeczytam następny rozdział, jeszcze chętniej jeśli poprawisz dialogi, bo to coś co mnie bardzo razi w oczy. Weny :)
OdpowiedzUsuńA cholera od początku zastanawiałam się jak jest z tymi kropkami :D Dziękuję, zrozumiałam, cenna lekcja na przyszłość :)
UsuńDziękuję za przeczytanie wszystkich rozdziałów i miłe słowa, to naprawdę daje parę do dalszego pisania ;)
Jejku. Jak Ty rozbudzasz moją wyobraźnię <3
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Jest zajebiście.
Jestem ciekawa o jaki amulet im chodzi :)
Masz talent, którego nie da się ukryć :)
Jedno pytanie, tylko szczerze: Skąd wzięłaś pomysł na tą książkę? Na tematykę o duchach? :)
Odpisz mi w dziale SPAM, jak możesz :) Jak nie będziesz chciała, by ktokolwiek inny o tym przeczytał, to napisz, abym poźniej, po przeczytaniu usunęła :)
Pozdrawiam i zajmuję się chwilowo ciastem, bo już mi się chyba spaliło :D
drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
Nie okłamałaś mnie, pisząc, że zwykłe opowiadanie może stac się nie zwykłe. To takie właśnie jest.
OdpowiedzUsuńTeż zamierzam pisać szczerze, bo uważam, że na to zasługujesz, a w szczególności zasługuję na to twój blog :) I po raz pierwszy nie wiem co powiedzieć ;D Mam tylko nadzieję, że ten chłopak okażę się jej przyjacielem, którego nigdy nie miała :D
Kolejny świetny blog!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pierwszy dialog. ;)
Świetnie opisałaś ten dom Javiera, czytając opis wyobraziłam sobie jak on wspaniale musiał wyglądać. Po prostu cudo!
Ciekawe o jakim amulet chodzi...
Bardzo, ale to bardzo wciągnęłaś mnie! No to zabieram się za kolejny rozdział.
Aż słów mi brakuje. To jest za-je-bis-te. Masz talent, kobito. Ok, są drobne błędy: powtórzenia się zdarzają i czasami składnia jest niezbyt elegancka. Ale treść, treść tu najważniejsza. Wciąga jak woda w kiblu.
OdpowiedzUsuńPoraz kolejny utwierdzasz mnie w przekonaniu, że masz talent ^^
OdpowiedzUsuńHmm amulet ... ciekawe o co chodzi ... a nowa postać, hehe chyba coś się zacznie dziać ^^
Jak ja się ciesze, że nie muszę narazie czekać na nowe rozdziały :D Mam jeszcze tyle przed sobą :P
POZDRAWIAM !