- Uciekaj!
- krzyczała na całe gardło, choć on wielokrotnie tłumaczył jej,
że Tamta nie posłucha. Ona nie chciała jej słyszeć. Skusiła ją
obietnica powrotu - powrotu do życia. Podszedł do Niej. Spokojnie,
bez pośpiechu. Wiedział, że nie będzie uciekała. Głupia, naiwna,
zbłąkana duszyczka. Schwycił Jej głowę w dłonie, delikatnie,
niemal pieszczotliwie. Przyłożył usta do Jej ucha. Szeptał Jej
coś, czego ona nie mogła usłyszeć. Tamta spojrzała jej prosto w
oczy. Tkwiło w nich początkowo zdziwienie, niepewność, która
przeradzała się w lęk, a potem nienawiść. Chciała coś
powiedzieć, lecz On Jej nie pozwolił. Przyłożył palec do Jej
ust. Niemal słyszała, jak mówi do Niej: „Ciii... Nic nie mów, bądź ponad to...”. Teraz w Jej oczach było już tylko rosnące podniecenie, oczekiwanie. Miał Ją. Wiedział, że przegrała - znowu. On ponownie odniósł zwycięstwo. Odwrócił głowę w jej stronę. Mimowolnie spojrzała mu w oczy. Bez trudu rozszyfrowała przekaz, widniejący w Jego rozbawionym spojrzeniu: „Nie wygrasz ze mną. Na ciebie też
przyjdzie czas. Będziesz moja”. Uśmiechnął się do niej po czym
wrócił spojrzeniem w Jej oczy. Zamarła, wiedziała, co zaraz
nastąpi. Patrzyła bezradnie jak przykłada swe parszywe usta do Jej
ust, wysysając to, co pozostało – jej duszę. Tak, wysysał duszę
duszy, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Gees
po omacku namacała wyjący na cały regulator budzik. Po kilku
nieudanych próbach wyłączenia go, cisnęła nim przez pokój. Po
zderzeniu ze ścianą sprzęt rozpadł się na kilkadziesiąt części.
Leżała, próbują uspokoić oddech. „Sen, to tylko sen”,
powtarzała sobie. Wiedziała jednak, że to wydarzyło się
naprawdę, w przeszłości. Usiadła. Wciąż miała przed oczyma
obraz młodej dziewczyny o niebieskich roześmianych oczach, w białej
letniej sukience. Wciąż pamiętała dotyk ściółki leśnej pod
bosymi stopami oraz delikatny chłód, rozsiewany przez postać
mężczyzny.
Gdy
jej serce biło już normalnym rytmem, wstała. Poczłapała do okna,
by wpuścić do wnętrza trochę światła. Słońce oślepiło ją,
lecz tylko przymrużyła oczy wdychając świeże powietrze i
próbując wymazać obraz ginącej ostatecznie dziewczyny.
-
Głupi, głupi sen. Dlaczego akurat mnie to wszystko spotyka? -
szeptała sama do siebie.
Odwróciła
się i podeszła do łóżka. Przyklękła na miękkim bordowym
dywanie i ze skrytki pod łóżkiem wydobyła pamiętnik. Nie
wiedziała, co by się stało, gdyby niepozorny zeszycik wpadł komuś
w ręce. Zresztą, nie musiała się tym martwić - przecież nie
miała przyjaciół, a rodzice nie mieli w zwyczaju myszkować w jej
pokoju. Taką przynajmniej miała nadzieję. Opierając się plecami
o brzeg łóżka, rozsiadła się wygodnie.
Otworzyła
zeszyt. Na pierwszej stronie zapisała cytat Seneki Młodszego, który
usłyszała kiedyś na lekcji historii.
„Pośród
wielu nieszczęść uczymy się sztuki milczenia.”
Przewróciła
kartkę. Gdy czytała o własnych przeżyciach, nie mogła uwierzyć,
że to wydarzyło się naprawdę. Na kilku pierwszych stronach
zapisała wygrzebane z pamięci dzieciństwo. Zaczęła czytać:
„Urodziny.
Piąte urodziny. Wtedy zaczęło się na całego. Mama spytała, czy
chcę zaprosić koleżanki. Oświadczyłam, że chcę zaprosić tylko
Mirabele. Wtedy nie potrafiłam nazwać emocji kryjących się w jej
twarzy. Teraz wiem, że się bała. Źrenice miała rozszerzone, jej
wargi lekko drżały. W jasnoniebieskich oczach rodził się strach o
zdrowie psychiczne jej córki. Oczywiście, zgodziła się. Nie mogła
się nie zgodzić. Powiedziała też, że zadzwoni do mam jej
koleżanek z przedszkola. Upierałam się, że nie chcę by
przychodziły, jednak mama nie dała się przekonać. Dziewczynki bawiły się w
jednym pokoju lalkami, mamy plotkowały w kuchni popijając herbatę,
ojcowie siedzieli przed telewizorem w salonie oglądając mecz i
popijając piwo. Zabawa trwała w najlepsze. Do czasu.”
