poniedziałek, 4 marca 2013

Gees 1

   Ostatni dzień nauki szkolnej. Ciepłe powietrze wpadające przez otwarte okna wprawiało uczniów w różne nastroje. Jedni wpatrywali się znudzeni w zielone trawniki za oknem. Ze znużeniem obserwowali drzewa, których zielone liście odgrywały nieśmiały taniec, poruszane delikatnym wietrzykiem; wsłuchiwali się w świergot ptaków, jednocześnie starając się nie zasnąć. Przysłowiowe klasowe kujony z przestrachem spoglądały na zegar, usiłując odwlec dzwonek zwiastujący koniec ostatniej w tym roku lekcji biologii. Z kolei chłopcy siedzący w ostatnich ławkach zastanawiali się, co zrobić, by ten tak długo wyczekiwany moment wreszcie nadszedł. Dziewczęta malowały sobie nawzajem paznokcie, nie zapominając przy tym o plotkach. Trwała zażyta dyskusja na temat tego, która co ubierze na jutrzejszy apel. Nawet nauczyciel, na twarzy którego pomimo młodego wieku widniało wiele zmarszczek, usiadł zrezygnowany. Razem z uczniami czekał, aż ta lekcja dobiegnie końca.  
   Nikt z obecnych nie zwracał większej uwagi na dziewczynę siedzącą samotnie przy oknie, która słuchała muzyki tak głośnej, że niewyraźny szmer dobiegający ze słuchawek słychać było w niemal całej sali. Dziewczyna z kolei nie zwracała uwagi na nich.  
   Chłopcy od czasu do czasu rzucili w jej stronę papierową kulkę, jednak ona zdawała się tego nie zauważać. Z zamkniętymi oczami pogrążała się we własnych myślach. To będzie ten dzień. Dzień, który będzie początkiem jej nowego życia.  

   Gees nigdy nie przepadała za towarzystwem ludzi. Oni nie potrafili jej zrozumieć, ani nawet zaakceptować jej istnienia. Nigdy nie miała przyjaciół. Była dziwadłem, szydzono z niej i wytykano ją palcami od zawsze. Jakby jej winą był fakt, że od urodzenia na każdym kroku widziała duchy. Że wszędzie za nią łaziły, napastowały prosząc o pomoc w rozwiązaniu swoich problemów. Jakby nie mała dość własnych! Oczywiście chciała im pomóc, ale wszystko ma swoje granice. To, że nie mogła się nawet spokojnie umyć, zjeść śniadania, czy chociażby wysiedzieć w szkole „nieco” je przekraczało. Czasami zdarzało jej się nie wytrzymać, i zaczynała wydzierać się na duchy przy ludziach. To właśnie dlatego uważano ją za niezrównoważoną psychicznie dziwaczkę rozmawiającą z samą sobą i chodzącą do szkolnego psychologa. Tak naprawę nie potrzebowała go. Ten stary babsztyl na pewno jej nie pomoże. Cały czas zwracała się do niej „słonko”, „dziecinko”, jakby miała pięć lat. W rzeczywistości była już dorosła, przynajmniej tak jej się wydawało – miała siedemnaście lat. Wszyscy inni jednak traktowali ją jak dziecko, rodzice musieli przynajmniej raz w miesiącu pojawiać się w szkole z powodu problemów z córką. Najczęściej wzywała ich psycholożka, z powodu „braku jakiejkolwiek współpracy i postępów”.

   Zadzwonił dzwonek, wybawienie. Dziewczyna schowała słuchawki, zebrała książki i już miała ruszyć do wyjścia, gdy na coś nadepnęła. Papierowa kulka. Całe morze papierowych kulek. Znowu. Zebrała je i wrzuciła do torby. Już miała się niepostrzeżenie wydostać, gdy zatrzymał ją głos nauczyciela.
   - Gees, czy mogłabyś na chwilę zostać? Chciałbym z tobą porozmawiać.
   - Tak, panie profesorze? Coś się stało?
   - Właśnie chciałem zapytać o to ciebie. Masz jakieś problemy z klasą? 
   - Nie, panie profesorze. To klasa ma problem sama ze sobą.
   - Nie do końca rozumiem, o co...   
   - Przepraszam, muszę już iść. - Nie czekając na odpowiedź czym prędzej ruszyła do wyjścia, na odchodnym rzucając jeszcze - Do widzenia, panie psorze!


