Victoria
Wizja nadeszła niespodziewanie. Nie szukała przyszłości, o nie. Nigdy nie robiła tego w miejscach publicznych.
Tak więc w jednej chwili siedziała ze swym odbiciem lustrzanym - ukochaną siostrą bliźniaczką - w kawiarni, a w następnej tkwiła w tunelu, czasowej próżni, i zastanawiała się, co takiego ważnego ma przynieść przyszłość.
Oparła ręce na biodrach i bez większego zainteresowania przyglądała się przelatującym obok obrazom.
Jeden z nich zatrzymał się, i niczym wywołany żołnierz wyszedł z szeregu i zatrzymał dokładnie naprzeciw niej.
Już nie była znudzona. Nie opierała rąk na biodrach. Teraz była przerażona.
Krew była wszędzie. Podobnie jak ciała. Ciała jej bliskich. Leżały rozczłonkowane, ich wnętrzności pokrywały każdy centymetr kwadratowy opustoszałego parkingu przy zamkniętym lata temu markecie. W samym centrum, w głębokiej kałuży posoki stało odzwierciedlenie śmierci, w nieskazitelnie czystym czarnym płaszczu, skórzanych spodniach i białek koszuli. W lewej dłoni trzymał kapelusz i laskę, prawą trzymał nad głowami klęczących przed nim postaci.
Jedna ubrana była w suknię ciemnogranatową, na jej smukłej szyi zwisał agat.
Druga w sukni ciemnozielonej, szafir otoczony srebrem sięgał poniżej piersi.
Ich włosy, teraz mokre od świeżo przelanej krwi, zazwyczaj były koloru miedziano-kasztanowego i spływały na plecy miękkimi falami. W ich pustych, lodowato błękitnych oczach tlił się zazwyczaj płomień życia i zapowiedź okrucieństwa. Na bladych wargach widniała rozmazana, krwistoczerwona szminka.
Mężczyzna wziął jedną z nich za rękę i pociągnął do góry. Odgarnął jej z twarzy mokre włosy i ignorując krew, przycisnął swe wąskie usta do jej pełnych warg. Po chwili odrzucił bezwładne ciało na ziemię, po jego brodzie ściekała krew. To samo zrobił z drugą dziewczyną.
Kiedy dusze ich obu znajdowały się już w jego ciele, kiedy czuł zalewającą go moc, a w jego czarnych oczach pojawił się błysk triumfu, wyciągnął z kieszeni nieskazitelnie białą chusteczkę i wytarł krew ze swej twarzy.
Schował chusteczkę, założył białe rękawiczki i uklęknął przy ciałach.
Z lewego nadgarstka jednej i prawego drugiej zdjął zawieszoną na grubym łańcuchu z czarnego srebra bransoletkę - połowę czarnego serca, każdą z innym imieniem.
Victoria. Maya.
Martwe. Bezużyteczne. Pokonane.
Wygrał. Przepowiednia nigdy się nie spełni.
A on zostanie władcą świata żywych i umarłych.
Wizja skończyła się tak nagle jak się pojawiła, a ona nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia siostry i kelnerki popędziła do łazienki by zwymiotować.
Maya
Vicky wróciła z toalety po piętnastu minutach, a ona przez cały czas wierciła się na krześle. Chciała wiedzieć, co wytrąciło jej siostrę z równowagi. Co zobaczyła.
- Co to było? - spytała, gdy ta opadłą ciężko na siedzenie naprzeciw niej.
- Śmierć siostrzyczko. Widziałam naszą śmierć.
Siedziała po turecku na środku swego kochanego łóżka. Łóżka, w którym miała spędzić ostatnią w swym krótkim życiu noc.
Ale to nie czas na rozterki. To czas na działanie.
Zamknęła oczy. Wzięła kilka uspokajających oddechów. Uwolniła z uwięzi swą moc i udała się do świata snów.
Tym razem nie będzie nikomu narzucać, o czym ma śnić. Nikt nie wyśni żadnego genialnego pomysłu, nie będzie powtórnie odgrywać dawno zapomnianych chwil.
Nie, tym razem będzie inaczej. Dziś sama będzie obserwować czyjś sen. Nakłaniać go do śnienia o swych planach i najskrytszych słabościach. O jego obawach.
Znalazła go bez trudu. Znalezienie najczarniejszego umysłu na świecie nie jest szczególnie pracochłonnym zajęciem.
Bez wahania wkroczyła w ten mrok. Nie mogła się wahać. Inaczej mógł ją wyczuć. I znaleźć. A wtedy wizja jej siostry by się spełniła. A do tego nie mogła dopuścić.
Odwiedzała wiele umysłów. W ramach ćwiczeń i z czystej ciekawości. Dowiedziała się z nich wielu rzeczy. Na przykład, że jej ojciec zdradza matkę z sekretarką. Albo, że Johnny Depp hasa po domu w swym kostiumie Szalonego Kapelusznika i nuci wszystkie melodie z Piratów z Karaibów, gdy miał pewność, że nikt go nie widzi.
W tym umyśle nie było śmiesznych kostiumów i piosenek. Było za to mnóstwo śmierci. Ale i informacje, których szukała.
Nie były pierwszymi właścicielkami czarnego serca. Były inne dziewczyny, które on również chciał zabić. I z żadną mu się nie udało, same odebrały sobie życie zanim je odnalazł. Poczuła z tego powodu satysfakcję, jednak nie trwała ona długo. Bo to oznaczało, że ona i jej siostra też powinny zginąć.