Nie
mogła czytać dalej, wspomnienia nawet teraz paliły żywym ogniem.
Przerzuciła kilka kartek. Zapis z zeszłego tygodnia. Zatytułowała
go „Wielki wybuch”. Uśmiechnęła się. Na końcu notki wkleiła
zdjęcie Muriel które przekreśliła czerwonym pisakiem. Postać
psycholożki prezentowała się wyjątkowo szkaradnie, nawet jak na
nią. Pulchna twarz była niemal cała czerwona - nie wiadomo czy od
nieudanej opalenizny, zmęczenia, czy innych tajemniczych czynników.
Sytuację dodatkowo pogarszał fakt, iż policzki przyozdobione były
różem. Usta - z przesadną dokładnością umalowane krwistoczerwoną
szminką - rozciągnięte były w szerokim uśmiechu, ukazując rząd
pożółkłych zębów. Najgorzej jednak prezentowały się głęboko
osadzone, małe świńskie oczka. Powieki upstrzone zielenią i
pomarańczem aż po łuk krzaczastych brwi, powodowały obrzydzenie,
jednak trudno było oderwać wzrok od tego zjawiska.
Z
grymasem obrzydzenia powiodła wzrokiem po tekście, poszukując
interesującego ją fragmentu.
„Czekali
na mnie w kuchni. Spytałam, czy coś się stało, a oni kazali mi
usiąść. Nie potrafiłam spojrzeć im w oczy. Siedziałam ze
wzrokiem spuszczonym na blat stołu, próbując określić jak
wielkie mam kłopoty. Jedyna myśl, na którą było mnie stać
brzmiała: „To koniec. Żegnaj szkoło, witaj psychiatryku.”
-
Gees – zaczął tata. - dzwoniła pani Muriel. Chcielibyśmy...
Mama
nie dała mu dokończyć. Wstała, podbiegła do mnie i rzuciła mi
się na szyję. Nie potrafię odtworzyć tamtej rozmowy. Pamiętam
tylko to jedno, jedyne zdanie: „Zakończyłaś terapię, córeczko!”.
Następnego dnia na apelu ogłoszone zostało, że Muriel złożyła
rezygnację. Podobno spakowała manatki i czym prędzej opuściła
budynek szkoły, do którego miała już nigdy nie powrócić. Uczniowie
zareagowali w różny sposób. Oczywiście, było też kilka wersji
mego „Wielkiego wybuchu”. Według jednej z nich celowałam do
Muriel z pistoletu grożąc, że zastrzelę ją, jeśli ta nie
zadzwoni do moich rodziców mówiąc, że jestem zdrowa. Inna wersja
mówiła, że to Muriel groziła mnie. Jedni woleli trzymać się ode
mnie dalej niż zwykle, bali się mnie. Inni ignorowali, woleli
udawać, że nie istnieję. Jednak nie wszyscy. Niektórzy zaczęli
zwracać na mnie uwagę. Czułam się w ich obecności jak obiekt w
cyrku dziwolągów. Dawali mi jednak, i wciąż dają nadzieję, na
zmiany na lepsze.”
Przerzucała
kolejne kartki, szukając pierwszego opisu snu. Nie był dokładny.
„Jest ciemno, chyba jestem w lesie. Wszystko jest jakby za mgłą. W oddali są dwie osoby, jedną z nich prawdopodobnie jest duch. To chyba dziewczyna w białej sukience. Druga osoba to mężczyzna - nie potrafię określić, czy też jest duchem. Chyba mnie nie zauważyli.”
Następne
opisy były bardziej dokładne:
„Z pewnością znajduję
się w lesie. Mgła jest nieco rzadsza, widać więcej
szczegółów. Dziewczyna z pewnością jest duchem. Jest z nią mężczyzna w
długim czarnym płaszczu, nie z tej epoki. Rozmawiają. Dziewczyna
ma długie blond włosy, a mężczyzna czarne loki do ramion. Nie
potrafię określić, czy mężczyzna również jest duchem. Sen
zakończył się jak tamten, pocałunkiem tej osobliwej pary. Jestem
pewna, że ten sen coś znaczy. Wydaję mi się, jakby ten sen był
„oknem do przeszłości”, jakby to już kiedyś się wydarzyło.”