   Idąc ze spuszczoną głową starała się być niezauważalna. Stąpała zgarbiona po popękanych kafelkach koloru wyschniętych wymiocin, przez cały czas opierając się o ścianę, na której w niektórych miejscach widniały ślady po zielonej farbie. Szła w stronę schodów prowadzących na dach szkoły. Mijając odrapane drzwi gabinetu psychologa przyśpieszyła kroku, na wypadek gdyby poczciwej starej Muriel zachciało się wyjść w poszukiwaniu jej. Rzuciła tylko spojrzenie na plakat „Ile wiesz o swoim dziecku?” i już pędziła prosto na dach. Musiała pobyć przez chwilę sama. 
   Zmierzając w stronę wychodzącego na park ciemnego kąta, wyrzucała nerwowo papierowe kulki, usiłując znaleźć niezbędne jej słuchawki. Gdy palce natrafiły na cienkie kabelki, odetchnęła z ulgą.  Z szybko bijącym sercem włączyła muzykę jak najgłośniej, by nie słyszeć natrętnych dusz. 
   Wielki zaśmiecony dach w kształcie prostokąta był jej miejscem, przychodziła tu zawsze, gdy chciała być sama. Można tu było znaleźć wszystko, poczynając na spleśniałych kanapkach, a kończąc na zużytym sprzęcie z pracowni chemicznej. Gdyby ktoś dowiedział się, że tu przychodzi, drzwi na dach niewątpliwie zostałyby zamknięte na cztery spusty.
   Doszedłszy do swojego ulubionego miejsca zamknęła oczy i daremnie próbowała uspokoić myśli. Powinna być teraz u Muriel. Wezwą rodziców, znowu będzie miała kłopoty... Za chwilę tam pójdzie. Za chwilę zrobi to, do czego od dłuższego czasu się przygotowywała. Z uniesioną głową zejdzie po schodach, z uśmiechem otworzy drzwi z tym głupim plakatem, a potem zakończy terapię. Uśmiechnęła się smutno na myśl o tytule owego plakatu. Jej rodzice praktycznie nic o niej nie wiedzieli. Oczywiście nie wiedzieli też, że ich kochana córka wszędzie widzi duchy. Kiedyś próbowała im o tym powiedzieć, jakoś wytłumaczyć... Uznali, że z taką wyobraźnią będzie mogła zostać kiedyś pisarką, po czym pogłaskali ją po główce i zaprowadzili do piaskownicy, a sami poszli... Nie pamiętała gdzie. Pamiętała za to ich zdziwienie, gdy zastali córkę zupełnie „samą” mówiącą do siebie. Kiedy oświadczyła, że nie jest sama i wcale nie mówi do siebie, tylko do swojej koleżanki Mirabele, rodzice ponownie tylko się uśmiechnęli i zapytali, czy nie jest już za duża na wymyślanie sobie przyjaciółek. Zaniepokoili się dopiero w czasie piątych urodzin Gees, gdy dziewczynka narobiła zamieszania. Kłóciła się z innymi dziewczynkami, które również nie widziały jej koleżanki. I w taki oto sposób zaczęły się wizyty u lekarzy; przenosili ją od szpitala do szpitala robiąc coraz to dziwniejsze badania, by dowiedzieć się co dolega małej Gees. W jednym ze szpitali - ostatnim w którym była - poznała szesnastoletniego chłopaka, ducha imieniem Quinn. To on powiedział jej, że ludzie których widzi to duchy, że nie powinna nikomu o tym mówić, i wyjaśnił jej dlaczego nie powinna tego robić. Gdy zapytała, skąd to wszystko wie, odparł, że za życia też widział duchy. Wytłumaczył jej, kim jest, jak może pomagać duchom i jaka jest dzięki temu wyjątkowa. Miała wtedy sześć lat. A Quinn był jej pierwszym, i ostatnim jak dotąd prawdziwym przyjacielem. Gdy lekarze uznali, że Gees jest zdrowa, a ta, pod czujnym okiem Quinna nauczyła się co ma odpowiadać lekarzom