Były też obawy, choć właściciel rzadko pozwalał im wypłynąć na wierzch. W końcu przyszły włada wszechświata nie powinien przyznawać się do słabości.
Była przepowiednia, główna przyczyna jego lęków. Opowiadała o dziewczynie, o której nie wiedział zbyt wiele. Miała ona być jego zgubą. Ostatnią, która odda życie by zapobiec klęsce. Tą, która wezwie poprzednie posiadaczki amuletu. Że wspólnie go zgładzą.
Musi więc zdobyć czarne serce. Zniszczyć je i odebrać życie każdej osobie, która choć raz dotknie tego przedmiotu.
Otworzyła oczy. Siedząca naprzeciw niej postać nie zdążyła o nic zapytać.
- Musimy umrzeć, siostrzyczko. Odejść, zanim on nas znajdzie.
Po mlecznobiałym policzku Victorii spłynęła łza. Maya otarła ją.
- Nie martw się, siostrzyczko. Wrócimy. I pomożemy go zgładzić.
Odrzuciła papier na stół i pędem ruszyła w stronę schodów. Za sobą usłyszała jeszcze głos Jeese'a, który zaczął czytać państwu Harvey zapiski jej snu.
Bez pukania wbiegła do pokoju Orsey. Pusto. Następny na liście był pokój Javiera. Jeszcze zanim tam dotarła jej uszu dobiegł dźwięk młotka uderzającego w ścianę. Bez namysłu wparowała do środka, wyrwała przedmiot z dłoni chłopaka i ignorując zdumione spojrzenia jego i siedzącej na łóżku dziewczynki zaczęła jak szalona uderzać w ścianę. Po jej policzkach płynęły łzy.
Nie wiedziała, jak długo wyżywała się na niewinnej niczego ścianie. Kątem oka zarejestrowała wchodzących do pomieszczenia państwa Harvey i Wiedzącego. Mieli nietęgie miny. A więc i oni zrozumieli jej sen. Kilka minut później na twarzach Javiera i Orsey gościł dokładnie taki sam wyraz.
Przebiła się przez ścianę, zaczęła powiększać otwór. W pewnej chwili młotek uderzył w coś, co zdecydowanie nie było ścianą. Z otworu wychylał się kawałek metalowej tuby. Ostrożnie kuła wokół niej, póki nie udało jej się wydobyć przedmiotu.
Otrzepała ją z kurzu i ignorując ludzi wpatrujących się jej ze zdumieniem i wyciągnięte po tubę ręce, otworzyła ją. W środku znajdowała się pożółkła kartka. Jej treść nie poprawiła jej nastroju.
Jak
mnie prosiłeś, tak też zrobiłem. Złamałem prawo. Dla Ciebie,
mój przyjacielu! Dla Ciebie, a raczej, przez Ciebie, zginąć za to
mogę. W piekle się smażyć będę po wsze czasy! Spełniłem Twą
prośbę jednak, piekło i tak mi pisane, za samą znajomość z
Tobą, Szatanie! A więc, do tajemnej biblioteki się włamałem,
wiersz odnalazłem, przetłumaczyłem i ubrałem w słowa, któreś w
stanie zrozumieć. Treść jego następująca była:
Gdy
dobro istnieje, i zło istnieć musi.
Ten
zatem, który zniszczeniem i złem jest, który imię samej Śmierci
nosi,
Potężniejszą
siłę na swej drodze napotka.
Dobro
we wcieleniach wielu, siłę czystą w sercu czarnym zamkniętą,
Gotową
na wszelkie poświęcenie.
Była
niegdyś pierwsza, zatem i ostatniej czas nadejść musi.
Pierwsza
imię Świtu nosiła, i choć moc jej odwrotna, nowy początek
zwiastuje.
Druga
Bólem się zwała, i ból każdy uleczyć jest w stanie.
Trzeciej
imię to Zwycięstwo, i w dal zaglądając wygranej jest symbolem.
Czwarta,
Iluzja, w umysły wkracza by prawdę ukazać.
Piąta,
Gwiazda, jak imię jej wskazuje, drogę w ciemności oświetli.
Ostatnia
zaś, imię Ducha dzierżąca, przez Niszczyciela, choć imię Jego
zdradliwe,
Odwagą
i wiarą obdarzona zostanie, by przepowiednia spełnić się mogła.
I
Ostatnia właśnie, Serce Czarne na piersi dzierżąc dumne,
Siostry
swe wielkie z grobu przywoła.
Razem,
gdy krew zostanie przelana, Śmierć pokonać zdołają,
By
dobro i światłość zapanować mogło.
W
bibliotece miesiące długie spędziłem, jednak żadna księga o
żadnym Sercu Czarnym nie wspomina. Nie wiem więc przyjacielu mój,
czymże jest ten, jak go nazwałeś, amulet.
Twój
wierny przyjaciel, choć nie z wyboru.
---------------------------------------------------------------------
Nowy post, nowy szablon ^^
Chyba nabieram wprawy, co sądzicie? ;> (na moim drugim blogu: niepokorna-alfajiri.blogspot.com - także pojawił się nowy szablon!)
Przepraszam za zwłokę. Drugi miesiąc studiów dobiega powoli końca i wszystko się normuje, więc będę miała więcej czasu na pisanie! ;)
Tymczasem zapraszam an nowo powstałego bloga grupowego, na którym jestem współaminką ;) (nie ja robiłam tamten szablon, którego zmianę koniecznie muszę zaproponować ;) )
http://land-of-the-moon.blogspot.com/ - serdecznie zapraszam do watahy mojej, bądź którejś innej! ^^