„Tym razem nie zwracałam uwagi na parę. Rozglądałam się
po otoczeniu, coś mi nie pasowało. Po pierwsze, pomimo tego, że
jestem bez butów (zawsze mam na sobie strój, w którym zasypiam),
nie jest mi zimno. Zupełnie jakby oddziaływanie sił przyrody mnie
nie dotyczyło. Jakbym sama była duchem. Po drugie, choć nie wiem
jak to możliwe, wiem, że śnię, ale nie potrafię się obudzić.
Nie muszę tylko obserwować, mogę się poruszać. Nie mogę jednak
niczego zmienić, chyba. Jeszcze tego nie sprawdzałam. Wykorzystałam
jednak możliwość poruszania się. Wyczułam, że poza mną i tą
parą jest tu ktoś jeszcze. Ktoś taki jak ja.”
„Miałam rację. W innej części lasu jest chłopak. Również
przygląda się osobliwej parze, lecz wydaje się doskonale
zorientowany w sytuacji. Gdy ruszyłam w jego stronę, spiął się, lecz nie zareagował. Widział mnie,
lecz starał się nie zwracać na mnie uwagi. Wolałam nie krzyczeć, nie wiem
dlaczego. Po prostu nie mogłam tego zrobić. Spojrzałam na parę.
Rozmawiali. Wiedziałam, że mężczyzna za chwilę ją pocałuje, a
ja się wybudzę. Chłopak spojrzał na mnie. Chciał coś
powiedzieć, lecz nie zdążył. Obudziłam się.”
„Ma
na imię Javier. Ten chłopak. Miałam rację, jest taki jak ja.
Miałam do niego tyle pytań na które on nie chciał mi
odpowiedzieć.
- Nie teraz, teraz mnie posłuchaj.
Słuchałam
więc.
-
Czy ty masz pojęcie, co się dzieje?
-
Nie do końca. Wiem, że od kilku dni, gdy tylko zasnę, trafiam do
lasu. Domyślam się, że nie przez przypadek. Wydaję mi się, że
to już kiedyś się wydarzyło - odpowiedziałam wskazując na parę.
-
Masz rację. Czy wiesz, kim jest ta dziewczyna?
- Duchem.
Pokiwał
głową.
-
A czy wiesz, kim jest ten mężczyzna?
-
Nie. On nie jest duchem, prawda?
-
Nie jest. To pożeracz dusz.
-
Że kto? Nic nie rozumiem.
-
Pożeracz do duch, który nie pogodził się ze swą śmiercią i
chce powrócić do życia.
-
Przecież każdy tego chce.
-
Lecz nie każdy przechodzi od słów do czynów.
Nie zdążył
powiedzieć nic więcej. Muszę czekać.”
„Bez trudu odnalazłam Javiera. A raczej to on odnalazł mnie. Nie przywitałam się z nim, nie mogłam dłużej czekać.
„Bez trudu odnalazłam Javiera. A raczej to on odnalazł mnie. Nie przywitałam się z nim, nie mogłam dłużej czekać.
-
Nic nie rozumiem. Wyjaśnij mi to, proszę.
- Ciężko to
wytłumaczyć, sam nie do końca się w tym orientuję, ale spróbuję.
Pożeracz to dusza, która, jak już mówiłem, chce powrócić do
życia. Aby jej się to udało, pożera... wchłania niewinne dusze.
- Niewinne? To
znaczy?
-
Dusze dobrych ludzi. Dusza męża, który za życia bił żonę i
wyrzucił swojego psa z domu nie jest dobra. Rozumiesz?
- Jak na razie
tak.
-
A więc, pożeracz dusz musi wchłonąć odpowiednią ilość dobrych
dusz. Nikt tak naprawdę nie wie ile. Wiemy jedynie, że naszym
zadaniem jest niszczyć pożeraczy.
-
Ale jak możemy tego dokonać?
-
Tego jeszcze nie wiemy.
-
A czy niszcząc takie dusze, nie sprawiamy, że i nasze stają się
złymi?
Wyglądał
na bardzo rozbawionego.
-
Nikt nigdy ci tego nie tłumaczył?
-
Nie.
-
A rodzice?
Nie
odpowiedziałam. Nie czułam potrzeby zwierzania się komuś kogo
nawet nie znam. Spojrzałam na pożeracza i jego ofiarę.
- Dlaczego Ona
nie ucieka?