i rodzicom, i jak ma się zachowywać, nadszedł czas powrotu do domu. Gees zapytała Quinna, czy jeszcze go kiedyś zobaczy. Odparł, że nigdzie się nie wybiera, i żeby wezwała go, gdy będzie miała kłopoty. Lata jednak mijały, a Quinn nie odpowiadał na wezwania Gees. Nie było go przy niej, gdy najbardziej potrzebowała przyjaciela. Nie mogła go za to winić, był duchem, mógł robić co tylko chciał. Kto wie, może nawet przekroczył już bramy zaświatów? Nie, na pewno nie. Czułaby to. Może krążył gdzieś w odległych krańcach świata, może nawet czasem o niej myślał. Była mu niesamowicie wdzięczna. Gdyby nie on, pewnie byłaby teraz w szpitalu psychiatrycznym. Dopiero on wyjaśnił jej, że tylko nieliczni widzą duchy. Dowiedziała się od niego, że każda (no, prawie każda) dusza ma jakieś ostatnie problemy do rozwiązania, niedokończone sprawy, a ona ma im pomóc zamknąć rozdział egzystencji zwany życiem. Nie wyjaśnił jej jednak, co ma zrobić, gdy dusze są tak natarczywe i uniemożliwiają jej w miarę normalne życie. Ujawnił jej jednak najważniejszą rzecz – dar widzenia zmarłych przechodzi z pokolenia na pokolenie. Tak naprawdę znaczenie tych słów dotarło do niej dopiero kilka lat temu. Ludzie, którzy ją wychowywali, których darzyła szczerą miłością nie byli jej rodzicami i nie raczyli nigdy poruszyć tego tematu. Może nie byli gotowi? Nie, to nie to. Przez siedemnaście lat powinni zdążyć się do tego przygotować. Czy wiedzieli kim jest? Nie, na pewno nie. Może nigdy nie zamierzali wspomnieć jej o tym, że jest adoptowana? Tego nie wiedziała. Wiedziała jednak, że wciąż kocha ich tak samo. Co nie oznacza, że jeśli sami tego nie zrobią, to ona poruszy ten temat. Potem odnajdzie swoich prawdziwych rodziców, z ich pomocą czy bez niej.
   Tymczasem jednak powinna pójść do gabinetu psychologa, nie chciała narobić jeszcze więcej kłopotów. Ignorując dusze domagające się uwagi, ruszyła do gabinetu pani Muriel.
   Zatrzymała się przed wejściem, jednak tylko na chwilę. Bała się, ale była dobrze przygotowana do tego spotkania. Dzisiejsza sesja będzie ostatnią. Już ona się o to postara. Miała serdecznie dość bycia traktowaną jak psychicznie chorą. Nigdy więcej. Nie przez nią. To ona powinna trafić do zakładu. I już nigdy go nie opuścić.
    Po raz ostatni otworzyła drzwi do niewielkiego gabinetu. Gdy weszła do środka, psycholożka właśnie zerkała na zegarek kręcąc z niezadowoleniem głową. 
    - Och, nareszcie jesteś. Zaczynałam się martwić, że już nie przyjdziesz, kochanie. 
  Ignorując jej słowa, rozejrzała się po wnętrzu. Pomieszczenie o jaskrawożółtych ścianach było wielkości klasowego zaplecza. Nie zdziwiłaby się, gdyby w rzeczywistości nim było. Niewielkie okno naprzeciw drzwi wychodziło na szkolne boisko, na którym właśnie odgrywano mecz piłki nożnej. Przy oknie ustawiony był obrotowy fotel, obok którego znajdowało się wiekowe biurko. Pod ścianą, prostopadle do fotela, ustawiona była niewielka kanapa, która wyglądem nie zapraszała, by na niej usiąść. Przed kanapą znajdował się niewielki stolik upstrzony śladami pozostawionymi przez kubek z kawą. Pod stolikiem znajdował się minimalnych rozmiarów dozownik z wodą. Z szarego sufitu zwisała lampa, rzucająca na całe pomieszczenie brązowawą poświatę.
   Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że nie odpowiedziała psycholożce, przyglądającej się jej z rosnącą niecierpliwością, ale i pewnego rodzaju zaciekawieniem.
   - Bardzo przepraszam za spóźnienie, musiałam zostać dłużej w klasie.
   - Dobrze już, siadaj, siadaj. Napijesz się herbaty, skarbie ? A może zjadłabyś ciastko?
   - Nie, dziękuję. - Typowy, dobrze znany wstęp. Teraz zapyta o samopoczucie.
   - Hmmm... W porządku. - Muriel odstawiła ciastka na rozlatujące się biurko. - Jak się czujesz, Gees? Jesteś strasznie blada.
   - Dziękuję, dobrze.
   - Na pewno? Nie jesteś chora?
   „Zależy, kogo by spytać, pomyślała gorzko.
   - Nie.
   - No dobrze... Więc co u ciebie słychać? Jak w szkole? Jacyś nowi przyjaciele? A może chłopak?
   - Dobrze, nie i nie. Pani Muriel, nie chcę być niegrzeczna, ale nie przyszłam tu na pogawędkę. Czy mogłybyśmy przejść do rzeczy, żebym mogła już sobie pójść?
   - Skoro tak chcesz, to dobrze.
  Gees z triumfem zauważyła, że w jej niebieskich oczach otoczonych licznymi zmarszczkami, pojawiają się iskierki gniewu. Po chwili, w czasie której nieudolnie próbowała się uspokoić, zapytała:
   - Jak tam głosy w twojej głowie?
   - Nie ma żadnych głosów.
   - A twoi wymyśleni przyjaciele?
   - Nie ma żadnych wymyślonych przyjaciół.
   - Z moich papierów wynika zupełnie coś innego, no ale w porządku. Hmmm... A realni? Czy są jacyś realni przyjaciele? - zapytała ze słodkim uśmiechem pani Muriel, lecz w jej głosie słychać było gniew nad którym starała się daremnie zapanować. W Gees też zaczął wzbierać gniew. Jeszcze chwila i przedstawienie rozkręci się na całego.
    - Nie przyszłam tu rozmawiać o moich kontaktach międzyludzkich.
     - Nie? Więc jak myślisz, dlaczego tutaj jesteś?
     Gees nie odpowiedziała.
     - Jesteś tutaj, ponieważ lekarze uważają, że masz problemy psychicznie.
     - Lekarze? Nie, proszę pani. Lekarze już dawno uznali, że jestem zupełnie zdrowa.
     - Ja mam inne zdanie.
     - A od kiedy jest pani lekarzem?
     Tym razem to psycholożka się nie odezwała.
     - A teraz mam prośbę, czy możemy raz na zawsze wyjaśnić sobie pewne sprawy?
     - Dobrze, a więc...
     - O nie. To ja będę mówić. I pytać. Pierwsze pytanie, od jak dawna jest pani psychologiem? Szczerze.
     Cisza.
     - Z moich papierów wynika – te słowa wyraźnie zaakcentowała – że jest pani psychologiem od dwudziestu lat. Czy to się zgadza?
    - Nie. Jestem psychologiem od trzydziestu siedmiu lat. I nie masz prawa zwracać się do mnie tym tonem, młoda damo.
   - Nie, nie jest pani. Po dwudziestu latach pracy zostało odebrane pani prawo do wykonywania zawodu psychologa na piętnaście lat. Pamięta pani za co?
    Cisza.
   - Pamięta pani i to bardzo dobrze. Została pani oskarżona o przyczynienie się do bezpodstawnego umieszczenia dwudziestu pięciu uczniów w zakładzie psychiatrycznym. Jedna dziewczyna popełniła samobójstwo. Pamięta ją pani? Nazywała się Megan, na pewno ją pani pamięta. Metr siedemdziesiąt, długie blond włosy, piwne oczy.
     Na krótką chwilę przerwała swój wywód, by przyjrzeć się Muriel. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie ma wyrzutów sumienia. Wyglądała, jakby samo wspomnienie o Megan wywoływało u niej obrzydzenie, a przypomnienie o jej śmierci, nieskrywaną radość. Gees całą sobą chciała wierzyć, że źle interpretuje emocje malujące się na twarzy psycholożki.