-
Nie chce uciekać. Obiecał jej powrót do życia.
- I ona mu
uwierzyła?
- Jest tylko dobra, niepoinformowaną duszą. Nie wymagaj od niej zbyt wiele.
- Jest tylko dobra, niepoinformowaną duszą. Nie wymagaj od niej zbyt wiele.
- Ale...
- Nie ma
żadnego "ale", Gees. Ona nie wie, że to kłamstwo. Ufa
mu.
Nie
usłyszałam nic więcej, obudziłam się.”
Zapisała
przebieg dzisiejszego snu. Podeszła do okna i poddała się
rozmyślaniom.
Czym
właściwie jest dusza? Co nieco dowiedziała się od Javiera. Dusza
to nie jest to, co widzi, gdy naprzeciw niej znajduje się umarły. To,
co widzi, to tylko powłoka. Za życia powłoka chroniąca duszę jest
gruba. Skóra, mięśnie, kości... Po śmierci nie jest to już
potrzebne człowiekowi. Zostaje tylko cienka, delikatna powłoczka
oddzielająca duszę od świata zewnętrznego. Można by powiedzieć,
że dusza to takie małe światełko. Promyk słońca w kształcie
kuli. Bardzo małej kuleczki która jest w nas od chwili narodzin,
szczelnie chroniona powłokami przed światem zewnętrznym. Kiedy
zmarły rozwiązuje ostatnie zadanie dotyczące życia, powłoka
znika, a dusza trafia do... Tego Gees nie wiedziała. Może zyskuje
nową powłokę w innym świecie, a może wszystko zaczyna się od
początku i rozpoczyna nowe ludzkie życie? Na lekcji religii
usłyszała kiedyś, że dusza to oddech Boga, który powraca do
Stwórcy po naszej śmierci. W to jednak Gees nie wierzyła. Tak jak
w Boga. Gdyby Bóg istniał, ona sprawowałaby funkcję Anioła
pomagającego owieczkom, które nie mogą od razu dostać się do
swego Pana. Nie, w to uwierzyć nie potrafiła i nie chciała.
Z
westchnięciem odwróciła się od okna. Czas rozpocząć nowy dzień
– pierwszy dzień wakacji.
Wszystkie
poranne czynności wykonywała niemal mechanicznie. Poszła do
łazienki.
Umyła się, wysuszyła długie kasztanowe włosy, po czym wróciła
do pokoju. Ubrała się i zeszła do kuchni. Zegar wskazywał
jedenastą, więc rodzice od dawna byli już w pracy. Zjadła
śniadanie i wyszła na spacer. Było ciepło, ale nie gorąco.
Słońce świeciło jasno, na niebie widniały nieliczne chmury. Gees
spacerowała bez konkretnego celu. Mijała domy, ogrody, parki, brnąc
przed siebie w nieznane jej rejony miasta. Nawet tu, gdzie nie była
nigdy wcześniej, nie spotkała żadnego ducha. Zanim zdążyła się
zorientować gdzie zmierza, nogi poprowadziły ją do rozległego
parku. Krążyła uliczkami wytyczonymi przez wielkie drzewa, biegała
jak małe dziecko śmiejąc się do samej siebie. Witała się z
matkami, których rozbrykane pociechy biegały wokoło, ciesząc się
z ładnej pogody. Głaskała każdego psa, który zbliżył się do
niej merdając ogonem. Od dawna nie miała tak dobrego humoru. Nie
zauważyła nawet, kiedy wpadła na kolejną osobę.
-
Przepraszam, nie zauważyłam... - zamilkła, gdy spostrzegła kogo
ma przed sobą, a jej uśmiech natychmiast zgasł. On zaś uśmiechał
się do niej szeroko, choć był równie zaskoczony tym spotkaniem co
ona
-
Witaj, koleżanko ze snów.
Była
tak zaskoczona, że była w stanie wymówić tylko jedno słowo.
-
Javier.
------------------------------------
Rozdział po uaktualnieniu. Nie wykluczam jednak wprowadzenia jeszcze jakichś zmian. Co myślicie? Jest lepiej? A może to tamta wersja bardziej Wam odpowiadała? Wiem, że zmian jest niewiele, aczkolwiek, mimo wszystko - są ;)
Przepraszam za ewentualne błędy - w wolnej chwili wszystko popoprawiam.