    Ogarnięta jeszcze większą złością niż poprzednio, kontynuowała:
     - Ale cóż, nie przyszłam tutaj rozmawiać o przeszłości. Czas zakończyć MOJE „leczenie” i tym razem, droga pani, ze skutkiem pozytywnym - bolało ją gardło, więc powoli, na pozór opanowanym ruchem nalała sobie wody z dozownika. - Zacznijmy od wymyślonych przyjaciół. Owszem, to prawda, ale na miłość boską, miałam wtedy pięć lat! Proszę bardzo, niech wskaże mi pani dziecko, które nigdy nie miało zmyślonego przyjaciela.
     Cisza.
    - Przychodzę tu od dwóch lat, trzy razy w tygodniu. I za każdym razem powtarza się ten sam scenariusz. Chcesz pić? Jesteś głodna? Jak w szkole? Jak się czujesz? Masz przyjaciół? Są realni czy zmyśleni? - Jeszcze kilka minut temu, gdy weszła do niewielkiego pomieszczenia, ogarnęły ją wątpliwości. Teraz jednak, gdy z każdym słowem na twarzy Muriel wzrastała furia, Gees zyskała pewność, że robi dobrze. Była to winna sobie, Megan i pozostałym nastolatkom, którzy przez tą babę nadal tkwili w psychiatryku. Ciągnęła więc dalej:
     - Następne pytania dotyczyłyby moich rozmów z samą sobą. Potem odbyłaby się rozmowa, a raczej to pani by mówiła, że to może jakiś uraz z dzieciństwa, albo może czułam się niekochana, po czym dokonałaby pani analizy całego mojego życia, ale i tak nic by pani nie znalazła. Potem zadzwoniłaby pani do moich rodziców i powiedziałaby, że nie współpracuję. Poradziłaby też umieszczenie mnie w zakładzie, tak na wszelki wypadek, bo mogę stanowić zagrożenie dla innych uczniów. No to powiem coś pani – nigdy, przenigdy niczego mi nie brakowało, wychowywali mnie najwspanialsi ludzie na świecie. Czy w dzieciństwie miałam wymyśloną przyjaciółkę? Owszem, miałam. W DZIECIŃSTWIE! Czy rozmawiałam z samą sobą? Tak. A wie pani dlaczego? Nie? No to zdradzę pani ten niesamowity sekret. Otóż, czasami warto porozmawiać z kimś inteligentnym i na poziomie. Rozumiem, że fakt istnienia dziewczyny, której nie interesują zakupy, moda i imprezy jest zaskakujący, ale nic na to nie poradzę. Jeśli nie potrafi pani tego zrozumieć, śmiało, proszę zadzwonić do rodziców i powiedzieć, że nie współpracuję. A wtedy ja porozmawiam z dyrektorem o pani przeszłości. - Zawahała się. Czy powinna dodać coś jeszcze? Czy w ogóle chciała coś dodawać? Nie była tego pewna. Po ponad minucie ciszy, wypowiedziała jedyne słowa, które przyszły jej do głowy. - Do widzenia.
    Wychodząc z triumfem zauważyła, że w gabinecie nie ma ani jednego ducha. Uśmiechnęła się. Swoim wybuchem wykurzyła wszystkie zjawy! Jej entuzjazm zgasł jednak tak szybko jak się pojawił, gdy tylko otworzyła drzwi. Przed gabinetem stał tłum uczniów gapiących się na nią z niedowierzaniem. Niektórzy mieli nawet otwarte usta. Na wszystkich twarzach zgodnie malowało się zdziwienie, niedowierzanie, a nawet lekki strach. Panowała grobowa cisza. Gees poprawiła plecak na ramieniu i z wysoko uniesioną głową ruszyła w stronę sali matematycznej. Tłum rozstępował się przed nią.
    „Świetnie”, pomyślała. „Czekają mnie większe kłopoty niż myślałam. Jeszcze tylko tego mi brakowało”.


----------------------------------
Rozdział po uaktualnieniu. Nie wykluczam jednak wprowadzenia jeszcze jakichś zmian. Co myślicie? Jest lepiej? A może to tamta wersja bardziej Wam odpowiadała? Wiem, że zmian jest niewiele, aczkolwiek, mimo wszystko - są ;)
Przepraszam za ewentualne błędy - w wolnej chwili wszystko popoprawiam. 

20 komentarzy:

  1. Muszę przyznać że lubię takie tematy opowiadań więc mi się podoba. Wiadomo pisanie trzeba dopracować ale nie będę się czepiać bo mistrzem też nie jestem. xd
    W każdym bądź razie mi się podoba. :D
    Liczę na rewanż.
    youare-the-only-exception.blogspot.com :x

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie takie opowiadanie i mi się bardzo spodobało. Jest takie przemyślone? Nie wiem jak ująć, ale muszę powiedzieć, że wspaniałe

    OdpowiedzUsuń
  3. BARDZO mi się spodobało, świetny styl wypowiedzi, ogólnie- talent! Pisz dalej, u Ciebie warto (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo :) Nie pozostaje nic innego jak zabierać się do dalszego pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej :) Bardzo fajny blog :) Przeczytałam także twój opis, no i właśnie takich ludzi szanuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne opowiadanie! Czytam. Gdy tylko mi oddadzą konto.
    ~ Bloody Caroline.

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie ;o
    Wpierw Ci napiszę, że lubię takie opowiadania, gdyż interesuję się parapsychologią i spirytyzmem (duchami). Lubię widzieć, jak ludzie-świadomie lub nie - dodają jakieś sceny fantasy, które są potwierdzono naukowo, a o tym mogą nawet nie wiedzieć :D
    Cholera. Zaczytałam się, a muszę wychodzić.
    Masz boskie słownictwo. JA nigdy w życiu bym nie napisała takiego wstępu. Lepiej czuję się w dialogach. Ale czytałam Twój wstęp i ... Jejku. Masz talent, wiesz o tym?
    Następne co, to żebyś widziała moją minę jak dokopała tej psycholoszce :D
    Niezłe słownictwo, wyobraziłam sobie, że gada jak katarynka :D
    BOOOOSKIE *.*

    tak jak już wcześniej napisałam: Cholera, jestem spóźniona.
    OBSERWUJĘ i jak wrócę czytam dalej! :)

    drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj! Na blog Twój trafiłem przypadkiem, po przeczytaniu jakiegoś komentarza, który mnie zaintrygował. Chciałem sprawdzić co prezentujesz i nie zaskoczyłaś mnie. Spodziewałem się ciekawych tekstów, pisanych piękną polszczyzną i tak też jest! Fabuła interesująca, wciąga czytelnika i wprowadza w specyficzny klimat.
    Zaobserwuję bloga, bo jestem będę kontynuował czytanie Twoich wpisów.
    Jeśli miałabyś ochotę to zapraszam też do mnie na bloga http://kontrojanski.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku jak ja uwielbiam taką tematykę opowiadań *.* Co do tekstu to jest po prostu wspaniały, wciągający i świetnie napisany. Tylko zwroty typu "Cię, Tobie" w opowiadaniach powinno się pisać z małej litery z tego, co mi wiadomo xD Zaraz zabieram się za kolejne rozdziały :)
    "Otóż, czasami warto porozmawiać z kimś inteligentnym i na poziomie." - uwielbiam ten tekst :P

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny pomysł na temat.