------------------------------------
Rozdział po uaktualnieniu. Nie wykluczam jednak wprowadzenia jeszcze jakichś zmian. Co myślicie? Jest lepiej? A może to tamta wersja bardziej Wam odpowiadała? Wiem, że zmian jest niewiele, aczkolwiek, mimo wszystko - są ;)
Przepraszam za ewentualne błędy - w wolnej chwili wszystko popoprawiam.
Super piszesz! Będę tu wpadać i czytać twoje wpisy z chęcią :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://volleyballmygamemyrules.blogspot.com/ Nowy rozdział. Proszę, napisz w komentarzu jak wyszedł :)
Świetny rozdział. Naprawdę zaje...! ;)
OdpowiedzUsuńMrr...Jak cudownie się go czyta po ciemku o 23. ^^
Ciekawa jestem co się stanie z życiem Gees po tym jak spotkała Javier'a...
"Żądam" następnego! xD
Nie powiem. :) zdolna jesteś, może te Twoje zdolności wykorzystasz w praktyce za niecały miesiąc ? :p. Kolejną część chce przeczytać nim się tutaj ukaże :).
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa fabuła i ogólnie bardzo dobrze piszesz ;)Czekam na następną część.
OdpowiedzUsuńOdwdzięczysz się za koma i obsa?
http://worldofmerszytsimagine.blogspot.com/
Świetne. Kocham Twoje opowiadanie. :* Pozdrawiam Bloody Caroline.
OdpowiedzUsuńO cholera! To on?!
OdpowiedzUsuńMmm. Zajebisty pomysł z tym pamiętnikiem i zaglądaniem w przeszłość.
Jestem ciekawa, jak tam będzie z tym kolegą ze snu.
Czytam dalej, mam nadzieję, że nie przypiekę ciasta przez Ciebie xd
Ps. Tak, rocznik 94' najlepszy :D
serce-smierci.blogspot.com
drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
Znakomity styl, który prezentujesz powoduje, że ciężko jest się oderwać od lektury! Naprawdę rzadko mi się to zdarza, ale czytałem coraz szybciej i szybciej, aby poznać kolejne szczegóły... Tym właśnie można odróżnić dobrych pisarzy od tych mniej utalentowanych! Gratuluję i czytam dalej! A żeby być na bieżąco obserwuję! Mam nadzieję, że kolejne wpisy będą równie intrygujące. kontrojanski.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHohoho ! Tego też się nie spodziewałam. Po tym rozdziale jestem pewna, żeby wejść w szeregi obserwujących ;]
OdpowiedzUsuńNo więc tak. Pomysł ze snami, które stopniowo się ukazują był naprawdę dobry. Z ludźmi ze szkoły, myślałam że będzie nieco inaczej, ale też spoko :)W końcu autor ma zaskakiwać :)
Jedyny błąd to jedna literówka, ale tylko jedna :)
Gratuluję pomysłów ! :)
A końcóweczka super.
A właśnie jeszcze o pani psycholog. Haha i dobrze tak tej małpie. Ale jestem ciakawa skąd wie o tym Gees? :)
Pozdrawiam !
Wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńA ta końcówka jest po prostu boska!
Masz kolejnego stałego czytelnika!
Javier w tych snach mnie bardzo zaintrygował, a teraz spotkali się w realu. Urwałaś w dobrym momencie.
Jedno mnie zastanawia... Skąd Gees wiedziała o przeszłości kochanej pani psycholog? ;)
Fajne, fajne : >
OdpowiedzUsuńAle tej babie wygarnęła, hehe :D Już uwielbiam tą dziewczynę :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie opowiadanie, w których się coś dzieje. Tutaj jest już drugi rozdział i jestem zadowolona :P
Podoba mi się jak wprowadziłaś sny. Stopniowo się ukazują i są dobrze opisane. Ale jednak współczuję tej dziewczynie, bo ja nie lubię, gdy mój sen się kończy i niewiem co potem :D
Pozdrawiam !
Znalazłam czas na przeczytanie drugiego rozdziału. Pierwszy był fantastyczny, ten również jest bardzo wciągający. Pięknie piszesz, sama bym tak chciała. Co prawda znalazłam kilka błędów interpunkcyjnych, ale komu to się nie zdarza? :)
OdpowiedzUsuńJejciu, już nie mogę się doczekać co będzie z tym Javier'em, ale żeby moja historia z Gees szła długo, nie przeczytam następnego rozdziału dzisiaj i będę się delektować smakiem II rozdziału.
Dziękuję Ci bardzo za miłe i pomocne komentarze u nas na blogu. Przed chwilką dodałam nowy rozdział, może Ci się spodoba. Jeśli masz czas, wpadnij: agnes-and-erica.blogspot.com