    liczę na rewanż:


    pisaninaznudow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. podoba mi się tematyka, czyli duchy :3 będę wpadać :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczęśliwie jeszcze dziś znalazłam chwilkę, by przeczytać pierwszy rozdział ;). Czuję lekką inspirację "Zaklinaczką Duchów", ale wybacz jeśli się mylę, bo może być to czysty przypadek. Z radością będę czytała kolejne rozdziały ^^. O matko, jak ja kocham fantasy! Świetnie sprawdzasz się zarówno w opisach jak i dialogach :D Co do bloga, to wydaje się być bardzo klimatyczny i świetnie odzwierciedla aurę Twojego opowiadania! W dodatku końcówka pierwszego rozdziału, ah! Lubię, taki lekki niedosyt, aby mieć chęć na kolejne strony :DD

    PS:
    Dziękuję, za złotą radę z szablonem. Chętnie z tego wkrótce skorzystam ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Spodziewałam się wszystkiego, naprawdę wszystkiego tylko nie tego ! :)
    I już po pierwszym rozdziale muszę stwierdzić, że jest świetnie. Ten wybuch był najciekawszy, ąz czytałam z zapartym tchem i otwartą buzią. Tak, miałam otwartą buzię, ze zdziwienia, że główna bohaterka będzie miała tyle odwagi, że wygarnie tak tej babie ^^ Al nic nie pobije końcówki z tym jak od niej wyszła. Haha... może w końcu zaczną ją szanować :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A jednak znalazłam czas, aby do Ciebie ponownie zajrzeć. ;)
    Bardzo fajny rozdział!
    Zauważyłam chyba w drugi miejscach brak przecinków, albo tylko mi się tam wydaję. ;)
    Ogólnie bardzo fajna tematyka bloga. Duchy! Uwielbiam je. Kojarzy mi się z takim seriale "Zaklinaczka dusz" czy coś podobnego. ;)
    Zabieram się za następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział :) gratuluje wyobraźni, zdecydowanie mój klimat. świetnie piszesz i na pewno spędzie dzisiaj dużo czasu na przeczytanie całego. Nie wiem czy od razi mnie skojarzysz, ta od wampirów, z tym szablonem z Niną Dobrev ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapowiada się super ;]
    Psycholodzy konowały, temat rzeka... Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz psychologową, pewnie dlatego że mam złe doświadczenia z takimi "specjalistami" i cieszy mnie jechanie po nich xd
    Dobrego pomysła masz, mam nadzieję że rozwinie się równie ciekawie jak się rozpoczyna, jak to się mówi nie spie*dol tego :3
    Jedyna moja uwaga: w opowiadaniu piszemy "ciebie", "tobie", "pani" małą literą, nie wielką. To nie je list.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardo fajna historia! wciągnęła mnie na maxa!
    fajnie to wszystko opisujesz.
    http://myworld-show.blogspot.com/
    komzakom

    OdpowiedzUsuń
  18. Cześć :) Zaprosiłaś mnie, więc jestem :)
    Czytam, i czytam - NIESPODZIANKA ! Tyle szukałam ciekawych blogów, a moja lista nada jest uboga ;( Więc, zaproszenia są u mnie mile widziane :)
    To zacznę od początku.
    Charakter głównej bohaterki od razu mi się spodobał ( uwielbiam jeśli potrafią postawić na swoim i wsiąść się w garść ):D
    Ci di tego, że duchy to oklepany temat to się zgodzę. To znaczy, moim zdaniem, jest oklepany, gdy niema się na niego pomysłu i nie potrafi się tego napisać ^^ Twoje powiadanie już zaczyna się inaczej :)

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetnie, świetnie, świetnie! Przeczytałam 1 rozdział, jestem zachwycona! Biorę się za następny :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Yay *.* To jest super :D
    Jakoś tak mi leciutko zaśmierdziało "Zaklinaczem Duchów", ale to opowiadanie na pewno będzie zupełnie inne ^.^
    Przeczytałam 1 rozdział i zabieram się za kolejne... lez niestety nie dziś xD
    Mam lenia w dupie i mi się nie chce xd
    Przeczytam jutro :D
    Pozdrawiam, Syla :)

    OdpowiedzUsuń